czwartek, 25 września 2014

Rozdział 11



Następnego dnia Bartek jak zwykle poszedł na trening a ja powoli szykowałam się na umówione spotkanie z Pawłem. Jako, że nie miałam z kim zostawić Felka a nie chciałam go znów zostawiać u sąsiadki wzięłam go ze sobą. Wyszłam z domu trochę wcześniej tak więc przed kawiarenką byłam jeszcze przed umówiona godziną. O dziwo Paweł już był i czekał na zewnątrz.
- Witaj! – powiedział uśmiechając się do mnie. – Wzięłaś psa …
- Nie miałam go z kim zostawić – powiedziałam skruszona. – Ale może weźmiemy kawę na wynos i przejdziemy się – zaproponowałam.
- W sumie czemu nie – wzruszył ramionami i uśmiechnął się. Mówiłam już że jego uśmiech jest zniewalający! Jak nie to teraz mówię! Boże, Pola! Ogarnij się! Paweł wszedł do środka, żeby zamówić kawę. Mam pewne wyrzuty sumienia. Chociaż sama nie wiem dlaczego…
Po kilku minutach Paweł przyszedł z gorącą kawą. Mi zamówił bezkofeinową, nigdy takiej nie piłam ale nawet nie była zła. Spacerowaliśmy ulicami Bełchatowa i rozmawialiśmy właściwie o wszystkim. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało. Wymieniliśmy się nawet numerami telefonów. Po godzinie piętnastej Paweł odprowadził mnie do parku i na pożegnanie pocałował mnie w policzek. Szybko wróciłam do mieszkania wciąż zszokowana lekko jego zachowaniem. Okazało się że drzwi są otwarte. Weszłam do środka i zauważyłam od razu kurtkę Bartka. Rozebrałam się i poszłam do kuchni napić się czegoś a przy okazji nakarmić Felka.
- Pola to ty? – usłyszałam głos Kurka z salonu.
- Taak! – odpowiedziałam mu i poszłam do salonu. Usiadłam koło niego na kanapie.
- Gdzie byłaś? – spytał spoglądając na mnie.
- Na spacerze ze znajomym. – odpowiedziałam, bacznie mu się przyglądając. Chyba był zaskoczony, że wyszłam z mężczyzną ale starał się tego po sobie nie pokazywać. – Zaraz odgrzeję obiad, dobra?
- Ok. – odpowiedział i zaczął czytać gazetę.- Karol zaprasza nas na sylwestra. Pójdziemy?
- Jeśli chcesz – uśmiechnęłam się do niego.
- To zadzwonię do niego i mu powiem, że przyjdziemy.
Następnego dnia kiedy Bartek wrócił z treningu, po zjedzonym obiedzie wybraliśmy się na spacer. Kurek prowadził Felka na smyczy a ja szłam obok. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się przechadzając się parkowymi alejkami.
- Wiesz niedługo trzeba wybrać się na jakieś zakupy – powiedział w końcu Bartek kiedy skończył opowiadać o jakiejś śmiesznego akcji z dzisiejszego treningu.
- Przecież byłam niedawno … Dwa dni temu.
- Niee takie lamusie – powiedział zabierając mi czapkę i nakładając ją sobie na głowę.
- Ej! – pisnęłam. – Kup sobie własną! – wspięłam się na palce próbując dosięgnąć do jego głowy.
- Twoja jest fajniejsza!
- Noo! Bartek! Oddawaj! – przytrzymałam się jego ramienia jedną ręką a drugą ciągle próbowałam zabrać moją własność. Wtedy Bartek objął mnie i spojrzał w oczy.
- Jak ładnie poprosisz to ci oddam. – powiedział uśmiechając się. Zmrużyłam gniewnie oczy.
- Ładnie proszę oddaj mi moją czapkę!
- Hahah! Dobra masz – powiedział zdejmując sobie czapkę z głowy i nakładając ją mi, oczywiście naciągnął mi ją na oczy ale szybko poprawił – bo mi się jeszcze przeziębisz!
- Głupek! – mruknęłam.
- Co powiedziałaś? – zaśmiał się.
- Nic – walnęłam go w ramię, a ten mnie objął.
- Cześć Pola! – usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i ujrzałam Pawła przed sobą.
