Przebudziłam się ale jeszcze nie otworzyłam oczu. Strasznie bolała
mnie głowa a na dodatek miałam w ustach Saharę. Z wielkim trudem otworzyłam
oczy ale zaraz z powrotem je zamknęłam oślepiona słońcem przebijającym się
przez słabo zaciągnięte pomarańczowe zasłonki. Ponowiłam próbę. Na wpół
otwartymi oczami ogarnęłam to co jest przede mną. Dziwnie. Nie pamiętam, żeby
Sylwia miała taki pokój. Chciałam się podnieść lecz nie pozwalało mi na to coś
położone na moim brzuchu. Uniosłam z trudem głowę i stwierdziłam, że ręka która
mnie przygniata nie należy do mnie. Odkręciłam się i zauważyłam jakiegoś
kompletnie obcego faceta.
- Kurwa – mruknęłam sama do siebie. Próbowałam sobie przypomnieć
wczorajszy wieczór ale pamiętałam tylko tyle jak wychodziłyśmy z Sylwią z jej
mieszkania. Nieźle musiałyśmy wczoraj zabalować! Nagle facet mruknął coś a
następnie zabierając ze mnie swoją rękę przetarł sobie oczy i je otworzył.
Westchnął i wtedy jego wzrok spotkał się z moim. Zmarszczył brwi ale zaraz
szybko się uśmiechnął.
- Cześć – kiwnął na mnie głową. Otworzyłam usta by już coś
powiedzieć ale kompletnie nie wiedziałam co. Dlatego też szybko je zamknęłam i
kiwnęłam głową. Chłopak wstał i po chwili szukania znalazł na podłodze bokserki
i szybko je ubrał. Spojrzałam na podłogę, były tam wszystkie moje ubrania. Ja
pierdolę! Co tu się działo?! Owinęłam się kołdrą i wstałam z łóżka. – Co tak
milczysz? Wczoraj byłaś bardziej rozmowna – roześmiał się.
- Nie mam kompletnie pojęcia kim ty jesteś i co ja tu robię, więc
daruj sobie – warknęłam na niego zbierając swoją bieliznę z podłogi. – Gdzie
mój telefon? – spytałam rozglądając się wkoło.
- Jestem Bartek o ile nie pamiętasz, trzymaj – powiedział
wyciągając do mnie rękę z moją własnością. Odblokowałam klawiaturę i aż
złapałam się za głowę! 15 nieodebranych połączeń od Sylwii i 23 od mamy w tym
jeszcze smsy. – Ja pierdolę matka mnie zabije! – Chłopak zaśmiał się tylko. – I
czego się śmiejesz głąbie jeden?! – krzyknęłam na niego i szybko oddzwoniłam do
koleżanki. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty i nic. Nie odbierała. Dobra
później do niej zadzwonię. – Gdzie jest łazienka? – spytałam się go.
- Naprzeciwko sypialni – odpowiedział grzebiąc w szafce. Wzięłam
swoje rzeczy i poszłam do wskazanego miejsca, załatwiłam swoją potrzebę
fizjologiczną a następnie szybko się ubrałam. Spojrzałam w lusterko. Każdy włos
w inną stronę, makijaż rozmazany, podkrążone oczy… Jednym słowem masakra. Jakoś
udało mi się po dłuższym czasie doprowadzić do porządku i w końcu mogłam wyjść
do ludzi. Wróciłam się do sypialni ale Błażeja nie było. Wróciłam się na
korytarz i skręciłam w prawo, gdzie mieściła się kuchnia. – Zrobiłem ci kawy,
siadaj! – powiedział stawiając przede mną kubek gorącej kawy. Upiłam łyk i od
razu zrobiło mi się lepiej.
- Tak właściwie to jak ty masz na imię? – spytałam się go. Stał
tyłem do mnie myjąc swój kubek.
- Bartek, już ci mówiłem.
- Wybacz nie mam pamięci do imion – wtedy zadzwonił mój telefon.
Dzwoniła Sylwia więc szybko odebrałam. – No co jest? … Nie wiem… Tak dzwoniła
ale nie oddzwaniałam do niej… Ok. dzięki… Tak już do ciebie jadę. No papatki –
rozłączyłam się i spojrzałam na Bartka. – Gdzie ja właściwie jestem? – spytałam
go. Spojrzał na mnie rozbawiony.
- No jak to gdzie w Bełchatowie. – Otworzyłam szerzej oczy ze
zdziwienia. CO?! – Co się tak patrzysz? Nieźle wczoraj zabalowałaś. Kto
właściwie dzwonił?
- Matka mnie przez ciebie zabije! Jak mogłeś mnie wywieźć aż
tutaj! Jak …
- Słucham?! – roześmiał się odchylając głowę do tyłu. – Że ja niby
cie tutaj przywiozłem? Niby skąd?
