wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 17



Wstałam dzisiaj w wspaniałym humorze. Jest czternasty lutego i są moje dwudzieste urodziny. Chodziłam po mieszkaniu z uśmiechem na twarzy. Wszystko wokół było jakby żywsze, nawet Felkowi mój nastój się udzielał.
Około godziny dziesiątej wyszłam z Felkiem na spacer. Standardowo poszliśmy do parku. Słoneczko dziś świeciło od samego rana i nawet mimo tego piętnasto stopniowego mrozu było mi ciepło. Felek wyrywał mi się więc odpięłam smycz, żeby mógł się wybiegać. Zaśmiałam się gdy wskoczył w dość głęboką zaspę. Ludzie, którzy mnie minęli również się zaśmiali. Uśmiechnęłam się do nich, dziewczyna spojrzała na mój brzuszek a potem na moją twarz i również się szeroko uśmiechnęła. Podeszłam do ławki i przycupnęłam na niej. Posiedziałam tak z dziesięć minut a potem wstałam i zawołałam Felka. Zapięłam mu smycz i poszliśmy dalej.
Właśnie odgrzewałam dla nas obiad, Felek oczywiście nie odstępował mnie na krok i siedział przy mojej nodze. Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie od tyłu i całuje w policzek. Zgarbiłam się trochę uśmiechając szeroko.
- Wszystkiego najlepszego! – szepnął mi Bartek do ucha. Odwróciłam się do niego nadal uśmiechając. – Proszę! – powiedział wręczając mi wielki bukiet czerwonych róż i wielką czekoladę milki.
- Dziękuję! – rzuciłam mu się na szyję po drodze całując go w policzek. – Zakładam, że nie masz żadnego wazonu – zaśmiałam się.
- Nie no w salonie jakiś stoi, schowany – odpowiedział drapiąc się po głowie. Zaśmiałam się i poszłam do salonu. Rzeczywiście stał jeden wazon schowany głęboko w szafie. Wyciągnęłam go i po nalaniu wody włożyłam do niego bukiet. Postawiłam wazon na komodzie i wróciłam do kuchni gdzie Bartek już siedział przy stole, na którym stały dwa pełne talerze. Szybko zjedliśmy opowiadając sobie o dniu i poszliśmy do salonu. Usiedliśmy na kanapie i Bartek włączył telewizor, wypożyczył parę filmów na dzisiaj i pokupował bardzo dużo słodyczy.
- Aj! – złapałam się za brzuch. Bartek, który wkładał płytę do dvd odwrócił się w moją stronę.- Bartek chyba się zaczyna! – powiedziałam czując, że moje legginsy robią się mokre.
- Taa jasne! – zaśmiał się. Ostatnio udało mi się go dwa razy wkręcić, że zaczynam rodzić i teraz mi nie wierzy.
- Teraz nie żartuję! Serio rodzę! – powiedziałam lekko przerażonym głosem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mam zerowe pojęcie co mam robić!
- Co?! – wstał i podszedł do mnie, złapał mnie za brzuch. – Serio?!
- Tak! – Bartek pobiegł do sypialni i zaczął się po niej biegać tą i z powrotem pakując moje ubrania. Po kilku minutach wrócił.
 - Zaraz wracam! – powiedział, w jednej ręce trzymał torbę, a drugą złapał Felka z obrożę i wyszedł z domu. Skrzywiłam się bo złapał mnie bolesny skurcz. Co prawda lekarz ustalił termin gdzieś w połowie marca więc byłam pewna, że jeszcze jakiś miesiąc pochodzę z brzuchem. Zaczęłam ciężej oddychać i wtedy do mieszkania wpadła nasza sąsiadka. Usiadła koło mnie na kanapie i złapała za rękę, nic nie mówiła ale sama jej obecność sprawiła, że poczułam się lepiej.
- Zaraz przyjdzie Bartek i będzie po wszystkim – uśmiechnęła się. Ścisnęłam ją mocniej za rękę przy kolejnym skurczu, poklepała mnie po dłoni. Kilka minut później Bartek wraz z sąsiadką pomagali mi się ubrać. Z mieszkania wyprowadził mnie już tylko Bartek, na klatce minęliśmy się z mężem sąsiadki trzymającego Felka. Uśmiechnął się do mnie potrzepująco, próbowałam odwzajemnić gest ale wyszedł mi tylko jakiś grymas.
- Ale zrobił ci prezent na urodziny co nie? – Bartkowi bardzo dopisywał humor. Spojrzałam na niego spod byka.
- Jedź szybciej!
- Mogę wejść na porodówkę? – spytał spoglądając na mnie.
- W żadnym wypadku! – odpowiedziałam, Bartek przyśpieszył śmiejąc się na głos.
Trzydzieści dwie i pół godziny później czyli pół godziny po północy, szesnastego lutego przyszedł na świat Kacper. Urodził się trzy tygodnie przed terminem ale był zdrowy. Gdy tylko podali mi go, Kacperek przestał płakać i spojrzał się na mnie a ja nie wytrzymałam i popłakałam się. Pogłaskałam go po policzku jednym palcem, był taki malutki! Pokochałam go od razu!
- Jest śliczny! – uśmiechnęłam się do synka, którego trzymał Bartek. Widział go przez chwilę tuż po porodzie i pielęgniarka pozwoliła mu trochę go potrzymać, a zaraz potem musiał już wyjść. Przyszedł jednak z samego rana, zadzwonił do trenera z pytaniem czy może wziąć sobie wolne bo urodził mu się syn. Trener dał mu dziś wolne i pogratulował.
- Malutki jest nie? – na chwilę oderwał wzrok od Kacpra i spojrzał na mnie. Kiwnęłam głową nadal trochę nie wierząc, że już nie noszę małego pod sercem. Trochę mi w sumie tego brakowało. Wyciągnęłam rękę i pogłaskałam synka po rączce, chwilę potem mały złapał mój palec i trzymał mocno. – Dzwonili rodzice, mają jutro przyjechać.
