sobota, 25 października 2014

Rozdział 14



- A to do nich! – przełożyłam kolorową karteczkę pod kartkę z nazwą drużyny. Bartek uznał, że skoro mieszkam z siatkarzem to muszę znać wszystkie ważniejsze Polskie kluby i ich barwy i trenerów i kojarzyć podstawowych zawodników, dlatego zorganizował mi małą zabawę właśnie z karteczkami. Na największych była nazwa drużyny a na mniejszych nazwiska graczy i trenerów plus kolorowa kartka z barwami klubu.
- No w końcu! Szybko się uczysz! – poczochrał mi włosy.
- Zostaw. – strzepnęłam jego rękę ze swojej głowy. – To co gadasz, że w końcu? – zaśmiałam się i wzięłam garść chipsów. Tak właśnie się zdrowo odżywiamy!
- A tak jakoś – rozłożył się wygodnie na kanapie.
- Ty lepiej wstawaj bo obiecałeś mi, że jak dobrze to zrobię to sprzątasz cały dom.
- Niee – jęknął. – Nie mogę kiedy indziej?
- Nie! Obiecałeś dzisiaj – uśmiechnęłam się do niego. Sięgnęłam po miskę z chipsami i pilota i rozłożyłam się wygodnie na kanapie. – No, no sprzątaj! – machnęłam na niego ręką i się roześmiałam. Bartek zrobił dziwną minę w moja stronę ale poszedł po odkurzacz i po paru minutach patrzyłam jak Kurek biega po mieszkaniu i sprząta każdy zakamarek podłogi. – Wiesz, że najpierw powinieneś się wziąć za kurze – ten stanął jak wryty i spojrzał na mnie. Zaczęłam się śmiać, odgłos odkurzacza ucichł a Bartek poszedł do łazienki po szmatkę i dalej sprzątał.
Nie powiem, nawet się postarał. Na dodatek odgrzał nam obiad, przynajmniej tego nie przypalił. Zjedliśmy i poszliśmy na spacer. Zaszliśmy do Winiarskich i posiedzieliśmy u nich z dobre dwie godziny. Bartek oczywiście przechwalał się że w końcu nauczył mnie czegoś z siatkówki. Gdy wróciliśmy do domu było po dwudziestej pierwszej. Jako, że w telewizji nic nie było poszliśmy spać.
Skra grała w niedzielę o godzinie piętnastej z Resovią. Czyli dwa dni po tym jak Bartek dał mi swoją koszulkę. Na halę pojechałam razem z Dagmarą i dzieciakami.
Dzięki Dagmarze szybko odnalazłyśmy swoje miejsca i zajęłyśmy je. Szybko wzrokiem przeleciałam po boisku by natrafić na rozgrzewającego się Kurka. Uśmiechnęłam się szeroko, patrzyłam się na niego przez jakiś czas dopóki mnie nie dostrzegł. Pomachał mi uśmiechając się przy tym, odmachałam mu i spojrzałam na Dagę, która właśnie się z kimś witała.
- Hej! – powiedziała Ola, uśmiechnęłam się do niej i przywitałyśmy się całusem w policzek. Zajęła miejsce obok mnie. – Ojej! Jaki już masz duży brzuszek! Kiedy masz termin?
- Połowa marca. – odpowiedziałam jej.
- To już niedługo. Pewnie nie możesz się doczekać co? – spytała. Już jej miałam odpowiadać kiedy dostrzegłam blond włosy. Przyjrzałam się dokładniej tej osobie i już wiedziałam kto to. Natalia wróciła! Ekstra! Tylko co ona do cholery robi na meczu? – Ej! Co jest? – Olka zaśmiała się machając mi ręką przed twarzą, odwróciła się w stronę, którą patrzyłam . – O! A ta co tu robi? Przecież nie lubi siatkówki, przychodziła na mecze dlatego, że Bartek ją zawsze o to prosił.
- Prosił ją żeby przychodziła na mecze? – spytałam ją.
- Tak – odpowiedziała Dagmara. – Czasami było tak, że podczas meczów reprezentacji, na początku siedziała potem wychodziła i wracała pod koniec meczu. Nie mam pojęcia co teraz tutaj robi – wzruszyła ramionami poprawiając nauszniki Antosiowi. Patrzyłam się na nią przez chwilę po czym odwróciłam głowę w stronę boiska. Nie chciałam sobie psuć humoru zawracając sobie głowę czemu tu siedzi. Przyszłam, żeby się dobrze bawić i pierwszy raz wspierać Bartka i tak będzie!
Po trochę ponad dwóch godzinach mecz skończył się wynikiem 3:2 dla Resovi. Młody Winiarski od razu pobiegł do Michała i zaczął odbijać z nim piłkę. Uśmiechnęłam się na ten widok i zaczęłam sobie wyobrażać Kacpra razem z Bartkiem na boisku po meczu. Ocknęłam się  dopiero kiedy poczułam, że ktoś trzyma mnie za brzuch. Obejrzałam się i zobaczyłam Krzyśka Ignaczaka!
- Hej! – uścisnęłam go. – Fu! Śmierdzisz! – zaśmiał się.
- Dzięki. – Obok mnie usiadł Bartek.
- Nie zbliżaj się bo pewnie też śmierdzisz! – zaśmiałam się ale i tak się do niego przytuliłam. – Następnym razem pokonacie ich do zera!
- Ej! Ja tu jestem! Mogłabyś mi pogratulować! – Krzysiek udawał oburzonego.
- Sorry! – wzruszyłam ramionami. – Ta siódemka do czegoś obowiązuje i my kibicujemy Skrze! – wskazałam na numerek na koszulce śmiejąc się. – Fajnie było! Kiedy zabierasz mnie na kolejny mecz?