- No z Warszawy a skąd? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie jakby
to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- To nieźle zabalowałaś. – Spojrzałam na niego, nie wiedziałam co
powiedzieć. – Odwiozę cię – zaproponował i wyszedł z kuchni. Dopiłam swoją kawę
i odstawiłam kubek do zlewu. Kiedy wyszłam na korytarz o mało co na niego nie
wpadłam. – To co jedziemy? – pytał machając kluczykami od samochodu. Kiwnęłam
głową i wzięłam swoją bluzę od niego po czym wyszliśmy z mieszkania. Odczekałam
chwilkę na klatce podczas gdy ten mocował się z zamkiem a kiedy w końcu drzwi
były zamknięte wyszliśmy z budynku. Bartek szedł pierwszy a ja kilka kroków za
nim, szybko wsiadł do samochodu a ja znów zaraz za nim. Trzasnęłam drzwiami i
zapięłam pasy, gdy tylko samochód odpalił odezwało się też radio. Szybko
wyjechaliśmy z parkingu i ruszyliśmy w stronę Warszawy. Siedzieliśmy cicho,
byłam strasznie skrępowana w jego obecności i tylko dlatego się nie odzywałam
ale on co chwilę na mnie zerkał i myślał, że tego nie widzę. Kilkakrotnie
podśpiewywał sobie z wokalistą lub gwizdał. W końcu po niecałych dwóch
godzinach znaleźliśmy się w Warszawie.
- Możesz się zatrzymać na najbliższym przystanku. Dalej sama sobie
poradzę – powiedziałam nie patrząc nawet na niego.
- Odwiozę cię już pod sam dom tylko powiedz gdzie dokładnie. –
Spojrzałam na niego i po chwili namysłu podałam mu swój adres.
***
- No to teraz sobie pogadamy! – zaczęła mama kiedy tylko weszłam
do domu. – Zapraszam! – krzyknęła więc udałam się do kuchni gdzie aktualnie ona
się znajdowała.
- Mamo ja …
- Nie! Masz szlaban! Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy?! Czemu
nie odbierałaś telefonu?! – wywróciłam oczami. Znowu się zaczęło cokolwiek bym
nie powiedziała i tak będzie źle. Stałam tak i słuchałam jej kazania. W końcu
kiedy skończyła mogłam iść do siebie do pokoju. Jak zawsze. Nie jestem już
dzieckiem ale rodzice twierdzą, że skoro jeszcze mnie utrzymują to muszę robić
to co mi każą. Zamknęłam, trochę głośniej niż zamierzałam, drzwi co nie uszło
uwadze mojej matce i położyłam się na łóżku. Poczułam wibracje mojego telefonu
więc wyjęłam go z przedniej prawej kieszeni spodni i odblokowałam. Dostałam wiadomość
od Sylwii. Odpisałam jej szybko, że jestem uziemiona i nie mogę wyjść.
Siedziałam w pokoju do końca dnia, wyszłam tylko dwa razy. Raz do kuchni a
drugi żeby się umyć. Około godziny dwudziestej trzeciej po obejrzeniu serialu
kładłam się spać mój telefon ponownie zabrzęczał. Tym razem nie była to Sylwia
tylko jakiś nieznajomy numer. „I jak? Matka cię zabiła czy jeszcze żyjesz?”
Otworzyłam szerzej oczy. Skąd ten człowiek miał mój numer telefonu. Odpisałam
mu że żyję i czuje się dobrze, życzyłam mu jeszcze dobrej nocy po czym
wyłączyłam telefon i położyłam się spać.
Gdy wstałam następnego dnia była już godzina jedenasta. Wstałam i
udałam się do kuchni żeby zrobić sobie kawy. Dom był pusty rodzice byli w
pracy. Wyjęłam kubek i nasypałam do niego dwie łyżeczki kawy, woda zaraz się
zagotowała. Wlałam wrzątek do kubka, posłodziłam i wymieszałam a następnie
upiłam kilka małych łyków. Z kubkiem w dłoni podeszłam do drzwi i je
otworzyłam. Wyszłam przed dom i usiadłam na ławce. Dzień był ciepły i
słoneczny. Wystawiłam twarz do słońca przymykając oczy i cieszyłam się chwilą.
Siedziałam tak z kilka minut kiedy w końcu przyszła do mnie Sylwia.
- Noo cześć! – cmoknęła mnie w policzek i usiadła obok. – Długo
masz szlaban?
- Nie wiem nie powiedziała mi.
- Jesteś dorosła jak może dać ci szlaban na wychodzenie z domu? –
zaśmiała się. Wzruszyłam ramionami.