- Ok – odpowiedziałam nie przestając się uśmiechać. Wiele czytałam, że kobiety po porodzie zapominają o bólu co wcale nie jest prawdą. – Poradzisz sobie przez te kilka dni? – spytałam patrząc na niego z powątpieniem. Znałam jego zdolności kulinarne, bałam się że spali dom.
- Dam radę. To tylko kilka dni – uśmiechnął się. – Będę się żywić kanapkami, a co do prania to poproszę jutro mamę o pomoc – zaśmiał się cicho. Mały coś mruknął i zaraz potem zaczął płakać. Domagał się jedzenia. Bartek podał mi Kacpra całując go w czoło – Pójdę coś zjeść – powiedział całując mnie w policzek i wyszedł. Uśmiechnęłam się i w spokoju nakarmiłam małego. Był taki podobny do Bartka, tylko nos i uszy miał po mnie, bo o wiele mniejsze niż ma Bartek.
Szatyn spędził w szpitalu cały dzień. Pielęgniarka musiała go wyganiać bo nie chciał wyjść. Następnego dnia przyszedł z samego rana jak spałam, a potem około godziny piętnastej razem ze swoimi rodzicami i bratem.
- Podobny do ciebie Bartek! – powiedziała pani Iwona kołysając trochę marudzącego Kurka juniora. Kuba stał koło matki i trzymał Kacpra za rączkę.
- No! Mam nadzieję, że się wysypialiście bo teraz będzie trudno – zaśmiał się pan Kurek.
- Noo, my to przez dwa lata nie wysypialiśmy się jak Bartek był mały. – Dodała pani Kurek.
- Mamo! – jęknął Bartek, a ja z Kubą się zaśmialiśmy. Potem przez kilkanaście minut pani Iwona opowiadała mi co Bartek robił jak był mały. Ten błagał ją żeby przestała go kompromitować przede mną ale kobieta nic sobie z tego nie robiła.
Posiedzieli ze mną aż do końca widzeń. Bartek pożegnał się ze mną całując mnie w policzek, a małego w czółko. Byłam tu drugi dzień a miałam ochotę już stąd wyjść. Tęskniłam za mieszkaniem Bartka i za Felkiem, który co rano wskakiwał nam do łóżka i czasami budził nas liżąc po twarzy nawet za tym wielkim bałaganem, który jakimś cudem robił Kurek, a który potem ja zawsze sprzątałam mimo iż zawsze mu mówiłam, że tego nie zrobię.
Dwudziestego piątego lutego w końcu wypuścili nas do domu. W końcu będę mogła zasnąć we własnym łóżku. Oczywiście Bartek nie pozwolił mi dźwigać ani torby ani nosidełka. Sam wszystko zaniósł do samochodu a potem do mieszkania. Na szczęście pozwolił mi otworzyć drzwi bo sam by sobie nie poradził. Weszliśmy w głąb mieszkania. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, że dom jest czysty a zaraz potem poczułam jak Felek na mnie wskakuje, był już tak wielki, że sięgał mi do połowy uda. Pogłaskałam go po głowie i zepchnęłam z siebie. Poszłam do salonu gdzie Bartek stał z małym.
- Witaj w domu  Kacper! – powiedział kiedy tylko do nich dołączyłam. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął. Odwzajemniłam gest i zaczęłam rozbierać Kacpra. Po chwili przy moim boku usiadł Felek i z zaciekawieniem przyglądał się mojemu synowi. – To Kacper, mam nadzieję, że go polubisz bo z nami zostaje – zaśmiał się Bartek drapiąc psa za uchem. Pozwoliliśmy mu podejść bliżej do Małego, żeby zaspokoił swoją ciekawość i powąchał go. Gdy już skończył położył swój łepek na kanapie i tak siedział.
O dziwo do końca dnia Kacper nie sprawiał nam, żadnych kłopotów. Wykąpaliśmy go, a potem ja go nakarmiłam. Kiedy zaczęłam go karmić Bartek wyszedł z sypialni za co byłam mu poniekąd wdzięczna bo trochę się wstydziłam. Potem Kurek zgasił światło, a ja zapaliłam lampkę, i położył Małego do łóżeczka. Podeszłam do niego i patrzyliśmy się jak śpi.
- Wart był tego wszystkiego – szepnęłam zadzierając głowę do góry, żeby spojrzeć na Bartka.
- Tak – powiedział przytulając mnie od tyłu i całując w czubek głowy. – Dziwnie się ciebie przytula bez brzucha – zaśmiał się cicho. Wywróciłam oczami. Wyswobodziłam się z jego objęć i zaciągnęłam do kuchni gdzie zrobiliśmy sobie kolację. Po tym jak już zjedliśmy poszliśmy do salonu obejrzeć jakiś film ale nie na długo, Kacper się przebudził i musiałam do niego iść. Trochę bałam się go podnosić bo był taki malutki i kruchy, że myślałam, że coś mogę mu niechcący zrobić. Kiedy ponowie udało mi się go uśpić poszłam się umyć. Jak wróciłam to Bartek siedział przy łóżeczku razem z Felkiem. Podeszłam do szatyna i położyłam mu rękę na ramieniu. Obejrzał się.
- Łazienkę masz już wolną, nie siedź długo jutro masz trening. – Powiedziałam, ten tylko kiwną głową i dźwignąwszy się na nogi poszedł do łazienki. Położyłam się i bardzo szybko zasnęłam.
W nocy mieliśmy pobudkę prawie co dwie godziny. Bartek wstawał do niego za każdym razem i nawet go przewijał ale kiedy nad ranem nie dawał już spać przeniósł się na kanapę. Rano zrobiłam nam śniadanie, a potem razem wyszliśmy z mieszkania. Bartek na trening ja na spacer.