- Niedługo! – zaśmiał się Bartek. Pogadaliśmy jeszcze trochę z Krzyśkiem po czym oboje poszli jeszcze się porozciągać. W międzyczasie przyszła Ola i pożegnała się ze mną. Posiedziałam chwilkę i kiedy zobaczyłam, że Bartek idzie do szatni ja udałam się na dół po kurtkę. Ubrałam się i wyszłam na dwór na parking gdzie miałam na niego zaczekać. Stałam na tym mrozie dobre pół godziny. Większość ludzi już dawno sobie poszła. W końcu wyszedł.
- Co tak długo? – spytałam, spojrzał na mnie. Minę miał nie tęgą i nie odpowiedział mi. Wsiedliśmy do samochodu. – Następnym razem wygracie! – pocieszyłam go bo byłam pewna, że chodzi o tą przegraną.
- Nie chodzi o mecz! – prawie, że krzyknął. Spojrzałam na niego przestraszona. Uruchomił w końcu samochód i pojechaliśmy do domu. Przez całą drogę już się do mnie nie odzywał, nawet nie włączył radia! W końcu zaparkował pod blokiem i poszliśmy do mieszkania. Felek przywitał nas szczekając i skacząc na nas. Rósł bardzo szybko już nawet zapomniałam jak wyglądał kiedy go dostałam teraz sięgał mi prawie do kolan. Kiedy skoczył na mnie pogłaskałam go i od razu pobiegł do Bartka, który go odepchnął.
- Bartek co ty robisz?  - spytałam odwieszając kurtkę na wieszak i zdejmując buty.
- Nic! – warknął i poszedł do kuchni. Podrapałam Felka za uchem i poszłam za nim. Oparłam się o framugę zakładając ręce na piersi i patrzyłam jak wyciąga piwo, otwiera je a następnie bierze kilka dużych łuków.
- Powiesz mi o co chodzi? Na hali jeszcze było ok. A teraz? Spotkałeś się z kimś, rozmawiałeś?
- A ty mi mówisz jak się z kimś spotkasz albo rozmawiasz? – spytał mocno wkurzony. Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. O co mu do cholery chodzi? – Nie udawaj zdziwionej! Dobrze wiem, że spotkałaś się z Pawłem i dobrze wiem, że się całowaliście! – teraz to kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Miałam mu o tym powiedzieć ale później więc kto mu powiedział … - No właśnie! – upił łyk – Nawet nie zaprzeczysz! Masz fajną zabawę co nie?!
- Co?! – krzyknęłam. – Miałam ci o tym powiedzieć ale … - znów rozdzwonił się mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz „Paweł”. Poczułam, że Bartek wyrywa mi telefon z ręki.
- No co nie obierzesz?! Pewnie macie ze mnie niezły ubaw! Głupi siatkarzyna Kurek nabrał się że to jego dziecko i że ci na mnie zależy co!
- To nie tak! Spotkałam się z nim raz i .. Tak pocałował mnie ale … Od tamtej pory nie odzywam się do nie go i nie chce nawet tego robić to, że on do mnie dzwoni to o niczym nie świadczy! – próbowałam się wytłumaczyć ale wiedziałam, że nic nie zdziałam. Zdawałam sobie sprawę, że to Natalia musiała go złapać w hali i nagadać nie wiadomo czego. Ale skąd wiedziała, że Paweł mnie pocałował?!
- Ale nie powiedziałaś! Muszę się dowiadywać od innych co robisz! – machał rękami.
- Na przykład od Natalii?! – też nie wytrzymałam już i krzyknęłam. Uspokoił się na chwilkę zdziwiony moim zachowaniem. Sama się przymknęłam. – Tak widziałam ją dzisiaj na meczu. Znalazła cię jak ja czekałam na parkingu i naopowiadała nie wiadomo czego.
- Natalii do tego nie mieszaj! – pogroził mi palcem. – Rozmawiałem z nią i wytłumaczyliśmy sobie wszystko! Tak zaczepiła mnie po meczu i powiedziała, że spotkałaś się z Pawłem a potem na pożegnanie się pocałowaliście a ty to potwierdziłaś!! – krzyknął i znów upił spory łyk piwa.
- Zrozum wreszcie! Paweł dla mnie nic nie znaczy to tylko znajomy! – znów próbowałam mu tłumaczyć, spuściłam trochę z tonu, może chociaż to go trochę uspokoi. – Spotkaliśmy się na obiedzie, porozmawialiśmy i odprowadził mnie do parku gdzie się pożegnaliśmy. Nie miałam pojęcia, że mnie pocałuje! To on mnie pocałował nie ja jego! – Bartek nawet na mnie nie patrzył, wzrok miał wlepiony w okno, cały czas pił. W ręku nadal trzymał mój telefon – Jak dzwonił nie odbierałam, naprawdę chciałam ci powiedzieć …
- Ale nie powiedziałaś i pewnie byś nie powiedziała – przerwał mi. Już nie krzyczał ale ten ton był gorszy od krzyku. Patrzyłam na niego i nie odzywałam się. W oczach zbierały mi się łzy ale starałam się nie pozwolić im popłynąć. Wiedziałam, że nie przegadam mu do rozumu. Pierdolnięta Natalia!
Staliśmy tak przez kilka minut w kompletnej ciszy, Bartek dokończył piwo i zgniótł puszkę jedną ręką po czym rzucił ją na stół.