- Cześć! – przywitałam się. – Poznajcie się Paweł to Bartek. – przedstawiłam ich sobie. Paweł wyciągnął rękę do Bartka ale ten jej nie uścisnął. Jedną ręką ciągle trzymał smycz a drugą mnie obejmował. Nawet się nie uśmiechnął. Nic! Zmieszany brunet cofnął rękę i spojrzał na mnie.
- Noo .. Fajnie było cię zobaczyć! Do zobaczenia!
- Paa! – pożegnałam się. Paweł bardzo szybko od nas odszedł. Spojrzałam w górę na Bartka. – Co?
- Kim był ten facet?
- Z nim wczoraj poszłam na kawę, pomógł mi w …
- Jak się nazywa? Gdzie mieszka, pracuje? – pytał. Uniosłam wysoko brwi ze zdziwienia.
- Co to jakieś przesłuchanie? – zaśmiałam się. Po minie Bartosza zrozumiałam, że jemu nie jest do śmiechu i spoważniałam trochę. Westchnęłam . – Nie wiem jak on się nazywa, gdzie pracuje czy mieszka. Czy to ważne?
- Tak! Spotykasz się z facetem, którego poznałaś w sklepie! Gadałaś z nim przez kilka minut i poszłaś z nim na kawę!
- Ciebie też znałam kilka minut a widzisz co się stało! – Bartek westchnął i wywrócił oczami.
- Po prostu martwię się o ciebie! A jeśli to jakiś psychopatyczny morderca albo pedofil! Jesteś w ciąży i to widać. Jaki facet zarywa do kobiety w ciąży?!
- Jaki morderca? Jaki pedofil? Bartek nie przesadzaj! – zaśmiałam się. – Czy on ci wyglądał na takiego?
- Żaden morderca ani pedofil nie wyglądają na takich. Więcej się z nim nie spotkasz! – uniosłam brwi. – I to nie była prośba tylko oznajmienie! – zaśmiałam się.
- Za dużo się naoglądałeś tych głupich horrorów! Teraz na każdym kroku będziesz widział morderców, psychopatów i pedofilii – śmiałam się.
- Przynajmniej będę wiedział jak przetrwać apokalipsę zombie – zaśmiał się. Roześmiałam się jeszcze głośniej i poszliśmy dalej. – A tak wracając do tematu to chodziło mi o jakieś łóżeczko, wózek i ogólnie ubrania dla dziecka.
- Noo – kiwnęłam głową. – Trzeba zacząć coś myśleć. – Wstąpiliśmy do cukierni, bo wzięła mnie ochota na coś słodkiego. Bartek kupił nam pączki i zaczęliśmy wracać do domu. Po drodze natknęliśmy się na Kłosiątka. Karol zagadał nas o tego sylwestra a potem gadaliśmy o różnych innych rzeczach. Znałam go i Olę dopiero kilka dni a bardzo ich polubiłam. W szczególności Karola. Meega pozytywny człowiek. No i przy okazji znalazłam sobie koleżankę, która jest mniej więcej w moim wieku. Po jakiejś pół godzinnej rozmowie, zaprosiliśmy Karola i Olę do nas na herbatę. Wracaliśmy w marę szybko, bynajmniej ja bo musiałam skorzystać z toalety. Jedna z kilka wad bycia w ciąży – ciągle chce ci się sikać!
Weszliśmy do mieszkania, rozebraliśmy się i od razu pognałam do łazienki podczas gdy Bartek wstawiał wodę na herbatę. W sumie na herbacie się nie skończyło bo Kłosiątka zostali trochę dłużej a Bartek wyciągnął butelkę. Jedną, drugą, trzecią opróżnili do mniejszej połowy i w końcu Olce jakoś udało się przekonać Karola, że jutro nie wstanie na trening i że muszą już iść. Pożegnaliśmy się. Karol ucałował mnie chyba z dziesięć razy i tyle samo upewniał się czy aby na pewno przyjdziemy do niego trzydziestego pierwszego. W końcu wyszli. Bartek poszedł się położyć a ja posprzątałam.