Kolejne dni były dla nas trochę ciężkie. Musieliśmy się przyzwyczaić do nowej sytuacji ale nigdy wcześniej nie było między mną a Bartkiem lepiej. Sami nawet nie wiedzieliśmy kiedy minął miesiąc! 
- No śpij! - jęknęłam kołysząc małego i chodząc po pokoju w te i z powrotem. Dzisiaj coś stało się Kacprowi i cały dzień marudzi. Ledwo co wypchnęłam Bartka za drzwi, upierał się że zostanie i mi pomoże ale widziałam, że z wielką ulgą wychodzi na trening. Już mnie tak ręce bolały! To nie prawda co mówią, że dziecko to TYLKO wielkie szczęście. Oczywiście jest przeogromnym szczęściem ale nie wtedy kiedy całą noc i dzień marudzi, a ty musisz jakoś postarać się go uspokoić. W końcu zrezygnowana wsadziłam go do wózka i zaczęłam kołysać. Też nic. W końcu ubrałam go i wyszłam na dwór bo i Felek zaczął zwracać na siebie uwagę. Bartek i tak miał wrócić dopiero o dwudziestej więc musiałam jeszcze sama pocierpieć dwie godziny. Było ciemno i w parku nie było prawie nikogo co było trochę dziwne. Oczywiście nie licząc tego kogoś za mną. Przywiązałam smycz Felka do wózka, a następnie pochyliłam się nad Kacprem, żeby poprawić mu czapeczkę i wtedy też poczułam ostry ból z tyłu głowy i straciłam przytomność... 


****
Witam ponownie :D Boooże dziękuję wam za te komentarze pod ostatnim postem! :* 
Macie Kacpra! 
Nie wiem czy 5 dodam rozdział bo na razie go nie napisałam ale postaram się! Chyba, że znów zawalą mnie sprawdzianami w szkole.
Pozdrawiam!

niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 16



- Jak to z nim rozmawiałeś? – spytałam robiąc krok do przodu. – O czym?
- O was – wzruszył ramionami. Powiedział to takim obojętnym głosem, że aż serce mnie zabolało. – Powiedział, że wasza znajomość idzie w dobrym kierunku.
- Jakim kierunku?! Nic nas nie łączy! – coraz bardziej się denerwowałam.
- Spotykacie się i się całowaliście …
- A my ze sobą spaliśmy! – przerwałam mu szybko. – I to ON mnie pocałował! – podkreśliłam, już mnie wkurzał. Ciągle gada, że się całowaliśmy. Dla mnie to nic nie znaczyło, a Paweł niech sobie myśli co chce! – A poza tym ostatnio powiedziałeś mi, że mnie kochasz. – Między nami nastała głucha cisza, którą przerwał mój telefon.
- Odbierz – powiedział.
- Nie! Rozmawiamy! – wtedy szatyn wziął mój telefon i odebrał.
- Halo? Kto mówi? – zmarszczył brwi i zastanawiał się nad czymś przez ułamek sekundy jakby próbował sobie coś przypomnieć.
- Kto to? – spytałam.
- Jan Wojciechowski? – powtórzył. Szczęka mi opadła, czemu ojciec do mnie dzwoni?! – Pola nie chce z państwem rozmawiać! – powiedział trochę zdenerwowany. Nagle poczułam się słabiej a przed oczami pojawiły mi się czarne plamy, przytrzymałam się krzesła o mało go nie przewracając. Bartek widząc to szybko odłożył telefon i przytrzymał mnie. – Wszystko w porządku?
- Tak – odpowiedziałam słabo. Kurek pomógł mi usiąść i zaraz potem wciskał mi do ręki szklankę z wodą. Wypiłam ją szybko ale i tak nadal źle się czułam, zrobiło mi się duszno. Bartek nagle wybiegł z kuchni a gdy się w niej ponownie pojawił miał już ubraną kurtkę, w jednej ręce trzymał moją a w drugiej kluczyki od samochodu. Pomógł mi się ubrać, mimo moich protestów, że zaraz mi przejdzie, i zaciągnął do samochodu. Kilkanaście minut później byłam już badana przez lekarza.
Gdy po trochę ponad dwóch godzinach wróciliśmy do domu, Bartek od razu kazał mi się położyć do łóżka. Moje złe samopoczucie wynikło z tego, że tak się zdenerwowałam. W ciąży niestety wszystko się odczuwa inaczej. Nie chciałam się kłaść ale Bartek popatrzył na mnie takim wzrokiem, że już bez słowa ruszyłam do sypialni. Położyłam się i zaraz na łóżko wskoczył Felek. Spojrzał na mnie smutnymi oczami a potem położył głowę na moich nogach. Zaczęłam drapać go za uszami. Kilka minut później do sypialni wszedł Bartek trzymając w dłoniach parujący kubek. Postawił go na szafce nocnej i przysiadł na brzegu łóżka.
- Przepraszam … - zaczął.
- Po co on dzwonił? – przerwałam mu. Zamyślił się na chwilę, bardzo się przejął moim zasłabnięciem. – Mój ojciec – podpowiedziałam.
- A! Nie wiem – wzruszył ramionami. – Kazał tylko oddać ci telefon bo musi z tobą pomówić, to mu powiedziałem, że nie chcesz z nim rozmawiać. Chciałaś? – spytał szybko.
- Nie – pokręciłam głową. Po chwili zaśmiałam się.
- Z czego się śmiejesz? – też się lekko uśmiechnął.
- Chyba wiem po co dzwonił. – spojrzał na mnie ciekawskim wzrokiem. – Babcia Apolonia, jego matka – uściśliłam – zawsze przyjeżdża do nas na moje urodziny, które niedługo będą. Pewnie chciał, żebym chociaż na ten dzień wróciła do domu i żebyśmy bawili się w szczęśliwą rodzinkę. – Westchnęłam. – Chyba będę musiała zmienić numer. A z babcią sobie sama porozmawiam jak tylko mały się urodzi.