- Tak w ogóle czemu to cię tak zdenerwowało? – spytałam w końcu. – Przecież my nawet nie potrafimy określić co jest między nami oprócz tego, że będziemy mieć dziecko. – Patrzyłam na niego a on nadal milczał i gapił się w to okno. W końcu odłożył mój telefon na stół podszedł do mnie i złapał moją twarz w obie dłonie. Serce mocniej mi zabiło, bałam się że mnie uderzy w tej złości. Ale on tylko patrzył mi się prosto w oczy.
- Bo cię kurwa kocham. - Powiedział w końcu, puścił mnie i szybko wyszedł z mieszkania. Oparłam się o ścianę i zaczęłam ciężej oddychać, zupełnie jakbym przebiegła kilometr. W głowie ciągle słyszałam to jedno zdanie. Po kilku minutach usłyszałam, że ktoś odpala silnik samochodu, podeszłam do okna i zobaczyłam jak Bartek odjeżdża spod bloku.

***
Wpadłam na fajny pomysł. Spisałam już trochę i wyjdzie mi może mała miniaturka, jak napiszę całą to opublikuję. 
Co do rozdziału to bardzo go lubię :). Tak długo czekałyście aż Bartek wyzna Poli, że ją kocha i proszę :D.
Komentujcie.
Pozdrawiam!

środa, 15 października 2014

Rozdział 13



Serce zabiło mi mocniej. Odwróciłam się i spojrzałam na niego wyczekując dalszego rozwinięcia zdania.
- Tak? – spytałam i wtedy właśnie zadzwonił mój telefon. Nie no dzięki! Ten ktoś ma niezłe wyczucie czasu! Wyciągnęłam komórkę z kieszeni kurki i spojrzałam na wyświetlacz. – Przepraszam na chwilę – powiedziałam i oddaliłam się. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do ucha. – Halo?
- Cześć Pola! Z tej strony Paweł!
- Paweł!? – zdziwiłam się. Nie dawałam mu chyba swojego numeru. – Skąd masz mój numer?
-Dałaś mi go, nie pamiętasz? – zaśmiał się - Nie przeszkadzam? – „Tak przeszkadzasz! Przeszkodziłeś! Bartek miał mi coś powiedzieć ważnego!”
- Nie skąd! – powiedziałam zamiast tego.
- To super! Wiesz chciałem ci życzyć wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
- Dziękuję i nawzajem! – uśmiechnęłam się lekko.
- Tak sobie pomyślałem, że może wyskoczymy jutro razem na obiad czy coś?
- Nie wiem …
- No wieź! Nie daj się namawiać! Dobra to pojutrze co ty na to?
- No dobra – westchnęłam. – Przepraszam cię ale muszę już kończyć. To cześć!
- Do zobaczenia! – rozłączyłam się i schowałam telefon. Odwróciłam się ale Bartka już nie było na tarasie. Weszłam do środka i zobaczyłam, że siedział na kanapie i oglądał coś.
- O! Już jesteś! Chodź właśnie zaczął się „Kogel – mogel” – powiedział poklepując miejsce koło siebie. Kiwnęłam głową i poszłam odwiesić kurtkę. Wróciłam szybko i usiadłam koło niego i zaczęłam oglądać. Wiedziałam, że już teraz nie powie mi co miał powiedzieć.
Nie za bardzo mogłam się skoncentrować na filmie bo Bartek ciągle się wiercił. A to położył nogi na stolik po to by za chwile je ściągnąć, potem poszedł do łazienki i wrócił, potem do kuchni i wrócił w końcu nie wytrzymałam i spytałam się go.
- Co ty tak się wiercisz i łazisz? Oglądaj! – Wychyliłam się i pociągnęłam go za rękaw bluzy. Usiadł znów na kanapie i westchnął. – Co jest? – przyglądałam się mu. Długo na mnie nie patrzył a ja wiedziałam, że chodzi o moją rozmowę. Na bank zapyta o Pawła!
- Boisz się? – spojrzał w końcu na mnie. Zmarszczyłam brwi.
- Mógłbyś sprecyzować pytanie?
- No chodzi mi o to że ja nigdy nie zajmowałem się takim małym dzieckiem i trochę się boję, że nie dam sobie rady. Wiesz jakbyś ty już miała „doświadczenie” – ujął ostatnie słowo w tak zwane zajączki – to czułbym się o wiele lepiej.
- Wiesz – westchnęłam. – Kiedyś miałam kontakt z roczną dziewczynką, to się liczy? Ej! Przecież masz młodszego brata – przypomniało mi się o Kubie.
- Tak, ale przecież się nim nie zajmowałem jak był taki mały.
- To mamy problem – zaśmialiśmy się. Pogadaliśmy jeszcze trochę po czym stwierdziliśmy, że idziemy spać. Spaliśmy długo bo do dwunastej. Zdążyliśmy zjeść śniadanie, spakowaliśmy się i do samochodu. Droga powrotna szybko nam minęła, ciągle się śmialiśmy i wygłupialiśmy.
Tego samego dnia, wieczorem, spotkaliśmy się z Karolem, Olą i Andrzejem. Przyszli do nas „świętować” Nowy Rok. Bartek był w świetnym nastroju chodź nie wiem skąd on się wziął bo nawet nie pił z chłopakami.
Następnego dnia Kurek poszedł na trening a ja szykowałam się do umówionego spotkania z Pawłem. Nałożyłam na siebie czarne legginsy i beżowy sweterek. Włosy związałam w wysokiego kucyka i mogłam wyjść. Felka podrzuciłam sąsiadce. Na dworze było strasznie zimno, szłam tak szybko jak tylko mogłam a dodatkowy balaścik nie pomagał. W końcu znalazłam się przed restauracją, weszłam szybko i wzrokiem zaczęłam szukać Pawła. Dostrzegłam go na końcu sali tuż przy czerwonym parawanie. Gdy podeszłam do stolika brunet wstał i przywitał się ze mną buziakiem w policzek podczas gdy ja odwieszałam kurtkę na oparcie krzesła, następnie podsunął mi krzesło i w końcu sam usiadł.