- Wiesz jacy oni są. Jestem ich jedyną córką, muszę być idealna w
każdym calu. A poza tym w październiku zaczynam studia prawnicze …
- No tak idealna córeczka – roześmiała się. Również się zaśmiałam
i podałam jej swój kubek z kawą. Napiła się trochę i mi oddała. – A ten chłopak
u którego byłaś? – poruszyła zabawnie brwiami. Już miała zboczone myśli.
- Co? – spojrzałam na nią.
- No jak to co? – szturchnęła mnie w ramię. – Opowiadaj!
- Nie ma co. Kompletnie nic nie pamiętam, byłam tak pijana –
westchnęłam.
- Ale chociaż przystojny? – roześmiałam się.
- Tak był przystojny.
- Masz do niego numer?
- Sylwia! … Tak mam ale nie mam zamiaru się z nim kontaktować
nigdy więcej.
- To znaczy że już do ciebie pisał – uśmiechnęła się szeroko i
nastawiła ucho czekając aż zdam jej relację z tamtej nocy.
- Nie! Poza tym nie ma o czym gadać. Nie chcę pamiętać tamtej nocy
koniec kropka! Masz o tym więcej nie wspominać!
- Nie chcesz pamiętać nocy kiedy straciłaś dziewictwo – roześmiała
się. Pokręciłam zrezygnowana głową i upiłam spory łyk, już zimnej, kawy. Sylwia
posiedziała ze mną dopóki moja mama nie wróciła z pracy. Zmyła się jakieś pół
godziny zanim ta miała przyjechać. Kiedy przyjaciółka poszła ja zmyłam się do
pokoju, żeby się ubrać. Założyłam krótkie dżinsowe spodenki i białą bluzkę na
ramiączka, włosy związałam w koczka i poszłam do kuchni. Odgrzałam sobie zupy
pomidorowej i wyszłam na dwór zjeść. Wtedy też wróciła mama. Przywitałam się z
nią ale nawet na mnie nie spojrzała. Zjadłam do końca i poszłam umyć miskę.
- Idę do sklepu – oznajmiłam jej i poszłam do siebie do pokoju.
Wzięłam torebkę i telefon, który włączyłam szybko i wyszłam z domu. Chciałam
pobyć trochę sama więc nie dzwoniłam po Sylwię. Gdy już telefon się włączył
dostałam smsa od Bartka? odczytałam go i nie odpisując wrzuciłam telefon do
torebki. Do sklepu doszłam w ciągu piętnastu minut. Kupiłam paczkę papierosów i
udałam się do lasku gdzie często chodziłyśmy z przyjaciółką po szkole. Gdy już
byłam pewna, że nikt mnie nie zobaczy kto mógłby donieść moim rodzicom usiadłam
na powalonym drzewie i odpaliłam jednego szluga. Mocno się zaciągnęłam,
przytrzymałam chwilę dym w płucach a następnie go wypuściłam. Powtarzałam tę
czynność aż szlug mi się nie skończył a potem udałam się do domu.
***
Gdzieś w czerwcu skończył mi się szlaban. Matka już normalnie się
do mnie odzywała a ja mogłam chodzić gdzie chcę. Tak więc oczywiście udałam się
do Sylwii, która poinformowała mnie, że kupiła dwa bilety w bardzo dobrej
cenie. Dowiedziałam się jeszcze tylko tyle że dziewiętnastego czerwca udajemy
się do Krakowa bo następnego dnia już mamy być na hali po czym powiedziała, że
się śpieszy i muszę już iść. Poszłam więc do domu, nawet nie wiem na co te
bilety. Może na jakiś koncert?
Kilka dni przed wyjazdem źle się czułam. Wymiotowałam po kilka
razy dziennie, chyba się zatrułam ostatnim chińczykiem. Myślałam, że już nie
będę mogła z nią jechać ale pojechałam. Wyjechałyśmy około czternastej. Podróż
nam bardzo szybko minęła przy słuchaniu i śpiewaniu wszystkich piosenek 30
Seconds To Mars. Po przyjeździe na miejsce odebrałyśmy swój klucz od pokoju,
zostawiłyśmy w nim nasze rzeczy i poszłyśmy na miasto. Porobiłyśmy sobie
zdjęcia a potem poszłyśmy do McDonalda coś zjeść. Do motelu wróciłyśmy przed
dwudziestą drugą. Od razu położyłyśmy się spać. Następnego dnia gdy wstałyśmy
było już grubo po dwunastej. Ogarnęłyśmy się i poszłyśmy na obiad. Po obiedzie
znów wróciłyśmy do pokoju i zaczęłyśmy się przygotowywać do wyjścia. Impreza
zaczynała się dopiero o siedemnastej ale Sylwia chciała być wcześniej. Gdy już
zaparkowałyśmy samochód na parkingu, udałyśmy się pod halę. Zobaczyłam
kilkanaście osób poubieranych na biało czerwono.