- Masz, wypij – powiedział podając mi kubek po kilku minutach milczenia, uśmiechnęłam się odbierając go od niego. – Ciebie i Pawła naprawdę nic nie łączy? – spytał niepewnie. Westchnęłam i odłożyłam kubek.
- Tak, naprawdę. Nie wiem czemu wierzysz Natalii! Nie widzisz, że ona próbuje się mnie pozbyć? – Nie odpowiedział. – Nie kłóćmy się o nich, ok? – spytałam łapiąc go za rękę. Kiwnął w odpowiedzi głową uśmiechając się do mnie lekko. – Podasz mi telefon? – wstał i poszedł na korytarz gdzie leżała moja torebka, wrócił szybko i mi go podał. Weszłam w kontakty i pokazałam mu jak usuwam numer Pawła. Zaśmiał się i zrobił to samo z numerem Natalii. – Jeżeli chcesz to nigdy więcej nie spotkam się z Pawłem.
- Chcę – odpowiedział cicho nie patrząc nawet na mnie. Przesunęłam się na łóżku tak, że teraz siedziałam koło niego i wtuliłam się w niego. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum, które coraz bardziej uwielbiałam. Bartek dopiero po kilku sekundach zareagował i również mnie przytulił, zaraz potem między nas wepchnął się Felek. Zaśmialiśmy się oboje z Bartkiem.
- To co zrobisz na kolację?
- Co? – spytał odsuwając się trochę ode mnie.
- Ja nie mogę się przemęczać – zażartowałam rozkładając się na łóżku. – Tylko tym razem niczego nie przypal ok? – zaśmiałam się na wspomnienie z Sylwestra.
- To może zrobię kanapki – zaśmiał się i położył koło mnie. Leżeliśmy tak bardzo długo rozmawiając. Chyba znów było między nami ok. Mam przynajmniej taką nadzieję.
Kiedy wstałam obok na łóżku gdzie normalnie śpi Bartek stała taca ze śniadaniem i liścikiem, że wyszedł już na trening, wcześniej wyprowadzając Felka na krótki spacer. Tak więc do jakiejś godziny dziesiątej miałam z głowy wychodzenie z nim na dwór. Czytałam dalej i dowiedziałam się że Dagmara przyjdzie do mnie o dziewiątej, westchnęłam i opadłam na poduszki, zaraz potem chwyciłam budzik, który wskazywał kilka minut po dziewiątej. Minęło kilka sekund i usłyszałam dzwonek do drzwi i szczekanie Felka. Podniosłam się i powlokłam otworzyć drzwi. Wpuściłam Dagę, która trzymała Antosia na rękach i zaprowadziłam do kuchni gdzie wstawiłam wodę na herbatę. Przyniosłam z sypialni swoje śniadanie i postawiłam je na stole.
- Chcesz trochę? – spytałam.
- Nie jadłam niedawno. – Odmówiła. – A ty siadaj! Z tego co wiem to byłaś wczoraj w szpitalu.
- Oj tam, źle się poczułam. Bartek trochę przesadza. – Dagmara zaśmiała się.
- A jak jest między wami? Pogodziliście się? Kiedy ślub? – zasypywała mnie pytaniami. Roześmiałam się przy tym ostatnim.
- Tak pogodziliśmy się. Mam nadzieję, że już się nie pokłócimy. A co do ślubu to nie licz na razie na to – pogroziłam jej palcem wstając, po kilku sekundach stawiałam na stole dwa kubki gorącej herbaty.
- Na razie! Czyli, że coś jest na rzeczy! – Uśmiech jej nie schodził z twarzy. – Widzisz mówiłam, że będzie dobrze.
- Czepiasz się! Tak mi się powiedziało!
- Przecież on cię kocha. – Nic jej na to nie odpowiedziałam. Zmarszczyła brwi i nachyliła się do mnie prawie, że zgniatając Antosia. Odsunęła się. – Nie mów mi, że ty go nie kochasz!
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami, zrobiło mi się strasznie wstyd chociaż nie wiem czemu.
- Jak to nie wiesz czy go kochasz?
- Nigdy nie miałam chłopaka! Nie wiem – odpowiedziałam jej i wstałam, podeszłam do jednej z szafek i wyciągnęłam ciastka, które postawiłam na stole i zabrałam się za swoje śniadanie. Na szczęście Dagmara nie ciągnęła dalej tego tematu. Posiedziała ze mną aż do momentu aż przyszedł Bartek. Pożegnałyśmy się i wzięłam się za robienie obiadu ale Bartek jak to Bartek – zabronił mi.
- Nie jestem chora!
- Lekarz kazał ci odpoczywać – powiedział łapiąc mnie za ręce, żebym niczego nie zaczęła robić.
- No weź! Robienie obiadu aż tak nie męczy! – Bartek puścił mnie ale tylko na chwilę. Zaraz poczułam, że łapie mnie pod kolanami a gdy już myślałam, że upadnę jego ręka znalazła się na moich plecach. – Co ty robisz? – spytałam gdy on wynosił mnie z kuchni i kładł na kanapie w salonie. Przykrył mnie kocem i podał pilota.
- Siedzisz i oglądasz powtórki seriali! – powiedział i wrócił do kuchni. Odprowadziłam go wzrokiem i zaczęłam się śmiać gdy zniknął w kuchni. Nagle jego głowa wychyliła się i wtedy przestałam się śmiać ale gdy zniknęła znów zaczęłam się śmiać. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać.
Przebudziłam się bo Bartek zaczął mnie wołać, że obiad gotowy. Wstałam więc powoli i poczłapałam do kuchni przecierając zaspane oczy. Nie wycelowałam dobrze przy skręcaniu do kuchni i wpadłam na ścianę. Potem zamiast oczu rozcierałam bolące ramię. Siadłam do stołu i zabrałam się za jedzenie, które wyszło Bartkowi nadzwyczaj dobrze.