- Jeszcze tutaj nie byłam – zaczęłam rozmowę.
- Otworzyli ją miesiąc temu, kolega powiedział, że jedzenie jest całkiem smaczne – uśmiechnął się do mnie. Sama nie wiem czemu się zgodziłam z nim spotkać. Obiecałam kiedyś Bartkowi, że nie będę się z nim widywać ale coś mnie do niego ciągnie. Odwzajemniłam uśmiech. Po chwili przyszedł kelner i wręczył nam menu. Zamówiłam sobie kotleta z piersi kurczaka z pieczonymi ziemniakami i surówką, Paweł wziął to samo. – Czemu nie mogłaś ostatnio rozmawiać?
- Byłam z Bartkiem – odpowiedziałam, wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił.
- On mnie chyba nie lubi co?
- Raczej nie przepada za tobą – uśmiechnęłam się lekko. – Ale to chyba idzie w obie strony? – uniosłam brew, zaśmiał się.
- Niee! – uniósł ręce w obronnym geście – Ja mu po prostu tylko zazdroszczę czegoś co on ma a ja nie. – Zamyśliłam się. W sensie, że ja?
- Czego? – spytałam, ale chyba nie chciałam znać odpowiedzi.
- Ciebie – uśmiechnął się znowu a ja czułam, że moje policzki robią się całe czerwone a w głowie zapala się ostrzegawcza lampka by stąd jak najszybciej wiać. Na moje szczęście z tej krępującej sytuacji uratował mnie kelner przynosząc nasze zamówienie. Ja zabrałam się za jedzenie, nie powiem było całkiem dobre, muszę powiedzieć Bartkowi, żebyśmy się tu kiedyś wybrali, a Paweł zaczął o czymś nawijać. Co jakiś czas oczywiście się wtrącałam do rozmowy a potem to już rozmawialiśmy swobodnie, bo nie gadaliśmy o mnie. Zamówiliśmy sobie jeszcze deser, a że zbliżała się godzina piętnasta i Bartek niedługo wracał z treningu musiałam się zbierać. Paweł odprowadził mnie do parku.
- No to cześć – uśmiechnęłam się.
- Pa – powiedział, nagle nachylił się nade mną i poczułam jego usta na swoich. Stałam tak sparaliżowana i zaskoczona całą sytuacją, że nie wiedziałam kompletnie co mam robić. Po kilkunastu sekundach odsunęłam się od niego i nie obracając się za siebie ruszyłam do domu.
Weszłam do mieszkania trzaskając drzwiami, rozebrałam się szybko i poszłam do kuchni. Wydawało mi się że o czymś zapomniałam, wtedy też natrafiłam wzrokiem na miskę Felka. No tak Felek! Został u sąsiadki! Poszłam więc szybko do niej i odebrałam psa dziękując kilkakrotnie za opiekę. Wróciłam i zabrałam się za odgrzewanie obiadu dla Bartka.
Dwadzieścia minut później wrócił Kurek, rozebrał się i przyszedł do kuchni akurat wtedy wyciągałam talerz, który wypadł mi z ręki.
- Kurwa! – przeklęłam. Schyliłam się szybko żeby pozbierać rozbite szkło.
- Wow! A jednak przeklinasz! – zaśmiał się Bartosz znajdując się koło mnie i pomagając mi. – Dobra zostaw to – powiedział łapiąc mnie za ręce – sam posprzątam. – Westchnęłam ale posłuchałam się go. Przytrzymując się szafki wstałam i sięgnęłam po drugi talerz, tym razem udało mi się go nie wypuścić. Nałożyłam mu obiad i postawiłam na stole. Chciałam mu jeszcze zrobić herbaty ale ten złapał mnie za ramiona i posadził na krześle. – Co ci? – spytał wstawiając wodę.
- Nic.
- No przecież widzę! – usiadł naprzeciw mnie i zabrał się do jedzenia.
- Mam zły dzień – odpowiedziałam przecierając twarz dłonią.
- Gdybyś nie była w ciąży powiedziałbym, że masz okres – zaśmiał się. Spojrzałam na niego z politowaniem ale uśmiechnęłam się. Wypiłam herbatę i poszłam się położyć.
Wstałam to była już godzina dziewiętnasta. Słyszałam telewizor więc poszłam do salonu. Usiadłam koło Bartka i zamurowało mnie kiedy spojrzałam na ekran.
- Wyspałaś się? – spytał spoglądając na mnie. – Hej! – pomachał mi dłonią przed twarzą. – Co jest?
- Nic – potrząsnęłam szybko głową i usiadłam wygodniej. Bartek spojrzał na telewizor i na mnie, potem znów na telewizor i na mnie.
- To twój ojciec?
- Tak. – Mija piąty miesiąc a oni ani razu nie zadzwonili do mnie.
- Tęsknisz za nimi? – zaśmiałam się.
- Jak można tęsknić za kimś kto wyrzucił cię z domu i nie pomógł kiedy tego potrzebowałeś? – spojrzałam na niego.
- Wiesz to jednak twoi rodzice …
- Już nimi nie są. Jak na treningu? – spytałam szybko, żeby nie drążył tematu moich rodziców. Przyglądał się mi kilka sekund.