- Sylwia?
- Hmm – spytała przeglądając coś w aparacie.
- Tylko my się ubrałyśmy normalnie – wskazałam głową na ludzi
przed nami. Przyjaciółka spojrzała w tym kierunku i wzruszyła ramionami.
- Oj tam – uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za rękę i ustawiłyśmy
się w kolejkę. Po dobrych kilkunastu minutach weszłyśmy na teren hali. Wtedy ja
pociągnęłam przyjaciółkę za rękę bo musiałam do łazienki. – Tylko się pośpiesz
za jakieś dwadzieścia minut zaczynają! – krzyknęła kiedy ja zamykałam drzwi do
kabiny.
Trochę długo zeszło nam na szukaniu naszych miejsc a okazało się
że są na samym dole naprzeciwko boiska. Usiadłam na krzesełku i zdjęłam bluzę.
Spojrzałam się na boisko i aż zamarłam. On również, patrzył się na mnie
uważnie. To był on! Na sto procent! Myślałam, że już więcej go nie spotkam a
jednak.
- Ej patrz! – Sylwia szturchnęła mnie w ramię. – Co ty ducha
zobaczyłaś? – roześmiała się widząc moją minę. Potrząsnęłam tylko głową na nie
i spojrzałam na swoje kolana. Sylwia dalej robiła zdjęcia a ja kiedy kolejny
raz spojrzałam na boisko Bartek rozmawiał ze swoim kolegą ale zerkał na mnie co
chwilę. Po kilkunastu minutach ogłoszono wyjściowe szóstki i najpierw zagrali
hymn gości a dopiero potem Mazurka Dąbrowskiego. Wstałam razem z kibicami i cicho
zaśpiewałam. Mecz się rozpoczął, słyszałam jak cała hala dopinguje naszych
siatkarzy z Sylwią na czele. Ja byłam tylko obecna ciałem, myślami byłam gdzieś
indziej a dokładnie w mieszkaniu szatyna. Ocknęłam się dopiero przy ostatnim
gwizdku. Po jakimś czasie koło nas zrobiło się strasznie ciasno. Sylwia
obiecała sobie, że nie wyjdzie dopóki nie zdobędzie chociaż jednego autografu.
Stanęłam koło niej bo co jakiś czas byłam bita czy popychana przez jakieś
piętnastolatki. Chwyciłam przyjaciółkę za ramię i przyciągnęłam do siebie. –
Patrz Kurek tu idzie! – powiedziała mi do ucha. Spojrzałam na boisko i
rzeczywiście szedł w naszą stronę. – Można autograf? – spytała się go Sylwia,
uśmiechnął się i przejął od niej flamaster i zeszyt.
- Koleżanka też chce? – spytał spoglądając na mnie i oddając
własność Sylwii.
- Nie dziękuję – opowiedziałam i wyciągnęłam brunetkę z tego
tłumu. – Masz już autograf. Zmywajmy się stąd.
- Ale … - zamilkła widząc moją minę – Dobra chodźmy – powiedziała
zrezygnowana. Wyszłyśmy czym prędzej z hali i od razu pojechałyśmy do motelu. –
Widziałaś jak na ciebie patrzył? – uśmiechnęła się do mnie.
- Patrz na drogę – odpowiedziałam jej. Pokręciła głową wzdychając.
Milczałyśmy chwilę. – To był on – powiedziałam w końcu.
- Kto? – spytała marszcząc brwi.
- Kurek to ten chłopak z którym wtedy spałam – odpowiedziałam jej
na jednym wydechu.
- Taaaa?! – spytała zaskoczona. Samochód gwałtownie zahamował.
Sylwia spojrzała na mnie. – Czemu wcześniej nie mówiłaś?
- A co miałam mówić?! To była tylko jedna głupia noc od tamtej
pory nie mamy ze sobą kontaktu – skłamałam jej bo przecież siatkarz pisał do
mnie. Sylwia bacznie mi się przyglądała ale dała sobie spokój i odpaliła
samochód. Pojechałyśmy do motelu. Jako, że byłam bardzo zmęczona od razu
położyłam się spać. Odwróciłam się do ściany i leżałam. Przyjaciółka po
kilkunastu minutach w końcu zgasiła światło i sama zasnęła. Poczułam pod
poduszką wibracje. Wyjęłam telefon i odczytałam wiadomość od Kurka. Odpisałam mu
krótko, zwięźle i na temat i odłożyłam telefon na miejsce. Leżałam jeszcze
chwilkę a potem zasnęłam.
***
Witam na nowym blogu :). Znów Kurek xD. Mam nadzieję, że się podobało. Pozostawiam wam to do oceny.
Pozdrawiam!