- Dzwonił ktoś do ciebie.
- Kto? – spytałam dmuchając na łyżkę z zupą by ją trochę ostudzić.
- Paweł. Mówił, że byliście umówieni i nie przyszłaś… - spojrzałam na niego. Zupełnie o tym zapomniałam!
- Tak! Chciałam sobie z nim pogadać na temat tego co zrobił i powiedzieć mu żeby się ogarnął i potem pogadać z tobą ale wczorajsze zamieszanie ze szpitalem i potem to wszystko… - westchnęłam – Wyleciało mi z głowy ale to dobrze. Bo i tak się dogadaliśmy co nie – uśmiechnęłam się do niego. Kurek odwzajemnił gest. – A coś mu mówiłeś?
- Żeby się odpierdolił – powiedział całkiem poważnie a potem oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Zjadłam szybko swoją porcję i poprosiłam o dokładkę. Potem gdy już Bartek pozmywał, chciałam ja to zrobić ale mi nie pozwolił, poszliśmy do salonu i zaczęliśmy grać w karty rozmawiając przy tym. Bartek trochę nabijał się z Pawła i Natalii a potem zszedł na temat treningów i dziecka. Słuchałam go ale byłam trochę nieobecna. Nadal zastanawiałam się po co ojciec mógł do mnie dzwonić.- Ej! – pomachał mi przed twarzą swoją wielką dłonią.- Ziemia do Poli! Coś ty taka zamyślona? – Westchnęłam i odłożyłam talię na stolik.
- Zastanawiam się czego mógł chcieć ode mnie ojciec.
- Po co się tym zadręczasz? Zapomniałaś już co ci zrobili?
- Tak wiem ale to mój ojciec! – spojrzałam na okno, za którym szalała śnieżyca.
- Zmienisz numer! – powiedział. Spojrzałam na niego marszcząc brwi. – Tak! Nie będzie do ciebie wydzwaniał ani on ani Paweł ani Natalia! Może w końcu będziemy mieli spokój.
- Jeszcze niedawno mówiłeś mi że to moi rodzice i pytałeś się czy za nimi tęsknię!
- Dobra spokojnie! – ścisnął mnie za rękę a zaraz potem przysunął się bliżej i mnie przytulił. Teraz po tym co mi powiedział, chyba nigdy nie wypowiem tych słów, trochę dziwnie się czuję w jego obecności. Jemu wyraźnie zależy na tym by mnie przytulać, trzymać za rękę po prostu być przy mnie a ja nadal nie wiem czy czuję do niego coś więcej czy tylko … Sama nie wiem, przywiązanie?
- Masz rację! Zmienię numer! Jak jutro będziesz wracał z treningu to kupisz mi starter. – Zamilkliśmy na trochę. – Ale nic nie mówił po co dzwoni?
- Poola!
- Dobra już – zaśmiałam się lekko ale nadal nie dawało mi to spokoju. Kacper kopnął mnie właśnie i to chyba najmocniej jak do tej pory, gdzieś w okolicach żeber po prawej stronie. Złapałam się tam i zaraz dłoń Bartka też tam powędrowała. – Mocno kopie – mruknęłam.
- Może walnął cię ręką – zaśmiał się. – Dobra idę! – powiedział podnosząc się. Zmarszczyłam brwi.
- Gdzie?
- Dokończyć składać łóżeczko. Idziesz mi pomóc? – spytał wyciągając dłoń w moją stronę. Chwyciłam się jej i wstałam z lekkim trudem bo zachwiałam się ale Bartek złapał mnie. Poszliśmy do sypialni, a zaraz za nami Felek, i zaczęliśmy składać, ledwo co rozpoczęte, łóżeczko.
                                                       ***
Bartek:
Następnego dnia tuż po treningu postanowiłem iść do Natalii wypytać się coś więcej o Pawła. Chłopaki śmiali się ze mnie, że Pola pewnie tak krótko mnie trzyma skoro się tak śpieszę ale ich uwagi wlatywały mi jednym a wylatywały drugim uchem. Zapakowałem rzeczy do torby, pożegnałem się z resztą chłopaków i prawie, że wybiegłem na parking. Rzuciłem torbę na miejsce pasażera i odpaliłem silnik. Kilkanaście minut później byłem już pod blokiem Natalii. Stanąłem przed drzwiami i zastanawiałem się co właściwie ja tu robię. Czy aż tak bardzo chce wiedzieć coś o tym debilu?! Już miałem dzwonić kiedy ktoś wyszedł z bloku. W ostatniej chwili złapałem drzwi i wślizgnąłem się do środka. Przeskakując co dwa stopnie szybko znalazłem się na czwartym piętrze i zapukałem do jej drzwi. Na początku nikt nie otwierał więc zapukałem ponownie, tym razem o wiele głośniej. Odczekałem kilkanaście sekund i drzwi się otworzyły. To co zobaczyłem kompletnie mnie zszokowało. Nie otworzyła Natalia tylko Paweł, na dodatek w samych slipach. Spojrzałem w głąb korytarza gdzie z sypialni, w której nie raz sypiałem, wyszła Natalia owinięta w prześcieradło.
- Bartek?! – prawie, że krzyknęła. Sam nie wiedziałem co robię, w jednej chwili przepchnąłem się obok Pawła i wszedłem do mieszkania.
- Tak, Bartek. Chciałem pogadać ale widzę, że już wszystko się wyjaśniło. – Mój głos był opanowany choć miałem ochotę wykrzyczeć jaką jest kurwą i oszustką. I to samo tyczyło się Pawła. – Wiesz co?! Myślałem, że chodź trochę się zmienisz ale nie! Po prostu nie mam ochoty z tobą więcej rozmawiać ani cię widywać. Jesteście oszustami! – Spojrzałem też na jej chłopaka? kochanka? – Jeżeli jeszcze raz zobaczę którekolwiek z was koło Poli nie ręczę za siebie!