- Dobrze i nie zmieniaj tematu! – pogroził mi palcem. – Nie chciałabyś kiedyś do nich zadzwonić?
- Nie.
- A jakby oni do ciebie zadzwonili to byś odebrała?
- Nie wiem! – zdenerwowałam się. – Nie wiem co by było gdyby ale wiem co się stało! Wyrzucili mnie z domu bo powiedziałam im, że jestem w ciąży! Ich cudowna córeczka zgrzeszyła …
- Spokojnie! – Bartek złapał mnie za rękę. – Gdyby nie ja pewnie byś nie była tak wściekła na nich… - uniosłam wysoko brwi.
- Coo? – przypomniał mi się moment kiedy wracaliśmy od Winiarskich a Bartek był nawalony i gadał różne rzeczy.
- No tak! Gdybym nie zrobił ci dziecka pewnie byś była teraz na wymarzonych studiach …
- Wcale nie chciałam na nie iść – zmarszczył brwi. – Wszyscy chcieli, żebym poszła w ślady ojca. To było ich marzenie a ja chciałam, żeby byli szczęśliwi – wzruszyłam ramionami. Zaśmiałam się.
- Co?
- Pamiętasz jak byliśmy u Winiarskich?
- Powrotu nie pamiętam ale mniejsza z tym …
- Byłeś tak nawalony, że wtedy powiedziałeś mi, że „zjebałeś mi życie”. Wcale nie przeklęłam! – Ostrzegłam go od razu. – Cytowałam ciebie!
- Jak jestem pijany mówię różne rzeczy ale to była prawda – posmutniał trochę. Zagryzłam wargę.
- Z drugiej strony to nasze „spotkanie” uratowało mnie przed studiami – uśmiechnęłam się, on również. – No i pierwszy raz w życiu mam psa i rzuciłam palenie!
- Paliłaś?!
- Właściwie to popalałam – zaśmiałam się. Kurek pokręcił głową niedowierzając.
- Boże! Czego ja się tutaj o tobie dowiaduje! Chodź tu do mnie! – spojrzałam na niego pytająco. – Mówiłem ci już kiedyś, że przytulanie uspokaja! – zaśmiałam się ale przysunęłam się do niego, a wtedy Bartek przytulił mnie do siebie. – Ej! Kacper mi się wbija w biodro!
- I bardzo dobrze! – spojrzałam na swój brzuch. – Mocniej go kopnij młody!
- Nie no! Tego to już za wiele! Nie zabieram cię na mecz. – Wyprostowałam się szybko.
- Co? Czemu? Obiecałeś!
- Żartowałem. – zaśmiał się. – Ale najpierw musimy zrobić przymiarkę i sprawdzić czy żółty i czarny ci pasują.
- Czemu żółty i czarny? – spytałam marszcząc brwi. Bartek westchnął i opadł na poduszki. – Ej no poważnie pytam!
- Poczekaj tu. – Wstał i znikł na chwilę w sypialni. Przyszedł po kilku sekundach i pokazał mi swoją koszulkę w żółto-czarne pasy. – Wkładaj! – rzucił mi ją więc szybko ją założyłam. Była nawet luźna. Nie licząc brzucha gdzie była trochę opięta. – No wyglądasz super! – powiedział zdążyłam podnieść głowę i usłyszałam, że robi mi zdjęcie. – Ustawię sobie na tapetę! – zaśmiał się. A ja stałam w koszulce Bartka i przeglądałam się. Pierwszy raz pójdę na mecz specjalnie dla niego! Już nie mogę się doczekać!


***
Łapce nowy rozdział i komentujcie a ja lecę na randkę z Mickiewiczem i geografią. 
Pozdrawiam!

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 12



- I co już koniec? –spytałam kiedy rozległ się ostatni gwizdek. Usiadłam i odwróciłam się do Bartka.
- No. – odpowiedział dźwigając się na nogi.
- Ej no! Ja chcę więcej! – Bartek zaśmiał się.
- Chcesz to mogę cię wziąć na trening dzisiaj – odpowiedział idąc do łazienki.
- Na trening? Niee, dzięki wynudzę się ale możesz mnie zabrać na mecz – uśmiechnęłam się do niego kiedy znów pojawił się w salonie.
- Ok.
- A dasz nam swoją koszulkę?
- Jak ładnie poprosisz – zaśmiał się i znów wyszedł. Poszłam za nim.
- Karol coś mówił o sylwestrze? – spytałam opierając się o ścianę i obejmując brzuch. Westchnął prostując się.
- Wiesz – podrapał się po głowie – mała zmiana planów.
- Co jednak nie idziemy?
- No właśnie nie. Udało mi się wytargować dwa dni wolnego i jutro wyjeżdżamy. Spakuj dużo ciepłych rzeczy. Jedziemy w góry – posłał mi uśmiech następnie nachylił się i pocałował w policzek po czym zabierając torbę treningową wyszedł. Jedziemy w góry zamiast do Karola? To znaczy, że woli spędzić te ostatnie dni w roku sam ze mną niż w towarzystwie kolegów! Uśmiechnęłam się szeroko i poszłam do salonu. Odpaliłam laptopa i podłączyłam się pod wifi sąsiada, przejrzałam facebooka i pocztę. Potem obejrzałam parę seriali i usnęłam.
Obudziłam się bo zaczął dzwonić telefon.
- Baartek! Telefon ci dzwoni! – krzyknęłam ale nikt się nie odezwał. Podniosłam się przecierając oczy, w całym mieszkaniu było ciemno nie licząc światła pochodzącego z choinki i włączonego telewizora. Spojrzałam na stolik, na którym leżała komórka Kurka. Z niechęcią wzięłam ją i nie patrząc nawet kto dzwoni odebrałam. – Halo?