Rankiem oczywiści nie mogłam go dobudzić. Męczył go lekki kac i wyszedł bez śniadania. Ja wtedy zabrałam się za sprzątanie – starłam kurze, odkurzyłam, zrobiłam pranie, wyszłam z Felkiem na spacer na którym spotkałam Pawła. Pogadałam z nim trochę i szybko wróciłam do domu pamiętając o tym co mówił mi Bartek. Paweł jest strasznie przystojny ale po tych podejrzeniach Kurka trochę zastanawiałam się nad zachowaniem bruneta. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że czasami zadawał mi dziwne pytania typu „czy często odwiedzam  rodziców? Czy mieszkają tutaj czy gdzieś indziej? Kiedy mam termin?” Było trochę po godzinie dwunastej. Zadzwoniłam do Dagmary. Była w domu więc postanowiłam do niej wpaść już dawno się nie widziałyśmy.
- Heeej! Wchodź! – powiedziała odsuwając się bym mogła wejść. Olik od razu zajął się Felkiem mówiąc mamie, że też takiego chce. Daga zaparzyła nam herbaty. – Jak po świętach?
- Dobrze a u was?
- Też. Chociaż Olikowi już się znudziły nowe zabawki – zaśmiała się. – Słyszałam od Michała, że masz nowego kolegę – poruszyła zabawiane brwiami.
- Daj spokój – pokręciłam głową. – A skąd on wie? – spytałam bo w końcu Bartek dopiero wczoraj go widział a Michał?
- Widział cię dwa dni temu w parku jak wracał z treningu. Powiedział, że bardzo dobrze wam się rozmawiało – roześmiała się. – Czyżby cię podrywał?
- Tak, podrywał? Kobietę w zaawansowanej ciąży. Tu się puknij Daga – popukałam się w czoło. – Bartek go nie lubi i nie chce, żebym się z nim spotykała.
- Jest zazdrosny? – zaśmiała się.
Po jakiś dwóch godzinach plotkowania postanowiłam wrócić do domu. Daga uparła się że mnie odwiezie i siłą zapakowała do samochodu tak więc po kilku minutach byłam już pod blokiem. Pożegnałam się z nią całusem w policzek i biorąc pod pachę Felka wyszłam z samochodu. Wiał zimny wiatr i na dodatek padał śnieg. Uważając bym się nie poślizgnęła przeszłam na drugą stronę ulicy i odwróciwszy się pomachałam jeszcze Dadze. Odmachała mi i szybko odjechała. Szybko weszłam do budynku i jak najszybciej mogłam pokonałam schody. Weszłam do mieszkania i odpinając Felkowi smycz puściłam go. Rozebrałam się i powiesiłam kurtkę na wieszaku. Słyszałam telewizor więc od razu udałam się do salonu lecz Bartka tam nie było.
- Bartek? – spytałam.
- Tutaj! – odpowiedział z sypialni. Poszłam tam i zobaczyłam jak Kurek siedzi pośrodku pokoju a wokół niego porozrzucane są jakieś szczebelki, śrubki i tym podobne. Zaśmiałam się.
- A ty co bawisz się w Boba budowniczego? – przycupnęłam na łóżku. Spojrzał na mnie tuż po tym jak włożył jeden szczebelek w otwór.
- Nie. Składam łóżeczko! – powiedział zadowolony z siebie. Przyjrzałam się częściom porozwalanym na podłodze.
- Aha! – kiwnęłam głową. – Długo już tak siedzisz?
- Nooo – zastanowił się. – Zaraz jak wyszłaś przyjechał kurier… To jakieś już dwie godziny będą – powiedział sprawdzając godzinę na swoim zegarku, który mu podarowałam.
- Hahahhaha – zaśmiałam się. – I przez ten czas włożyłeś tylko trzy szczebelki? – powiedziałam podnosząc jeden brązowy szczebel. Usiadłam na podłodze i sama zaczęłam łączyć poszczególne części.
- Niee? – odpowiedział. – No dobra. Zacząłem coś składać ale mi nie wyszło i potem sięgnąłem po instrukcję.
- Wiesz, że dziecko urodzi się dopiero za trzy miesiące.
- No i co z tego? – wzruszył ramionami. – Nie odbieraj mi frajdy! – zaśmiał się wyrywając mi szczebelek.
- Ej! No!
- Do tego czasu złoże i rozłożę łóżeczko kilka razy – zaśmiał się wtykając kolejny szczebel.
- To ja w tym czasie idę coś zjeść – powiedziałam podnosząc się.
- Zrób mi kanapki z sałatą, szynką, serem i pomidorem! – zawołał gdy byłam już na korytarzu. Pokręciłam rozbawiona głową i skierowałam się do kuchni. Nalałam Felkowi świeżej wody i wsypałam mu parę psich chrupek i zabrałam się za nasze kanapki.