- Ale Bartuś to nie tak! To tylko chwila słabości! Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie! – Prychnąłem, brakowało tylko, żeby padła przede mną na kolana. Spojrzałem na Pawła, który kompletnie nie wiedział co powiedzieć. Widocznie dla niego to nie była „chwila słabości”.
- Nie poniżaj się. Jesteś strasznie zakłamana – powiedziałem, chodź miałem ochotę jej wygarnąć. – Pamiętaj! Jeszcze raz zobaczę was jak się kręcicie koło Poli albo naszego mieszkania to zadzwonię na policję! A ty! – zwróciłem się tym razem do milczącego bruneta – Też kłamiesz! Próbowałeś oszukać Polę i oszukałeś mnie o swoich uczuciach do niej!
- Bartuś!
- Zamknij się kurwa! – Wrzasnąłem i po tych słowach po prostu wyszedłem z mieszkania nie zważając na krzyki i błagania Natalii. Wsiadłem w samochód i wróciłem prosto do domu. 
                                                          ***
Pola:
Styczeń szybko się skończył i przyszedł luty, nie mniej zimny i śnieżny przez co już kompletnie nie wychodziłam z domu nie licząc kilkunasto minutowych spacerów wokół boku z psem. Niedawno wybraliśmy się z Bartkiem na zakupy i pokupowaliśmy parę ubranek dla małego, łóżeczko skręcone stoi w naszej sypialni a wózek upchaliśmy w salonie.
Skończyłam sprzątać i padłam zmęczona na kanapę. Bartek wyjechał do Rzeszowa na mecz i wraca dopiero jutro a ja nie mam już co ze sobą zrobić. Umyłam wszystkie okna, dokładnie odkurzyłam, umyłam podłogę, zrobiłam pranie, poskładałam i poukładałam po pięć razy wszystkie ubrania a jest dopiero szesnasta. Dagmara nie może przyjść bo siedzi w domu z chorym Antosiem, Paulina pojechała do swoich rodziców, Olka się uczy, a ja nie mam co robić. Chociaż mogłabym coś zrobić. Już nie raz o tym myślałam ale jednak odkładałam telefon. Do teraz zastanawiam się czego ode mnie chciał. Gadaliśmy na ten temat z Bartkiem i stwierdził, że skoro oni mnie wyrzucili z domu jak ja ich potrzebowałam to teraz powinnam zrobić podobnie ale chyba tak nie potrafię. 
Z powodu wielkiej nudy znów zaczęłam czytać Harry’ego Pottera, którego Bartek bardzo lubi i ma wszystkie książki. Czytałam do późna. Gdy się obudziłam byłam wtulona w Bartosza. Przetarłam oczy i spojrzałam w górę. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Heej! Jesteś, tak mi się nudziło!
- Wow! Nawet nie liczyłem, że przywitasz mnie z takim entuzjazmem! – zaśmiał się. – Myślałem, że zrobisz imprezę. Przychodzę a tu wysprzątane na błysk.
- Dziewczyny nie mogły przyjść to zrobiłam porządki. – Uśmiechnęłam się ale zaraz potem znów się skrzywiłam. Nie dość, że mały mnie znów kopnął to jeszcze złapał mnie skurcz. Bartek szybko zareagował.
- Co jemy? – pytał rozmasowując mi nogę.
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Dawno przyjechałeś?
- Jakąś godzinę temu. – odpowiedział uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłam gest i sama nie wiem czemu ale przysunęłam się do niego i mocno przytuliłam. – Kocham cię Pola. – Powiedział całując mnie w czubek głowy. Nie odpowiedziałam mu, wiedząc jak bardzo go to boli.

***
Przepraszam za małe opóźnienie, miałam nie dodawać bo nie widziałam zainteresowania ale ... Rozdział trochę dłuższy niż zwykle :). No, a co do następnego rozdziału to mam dla Was niespodziankę bo pojawi się ktoś jeszcze :D.
Pozdrawiam! 

środa, 5 listopada 2014

Rozdział 15



Chodziłam po mieszkaniu nie mogąc znaleźć sobie zajęcia. Bartek wyszedł kilka godzin temu i do tej pory nie wrócił. Próbowałam się do niego dodzwonić ale nie odbiera, kilkadziesiąt już razy wybierałam numer Dagmary, Pauliny czy Olki ale ostatecznie rezygnowałam. Po pierwsze nie chciałam ich obarczać moimi problemami, a pytając się czy jest u nich przypadkiem Kurek na pewno by się zorientowały, że coś jest nie tak, a po drugie bałam się że jeśli zadzwonię Bartek obrazi się jeszcze bardziej.
Trochę pobolewał mnie brzuch więc postanowiłam chociaż na chwilę usiąść, włączyłam telewizor i przełączyłam na wiadomości. Bałam się że Bartek zrobi coś głupiego. Sięgnęłam po telefon i znów wybrałam Jego numer. Kilka sygnałów i włączyła się automatyczna sekretarka. Odłożyłam telefon na stół i położyłam się na kanapie. Czekałam dotąd aż zasnęłam.
Obudziło mnie szczekanie Felka. Przetarłam oczy i rozejrzałam się. W kuchni paliło się światło. Podniosłam się szybko co jak zawsze źle się kończyło bo od razu usiadłam łapiąc się za głowę. Przeczekałam chwilkę i odrzuciłam koc, którym byłam przykryta, choć się nie przykrywałam jak się kładłam, i poszłam do kuchni. Kiedy stanęłam w drzwiach Bartek odwrócił się w moją stronę. Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć ale ten mnie uprzedził.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić. – powiedział wstając od stołu. Zgarnął okruszki i wysypał je do zlewu.