- Bartek? – usłyszałam znajomy głos. Od razu się rozbudziłam i odłożyłam telefon od ucha, żeby zobaczyć kto dzwoni – „Natalia”. – Bartek? Jesteś tam?
- Przykro mi Bartka nie ma! – krzyknęłam do telefonu i szybko się rozłączyłam. Odłożyłam telefon na miejsce i spojrzałam na telewizor. Chciałam na chwilę zapomnieć o tej blond zołzie! Leciały właśnie „Listy do M.”, których nie lubiłam. Przełączyłam na Polo TV i poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia. Było za dwadzieścia dziewiąta więc Bartek powinien zaraz przyjść. Odgrzałam pierogi z wigilii, które dała nam jego mama. Właśnie zmywałam kiedy wszedł Bartek a Felek podbiegł do niego radośnie szczekając.
- Jestem! Mmmm co tak ładnie pachnie? – spytał zaglądając do kuchni.
- Zdejmij buty! Nabłocisz mi tutaj! – krzyknęłam na niego i dodatkowo walnęłam ścierką.
- Dobra! Dobra! Ale nie bij! – podniósł ręce w obronnym geście i szybko znikł mi z oczu. Gdy już wrócił miał na sobie swoje ulubione kapcie. Usiadł przy stole gdzie ja już zajadałam się pierogami. – Ty to wiesz jak mi poprawić humor! – powiedział wkładając całego pieroga do ust.
- Coś się stało?
- Nieee, zmęczony jestem.
- Widać! Nawet nie wysuszyłeś włosów – wyciągnęłam rękę i poczochrałam mu już trochę przydługie włosy. – Niedługo będziesz wyglądać jak Winiar! – zaśmiałam się. – A tak a’propo! Kiedy dokładnie wyjeżdżamy i gdzie?
- Jutro wieczorem w Tatry. Myślałem nad morzem ale jest za zimno a nie wiem czy możesz latać samolotem więc … - wzruszył ramionami.
- Nie chcesz iść do Karola? – spytałam dokładnie przyglądając się mu. Przestał na chwilę jeść i spojrzał na mnie.
- Nie – uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest i wróciłam do jedzenia.
- Lecą „Listy do M.”?
- Tak – westchnęłam – Nienawidzę tego filmu!
- To porobimy coś innego! – zawołał i pochłonął szybko dwa pierogi. – Trzymaj! – powiedział przerzucając na mój talerz ostatnie trzy.
- Ale ja tego nie zjem!
- Musisz jeść! – zaśmiał się. – Dobra pomogę ci! – powiedział i zjadł właściwie wszystko.
Podczas gdy Bartek zmywał ja odpalałam laptopa. Nie wiem czemu ale kazał mi go włączyć. Rozsiadłam się na kanapie i czekałam na niego. Przyszedł po pięciu minutach i usiadł koło mnie kładąc sobie na kolanach laptopa. Włączył simsy i oznajmił mi, że musi się odstresować. Śmiałam się z niego ale patrzyłam co robi. Kiedy tylko gra mu się włączyła szybko stworzył jakiegoś sima i nazwał go imieniem swojego trenera. Wprowadził do jakiegoś domu, wybudował basen. Kazał swojemu simowi wejść do basenu po czym usunął drabinkę.
- Giń! – powiedział. Zaśmiałam się odchylając głowę do tyłu. Bartek spojrzał na mnie i sam zaczął się śmiać. Nie wytrzymałam i szybko pognałam do łazienki. Wróciłam po chwili i widząc zadowolenie na twarzy Kurka stwierdzałam, że sim już nie żyje. Podeszłam bliżej i miałam racje.
- Dobra koniec tego! – powiedziałam zamykając mu laptopa. – Aż tak cię trener wkurzył, że musiałeś go utopić?
- Tak! – wyszczerzył się do mnie. Wstał i odłożył laptopa na stolik. – Wiesz! Zwykle to przychodziłem do domu i przeklinałem ale przeczytałem w jednej książce, że dziecko w piątym albo szóstym miesiącu zaczyna słyszeć wszystko więc się powstrzymuję. – Wytrzeszczyłam oczy na niego i znów się zaśmiałam. Podeszłam do niego i przytuliłam.
- Ty biedaku! – zaśmiałam się znów. Bartek ścisnął mnie mocno. – Bo mnie udusisz! – mruknęłam próbując go odepchnąć.
- Mówią, że przytulanie uspokaja. Mają rację – zaśmiał się.                         
- Dobra! Koniec! – odsunęłam się od niego w końcu. – Idziemy spać! Powyłączaj tu wszystko – powiedziałam i poszłam się umyć.
Następnego dnia kiedy Bartek był na treningu ja pakowałam nas na wyjazd. Mieliśmy jechać dzisiaj i wrócić w środę po południu bo wieczorem Bartek znów miał trening dlatego nie było tego dużo. Przed południem wpadła do mnie Dagmara z dzieciakami. Pogadałyśmy trochę i około drugiej musiała uciekać robić obiad. Po piętnastej przyszedł Bartek. Od razu poszedł do łazienki nastawić pralkę z brudnymi rzeczami z treningu po czym przyszedł do kuchni po jedzenie. Gdy zjedliśmy on poszedł zanieść walizkę do samochodu a ja rozwieszałam pranie w łazience. Wyłączyłam choinkę z prądu wtedy przyszedł Bartek, wziął na ręce Felka podczas gdy ja się ubierałam. W końcu zamknęliśmy mieszkanie i zeszliśmy na dół. 