Z górą kanapek na talerzu szłam do sypialni ale Bartek siedział przed telewizorem, podrzucał piłkę do siatki i oglądał mecz.
- Wiesz – zaczęłam przystając, odwrócił się – takim tempem to ty zdążysz złożyć te łóżeczko do porodu – zaśmiałam się. Uśmiechnął się i wrócił do oglądania. Usiadłam obok niego i postawiłam sobie talerz na kolanach. – Dla ciebie jest pięć kanapek! Reszta dla mnie!
- Ej no! Weź – powiedział zabierając mi talerz i stawiając na swoich kolanach. Wziął jedną kanapkę a ja w tym czasie zabrałam mu talerz. – Nie chcę nic mówić ale będziesz gruba jak się ze mną nie podzielisz. – Na domiar tego włożył sobie piłkę pod koszulkę. – Wiem co czujesz – powiedział z powagą głaszcząc piłkę. Roześmiałam się i walnęłam wolną ręką piłkę tak że wyleciała mu spod koszulki, szybko ją złapał. – O matko! Ja rodzę! Pola szybko dzwoń na pogotowie! Urodziłem! – krzyczał a ja pokładałam się ze śmiechu, jakoś udało mi się nie wyrzucić kanapek.
- Ogarnij się! – walnęłam go w ramię śmiejąc się. Usiadł już normalnie ale nadal sie śmiał. – Ciekawe jak zareagujesz jak naprawdę będę rodzić! – wgryzłam się w kanapkę i przyjrzałam temu co oglądał. – Serioo?! Nie masz dość czasami tej siatki?
- Nołp! – odpowiedział.
- Obejrzyjmy jakiś film – marudziłam. – Leci Sędzia Anna Maria Wesołowska! No weź!
- Nie! To powtórki!
- A to nie są powtórki?
- Niee? – zaśmiał się.
- Grasz w siatkę na meczach, treningach, w domu potrafisz odbijać piłkę i jeszcze oglądasz siatkę w telewizji!
- No chyba muszę znać moich rywali! – spojrzał na mnie jak na wariatkę. Wypięłam mu język – tak dorośle! Spojrzałam na telewizor. Malutkie ludziki w pomarańczowych koszulkach stali po jednej stronie a drugie ludziki w biało-czerwonych koszulkach w pionowe paski po drugiej stronie, oddzielała ich siatka.
- To, to nie ty grasz? – spytałam wskazując na telewizor. Bartek roześmiał się odrzucając głowę do tyłu.
- Ci w paskach, to tam gra Krzysiek …
- Ignaczak? – przerwałam mu.
- Tak, to Resovia a pomarańczowi to Jastrzębski Węgiel tam gra Michał Kubiak.
- Aaa – mruknęłam i wzięłam kolejną kanapkę.
- Jakim cudem mieszkając z siatkarzem nie znasz się na siatkówce?!
- Ej! Znam się! Znam Kędzierzyn Koźle! Ulubiona drużyna Sylwii no i Skrę – wzruszyłam ramionami – bo tam grasz i mam koszulkę – uśmiechnęłam się.
- Byłaś na meczu reprezentacji!
- Bo nie wiedziałam, że to mecz! Myślałam, że jedziemy na koncert czy coś! Z resztą jak cie zobaczyłam na boisku to nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić i tak się zamyśliłam, że nawet nie wiem kiedy mi te kilka godzin zleciało.
- Boże synek! – zawołał Bartek łapiąc mnie za brzuch i nachylając się do niego – Ty nie idź w ślady matki tylko tatusia pamiętaj! – zaśmiałam się.
- I tak cię nie posłucha! – dotknęłam brzucha. – Prawda malutki? Będziesz synkiem mamusi!
- Chciałabyś …
- Dobra to za ile to się skończy? – mruknęłam.
- Dopiero się zaczął. Jak jedna drużyna wygra trzy sety to się skończy.
- Ja nie mogę! – jęknęłam. Było dopiero dziewięć do ośmiu. Rozłożyłam się wygodniej na kanapie opierając głowę o ramię Bartka i co tu dużo mówić – wciągnęłam się w ten mecz!


***
Witam po przerwie :). Ktoś w ogóle czeka jeszcze na jakiś rozdział?
Czy tylko ja jeszcze nie wierzę, że wygraliśmy? XD 
Kolejny 5 października :)