- Czekałam. Gdzie byłeś? – spytałam podchodząc do niego. Stał nadal plecami do mnie więc nie widziałam jego wyrazu twarzy. Nie czułam też od niego alkoholu więc nie poszedł pić.
- Powinnaś spać. – Odpowiedział zamiast tego. Westchnęłam.
- Bartek, proszę porozmawiajmy – położyłam mu rękę na ramieniu. Odsunął się szybko ale tym razem spojrzał na mnie.
- Przemyślałem to wszystko …
- Ja ..
- Nie będę cię trzymał pod kluczem. Nie będę też ci wybierał znajomych. Możesz robić cokolwiek zechcesz ale nie baw się ze mną. – Mówił to takim przepełnionym smutkiem głosem, że w moich oczach znów zaszkliły się łzy. Zamrugałam kilka razy ale i tak nie pomogło, chwilę później po moich policzkach płynęły już łzy. – Idź się połóż. – powiedział wychodząc. Stałam tak przez chwilę po czym szybko otarłam łzy wierzchem dłoni i wyszłam z kuchni gasząc światło. Chciałam ponownie położyć się na kanapie ale Bartek zajął już miejsce. Zgasił również telewizor, świeciła się tylko choinka. Poszłam do sypialni, potykając się o jeden ze szczebelków porozrzucanych na podłodze. Zapaliłam lampkę i przebrałam się szybko w pidżamę po czym położyłam się pod kołdrą. Długo jeszcze leżałam zanim ponownie zasnęłam.
Gdy ponownie się obudziłam było coś około dziewiątej. Poszłam do łazienki a potem do kuchni. Bartka nie było ale Felka też nie więc pewnie z nim wyszedł. Chciałam zadzwonić ale bałam się że i tak nie odbierze. Zajrzałam do lodówki i wyciągnęłam jogurt truskawkowy, który przelałam do miski dodając płatków czekoladowych. Gdy usiadłam do stołu drzwi otworzyły się i zaraz przy mojej nodze znalazł się Felek.
- Cześć mały! – pogłaskałam go po głowie. Był cały mokry więc wstałam z zamiarem wytarcia go.
- Felek chodź! – usłyszałam głos Bartka i psiak pobiegł szybko do niego więc ja wróciłam do śniadania. Ciągle myślę nad tym co mi wyznał. Pierwszy raz ktoś mi coś takiego powiedział, nie miałam pojęcia jak mam się zachować. Cze odruchowo powiedzieć to samo albo coś podobnego? Rodzice mi samej nie poświęcali tak dużo uwagi, bardziej interesowały ich moje oceny. Chcieli, żebym poszła w ślady ojca i przejęła po nim interes.
Wstałam i poszłam umyć miskę, potem poszłam do pokoju po jakieś ubrania. Na podłodze zastałam Bartka składającego uparcie łóżeczko.
- Pomóc ci? –spytałam.
- Nie sam sobie poradzę. – odpowiedział. Podeszłam więc do szały, wyciągnęłam pierwsze lepsze ciuchy i poszłam do łazienki się przebrać. Akurat zakładałam legginsy kiedy zadzwonił mój telefon. Szybko naciągnęłam jeszcze bluzkę i wybiegłam z pomieszczenia. Telefon leżał w kuchni na stole, poślizgnęłam się na płytkach ale na szczęście się nie przewaliłam, odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Halo?
- Bardzo jesteś zajęta? – usłyszałam wesoły głos Dagmary.
- Nie.
- To wpadnij na kawę, dziś Antek chyba ma dobry dzień bo od rana jest strasznie grzeczny. Spokojnie pogadamy, hmm? – spytała.
- Dobra, będę niedługo – zgodziłam się. Wróciłam do łazienki gdzie jeszcze wyszczotkowałam zęby i związałam włosy w wysokiego kucyka, a następnie poszłam do Bartka. – Idę do Dagmary. Wrócę na czternastą to zrobię obiad.
- Odwiozę cię. – powiedział wstając.
- Nie musisz, przejdę się.
- I tak cię odwiozę – minął mnie. Poszłam za nim. Ubraliśmy się i wyszliśmy. Znów padał śnieg i wiał silny wiatr, strasznie srogą mamy w tym roku zimę. Nie wiem czy Bartek odwozi mnie ze względu na pogodę czy chce po prostu sprawdzić czy nie pójdę spotkać się z Pawłem?
- Idziesz ze mną? – spytałam go kiedy zatrzymał samochód przed domem Winiarskich.
- Nie, wracam. Felek został sam – odpowiedział nie patrząc na mnie. Kiwnęłam głową i wyszłam z samochodu. Kurek odjechał dopiero wtedy kiedy weszłam do środka.
- Hej! – przywitałam się z Dagą i odwiesiła kurtkę na wieszak.
- Hej wchodź – cmoknęła mnie w policzek i przeszłyśmy do kuchni gdzie już czekała na mnie gorąca herbata i domowej roboty muffinki. Usiadłam przy stole i od razu wzięłam jedną.
- Gdzie masz męża i dziecko? – spytałam się kiedy usiadła koło mnie.
- Poszli lepić bałwana, a Antek śpi na górze. No i jak wrażenia po pierwszym meczu?
- Daj spokój. Pokłóciliśmy się – ledwo zdążyłam to powiedzieć i wybuchnęłam płaczem.
- Ej co jest? – spytała przysuwając krzesło i przytulając się do mnie. Pozwoliła mi się wypłakać. Gdy się uspokoiłam opowiedziałam jej o naszym Sylwestrze w górach, potem o spotkaniu z Pawłem i pocałunku, w końcu o kłótni z Bartkiem i jego wyznaniu. – Serio powiedział ci że cię kocha? – spytała zadowolona odsuwając się ode mnie na chwilę. Spojrzałam na nią, jej twarz zdobił szeroki uśmiech. – To wspaniale! Teraz wam się wszystko ułoży! – przytuliła mnie ponownie.