Bartek:
W połowie drogi Pola usnęła tak więc jedynym źródłem dźwięku w samochodzie była cicha muzyka lecąca z radia. Spojrzałem na szatynkę i uśmiechnąłem się do siebie. Była naprawdę słodka kiedy spała. Przypomniało mi się kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłem. Byłem pijany, ona też, ale nigdy nie zapomnę tego jak śmiała się ze wszystkiego co powiedziałem wtedy w dyskotece. Potem wypiliśmy jeszcze trochę drinków i kompletnie odlecieliśmy. Potem obudziłem się w moim mieszkaniu z nią u boku, kompletnie nagą tak jak ja. Podczas gdy ona się ubierała ja skorzystałem z okazji i spisałem sobie jej numer telefonu. Próbowałem się z nią kontaktować potem ale ona chyba nie chciała. Po kilku tygodniach spotkałem ją na hali, była na meczu razem z przyjaciółką ale też nie dane nam było porozmawiać spokojnie – głównie z jej winy. Potem dowiedziałem się że jest w ciąży ze mną i nie ma gdzie się podziać. Sam nie wiem co mnie skłoniło do tego, żeby pozwolić jej zamieszkać u mnie. Może to że się popłakała a ja – trochę wstyd się przyznać - nienawidzę widoku płaczącej dziewczyny albo to że w końcu ją spotkałem. Jasne nie wierzyłem, że to może być moje dziecko i zachowałem się jak się zachowałem ale w końcu została co nie? Podczas gdy ona mieszkała u mnie ja przebywałem na zgrupowaniu gdzie Kuba przekonał mnie, żebym dał jej szansę. Poprosiłem więc Michała, żeby powiedział Dagmarze, żeby miała na nią oko. Po powrocie czułem się nieswojo mieszkając z nią pod jednym dachem ona również. Zerwałem też wtedy z Natalią. W sumie dobrze. Już dawno chciałem się jej pozbyć a Pola mi to tylko ułatwiła. Powoli się poznawaliśmy a ja? Cóż … Zakochiwałem się w niej! Nie mogła pracować więc zajmowała się domem, żeby mi się odwdzięczyć za dach nad głową. Starała się a ja to doceniałem. Już nawet nie dbałem o to czy mnie wkręca z ta ciążą czy nie. Prosiłem, żeby to było moje dziecko, ale nawet gdyby nie było teraz nie pozwoliłbym jej odejść. Zapoznałem ją z chłopakami, moimi rodzicami, którzy są nią zachwyceni! Powoli dawałem jej jakieś znaki, że mi się podoba – przytulałem, całowałem gdy wychodziłem lub przychodziłem z treningu. Nie wiem co ona na to bo nigdy nie porusza tego tematu ale chyba nie ma mi tego za złe. Teraz bardzo dobrze się dogadujemy. Przywiązywałem się i do niej i do tego maleństwa w jej brzuchu. Nigdy nie zapomnę kiedy pierwszy raz pozwoliła mi go dotknąć i kiedy poczułem kopnięcie! Wtedy zdałem sobie sprawę, że naprawdę chcę wychować to dziecko i być z Polą! Dla niej zrezygnowałem z sylwestra w gronie przyjaciół i wyjazd w góry. Znajomy rodziców wypożyczył mi domek na te dwa dni. Zrobię wszystko, żeby je zapamiętała. 

Pola:
Poczułam, że ktoś mną lekko potrząsa. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Bartka. Westchnęłam i rozejrzałam się. Byliśmy już chyba na miejscu.
- Wstawaj! Już jesteśmy! – powiedział potwierdzając moje domysły. Odpięłam pasy i wyszłam z samochodu. Otworzyłam tylne drzwi i wzięłam Felka na ręce. Bartek w tym czasie wyjął walizkę z bagażnika po czym zamknął samochód. Przyjrzałam się domkowi, który był naprawdę śliczny! Bartek poszedł pierwszy i otworzył drzwi. Weszliśmy do środka i od razu uderzyło mnie ciepło bijące z kominka. Ktoś wcześniej go rozpalił. Odstawiłam Felka na podłogę i rozebrałam się.
- Ładnie tu! – przyznałam rozglądając się.
- Wiem! Czasami tu przyjeżdżam. – odwróciłam się do niego i posłałam mu uśmiech. „Przyjeżdżam” czyli, że Natalii tu nie przywiózł.
- Więc… - zaczęłam. Zmarszczył brwi zdejmując kurtkę i odwieszając ją.
- Więc co?
- Więc co zjemy na kolację? Głodna się zrobiłam!
- Myślałem, że ty coś zrobisz – zaśmiał się i poszedł gdzieś. Poszłam za nim i znaleźliśmy się w kuchni. – Z tego co wiem to coś powinno tu być – powiedział przeszukując szafki.
- Możemy zrobić jajecznicę– stwierdziłam zaglądając do lodówki.
- Jajecznica jest przypisana do śniadania geniuszu – zaśmiał się podchodząc do mnie. Wyprostowałam się i spojrzałam na niego.
- Nie będziemy stereotypowi jak wszyscy inni. Kroisz kiełbasę – powiedziałam. Zabraliśmy się za robotę. Połowę kiełbasy Bartek i Felek zjedli podczas krojenia. Zjedliśmy i poszliśmy się położyć.
Następnego dnia poszliśmy na spacer. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu i kupiliśmy makaron, sos, pizze i trochę słodyczy. Bartek powiedział, że dzisiaj on robi za kucharza.
- Zmęczona jestem! Nogi mnie bolą! – marudziłam siadając na ławce.
- No weź przejdziemy się jeszcze kawałek w tamtą stronę i wrócimy do domu – pokazał mi palcem gdzie mamy iść po czym odwrócił się do mnie.