- Chyba nie zrozumiałaś. Bartek się obraził! Myśli, że jestem z Pawłem, że bawię się nim!
- Tak, zrozumiałam cię doskonale! Kurek ma większe humory niż baba w ciąży. – spojrzała na mój brzuch a ja uniosłam jedną brew. – Sorki! Zobaczysz za kilka dni mu przejdzie – machnęła ręką.
- Już to widzę, nie chce ze mną gadać. – pociągnęłam nosem. Dagmara wstała i przyniosła mi chusteczki. – Dzięki – wzięła jedną i wytarłam oczy. – Już było między nami tak fajnie!
- I znów może być! Pola, ogarnij się bo ci ta blondyna go zabierze! – zmarszczyłam brwi. – No co? Natalia na pewno wykorzysta każdą okazję, żeby do niego wrócić. Wrócisz do domu i wytłumaczysz mu wszystko nawet jeśli nie będzie chciał słuchać, tak? – spojrzałam na nią z politowaniem, Bartek potrafi być uparty jak osioł! – Tak?! – ponowiła swoje pytanie. Westchnęłam.
- Tak.
- No to teraz idź do łazienki i się ogarnij trochę. – Wstałam i zrobiłam co mi powiedziała, kiedy już jako tako wyglądałam wróciłam go kuchni gdzie siedzieli już Michał z Olikiem. Przywitałam się z nimi i dopiłam swoją, już kompletnie zimną, herbatę. Spojrzałam na zegarek, dochodziła czternasta.
- Będę się zbierać, powiedziałam Bartkowi, że będę na drugą.
- Odwieźć cię? – spytał Michał.
- Nie, dzięki. Nie trzeba.
- Trzeba, trzeba – powiedziała Dagmara i patrzyła na mnie takim wzrokiem, że nie mogłam zaprzeczyć. Ubrałam się, pożegnałam i wyszłam na zewnątrz z Michałem. Przez drogę do domu gadaliśmy o ostatnim meczu, Michał co chwilę przerywał śpiewając piosenki, które leciały w radio. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Podziękowałam, pożegnałam się i poszłam do domu.
- Jestem! – krzyknęłam zamykając za sobą drzwi. Nikt mi nie odpowiedział. Odłożyłam kozaki i odwiesiłam kurtkę i weszłam w głąb mieszkania. Pierwsze co zauważyłam to brak choinki. Drzwi ponownie się otworzyły, odwróciłam się i ujrzałam w nich Bartka. – Rozebrałeś już choinkę?
- Już dawno po świętach. – odpowiedział nie patrząc na mnie.
- Było powiedzieć, zostałabym i ci pomogła.
- Jak widać poradziłem sobie sam. Zrobiłem też pomidorówkę, powinna być jeszcze ciepła. – powiedział i zniknął w sypialni. Poszłam więc do kuchni i nałożyłam sobie trochę. Szybko zjadłam i cały czas rozmyślałam nad tym jak zacząć z nim rozmawiać. Powiedziałam Dadze, że pogadamy jeszcze dziś ale chyba się na to nie zapowiada.
Poszłam na korytarz i z torebki wygrzebałam telefon, wróciłam do kuchni gdzie zaczęłam pisać sms-a do Pawła. „Chyba musimy się spotkać i porozmawiać o tym co zrobiłeś”. Zastanowiłam się chwilę czy w ogóle wysyłać ale jeśli chce wyjaśnić wszystko z Bartkiem to najpierw muszę pogadać z Pawłem. Nacisnęłam wyślij i czekałam na odpowiedź, która przyszła, o dziwo, bardzo szybko. Przeczytałam wiadomość, w której napisał swój adres i godzinę spotkania. Muszę tylko coś wymyślić, żeby Bartek się o niczym nie dowiedział bo inaczej pewnie bym musiała się wyprowadzić. Właściwie to czekałam aż tylko to powie ale czy zrobiłby to samo co moi rodzice? Trochę go poznałam i nie wydaje mi się żeby był taki surowy i stanowczy jak mój ojciec czy babcia. Nagle mnie olśniło, babcia! Jak mogłam o niej zapomnieć, byłam jej jedyną wnuczką i dostałam po niej imię, a właściwie zdrobnienie tego imienia. Babcia bardzo kiedyś pomogła rodzicom finansowo i w zamian właśnie chciała, żebym nosiła po niej imię – Apolonia. Matce to się nie podobało i bardzo długo się wykłócała. W końcu zostało na Poli.
Nagle poczułam, że coś mnie ugryzło stopę. Podskoczyłam przestraszona, szturchnęłam miskę, która spadła na podłogę i się rozbiła. Hałas sprowadził Bartka.
- Co się stało?! – spytał wpadając do kuchni. Spojrzał na mnie, na Felka i potem na podłogę.
- Nic – odpowiedziałam kucając i zbierając szkło. Szatyn kucnął obok.
- Zostaw pozbieram. Weź psa – kiwnął na niego głową. Chwyciłam go za obrożę i przyglądałam się jak Kurek zbiera rozbitą miskę.
- Jeśli chcesz to się wyprowadzę – powiedziałam kiedy Bartek wyrzucał szkło do kosza.
- Co? Jak to wyprowadzisz? Chcesz mi zabrać dziecko? – odwrócił się do mnie – Gdzie pójdziesz? Do Pawła?
- A ty znów z nim wyskakujesz?! – powiedziałam nieco głośniej niż zamierzałam – Przepraszam. – Dodałam szybko. – Czemu nie możesz zrozumieć, że nic mnie z nim nie łączy. Ja ci zaufałam co do Natalii czemu ty mi nie ufasz?
- Bo z nim rozmawiałem … 


***
Rozdział dodaję na szybkości, mam dużo dziś do nauki więc go nie sprawdziłam, za błędy przepraszam! 
Pozdrawiam!