- Nie ty dźwigasz kilku kilowe dziecko w brzuchu! No dawaj do domu! Zimno się zrobiło! Patrz jest już piętnasta! – Wyciągnęłam do niego rękę na której miałam zegarek. Popatrzył się na mnie ale dał za wygraną i wróciliśmy do domu.
Od razu wpadłam do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę dopiero potem się rozebrałam. Strasznie szczypały mnie nogi i policzki od tego mrozu. Bartek rozpakowywał zakupy a ja w tym czasie wytarłam Felka bo był cały mokry. Wróciłam do kuchni gdzie Bartek właśnie odstawiał czajnik na kuchenkę. Posłodziłam swoją herbatę i usiadłam przy stole.
- To o której będzie kolacja?
- Wieczorem. A teraz proponuję kanapki!
- Dobre i to – wzruszyłam ramionami. Kurek zrobił nam po dwie kanapki, które bardzo szybko pochłonęliśmy. Potem wsypaliśmy trochę karmy Felkowi.
Po godzinie dziewiętnastej Bartek zabrał się za robienie kolacji. Ja siedziałam w salonie przed telewizorem i oglądałam Kevina. Kurek co jakiś czas pytał się mnie co się dzieje w końcu przyszedł i oglądał ze mną.
- Czujesz? – spytałam spoglądając na niego.
- Co?
- Coś się spaliło chyba …
- Kurwa sos! – krzyknął. Zerwał się z kanapy i pognał do kuchni. Poszłam za nim i stanęłam w progu. Obserwowałam jak zdejmuje garnek z kuchenki, najpierw jeden potem drugi. – Wiesz … - zaczął spoglądając na mnie – chyba nici ze spaghetti. Makaron się rozgotował a sos przypalił. – Zaczęłam się śmiać. Uspokoiłam się dopiero kiedy napotkałam jego spojrzenie.
- Ok, ok! – Uniosłam ręce w obronnym geście. – Mamy jeszcze pizze co nie? Daj mi ją – podeszłam do niego. Bartek podszedł do lodówki i wyjął pizze. Ja włączyłam piecyk, żeby się nagrzał a on ją rozpakował. – Sierota! – dźgnęłam go w żebra. – Jak ty sobie radziłeś w tych Włoszech? – zaśmiałam się.
- Weź! Ja się już do niczego nie dotykam! – powiedział siadając przy stole. Kiedy w końcu piecyk się nagrzał włożyłam do niego pizze i poszliśmy do salonu oglądać Sylwester z Polsatem. Ja siedziałam sobie spokojnie z Felkiem na kolanach i oglądałam podczas gdy Bartek co pięć minut chodził do kuchni i sprawdzał czy nic się nie przypaliło. W końcu mogliśmy wyjąć pizze w piekarnika. Wzięliśmy talerze i sztućce i poszliśmy z tym do salonu. Bartek wziął jeszcze rok pomarańczowy i kieliszki do wina, rozlał do nich sok i dał mi jeden. Spojrzałam na niego pytająco.
- No co nie wolno ci pić alkoholu – uśmiechnął się i upił łyk a potem zabrał się za jedzenie. – Podoba ci się tu? – spytał po kilku minutach. Pewnie, żeby zagłuszyć Dodę, która właśnie śpiewała.
- Tak – zaśmiałam się. – Jest super!
- Przyjedziemy tu jeszcze! Ale to jak już mały będzie trochę większy, wtedy będziemy dłużej chodzić – uśmiechnął się.
- O nie! Ja dziękuję! Nawet jak urodzę nie mam zamiaru spędzać całego dnia na łażeniu po górach. To strasznie męczące! – Bartek zaczął się śmiać.
- Daj spokój! Chodzenie po górach jest fajne! Z resztą jak mały się urodzi i trochę podrośnie to może pojedziemy nad morze hmm?
- Jak będziesz mieć wolne to czemu nie – uśmiechnęłam się i upiłam łyk soku. – Mmm! Wiesz chyba już wybrałam imię!
- Tak? Jakie?
- Kacper! – uśmiechnęłam się szeroko.
- Kacper Kurek … Kacper … - zaczął mamrotać. Zmarszczyłam brwi i wbiłam w niego spojrzenie. – Ej! Fajnie! Podoba mi się! – podniósł swój kieliszek, zrobiłam to samo i stuknęliśmy się. – Za Kacperka! – zaśmiałam się. Po zjedzeniu pizzy przyszedł czas na ukochane słodycze Bartka. Rozsiedliśmy się wygodniej na sofie i zajadaliśmy się nimi. Gadaliśmy sporo, śmialiśmy się ze wszystkich wykonawców, których zaprosił Polsat i śpiewaliśmy razem z nimi. Pięć minut przed północą ubraliśmy się i wyszliśmy na taras. Po kilku minutach usłyszeliśmy z telewizora odliczanie. Zaczęliśmy odliczać razem z nimi a po chwili na niebie pojawiły się pierwsze fajerwerki.
- Czego sobie życzysz w nowym roku? – spytał mnie Bartek.
- Żeby wszystko było już dobrze. A ty?
- Nie powiem, bo się nie spełni – zaśmiał się.
- Świnia! – walnęłam go w rękę i oglądaliśmy dalej fajerwerki.
- Wiesz muszę ci coś powiedzieć ….


*****
Dodaję bo jednak ktoś to czyta mam nadzieję, że się spodobało :). Ładne imię wybrałam? :D.
Ech jutro do szkoły, tak mi się nie chce.
Pozdrawiam! 
Kolejny 15 października.