środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 5


Wieczorem obejrzeliśmy kolejną część Harry’ego Pottera, a następnego dnia rano pojechaliśmy do lekarza. Odebrałam wyniki po czym lekarz zrobił mi badania i byłam wolna. Bartek odwiózł mnie do domu i oprócz zdań „Wszystko ok?” oraz „Tak” nie odezwaliśmy się do siebie. Leżałam w sypialni i słuchałam 30 Seconds To Mars – This is War, a w szczególności jednej piosenki. Strasznie się nudziłam. Tak jak wczoraj było ładnie to dzisiaj pogoda jest paskudna. Od rana pada i nawet wyjść nie można. Leżałam tak i sama nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie dopiero zapach wczorajszej zapiekanki. Podniosłam się i poszłam do kuchni.

- O właśnie miałem cię budzić. Nie jadłaś jeszcze? – spytał nakładając na talerze spore porcje. Pokręciłam przecząco głową i usiadłam do stołu. – Dostaliśmy zaproszenie do Michała. – usłyszałam po kilku minutach milczenia.

- Jakie zaproszenie?

- Robią z Dagmarą grilla. Zaprosili parę osób. Idziemy? – spytał się mnie. Wzruszyłam ramionami.

- Czemu nie? – uśmiechnął się. Uniosłam jeden kącik ust lekko i wróciłam do jedzenia.

                                                    ***

W piątek po godzinie piętnastej zaczęłam się szykować do wyjścia. Mieliśmy być na godzinę siedemnastą. Dziś znów było ciepło ale wieczory były chłodne i nie wiedziałam kompletnie co na siebie włożyć. Stałam przed szafą i przerzucałam tylko ubrania z jednej na drugą stronę szukając czegoś odpowiedniego. Po pół godzinie przyszedł Bartek. Usiadł na łóżku i przyglądał się moim poczynaniom z rozbawieniem.

- Nie śmiej się! Chce jakoś wyglądać przed twoimi znajomymi – odwróciłam się do niego. Wtedy ten jeszcze bardziej się roześmiał.

- Może ja coś ci wybiorę hmm?

- Proszę bardzo – machnęłam ręką i zamieniliśmy się miejscami. Ja usiadłam na łóżku podczas gdy on zaczął przeszukiwać szafę. Po pięciu minutach pokazał mi dżinsową spódniczkę i czarną bluzkę na krótki rękaw z małym dekoltem. – Bluzkę mogę założyć ale w spódnicę już nie wejdę. Ledwo się w niej zapinałam jak nie byłam w ciąży co dopiero teraz! – pokręcił głową i odłożył spódnicę, po chwili znów się odwrócił i podał mi rurki, które sobie niedawno kupiłam oraz koszulę.

- Proszę – uśmiechnął się. – I ubieraj się szybciej bo zaraz musimy wychodzić

- Dzięki. Dobra, dobra. – pozwiedzałam i pognałam do łazienki wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i wysuszyłam i rozczesałam włosy. Przebrałam się zrobiłam lekki makijaż – tylko fluid i tusz do rzęs i wyszłam z łazienki. – I jak? – spytałam okręcając się wokół własnej osi.

- Ładnie – odpowiedział Bartek skupiając swój wzrok na moim brzuchu. Zwykle nosiłam luźniejsze bluzki nie było go widać. Bądź co bądź to czwarty miesiąc ale jest już zaokrąglony i widać go.

- Too … Idziemy? – spytałam.

- Tak – podniósł się z miejsca, wziął kluczyki. Po kilkunastu minutach byliśmy pod domem Winiarskich. Bartek zadzwonił do drzwi i zaraz otworzył nam Michał, którego wstyd się przyznać widziałam pierwszy raz na oczy.

- Cześć! – przywitał się z Bartkiem. – A ty musisz być Pola – spojrzał na mnie po czym podał mi rękę i przedstawił się. Zaprosił nas do środka gdzie było już kilka osób.

- O jest i nasz Siurak! – usłyszałam gdy weszliśmy do salonu. Odszukałam osobę, do której należał ten głos i spojrzałam na Bartka, który szeroko się uśmiechał. Facet – jak każdy tutaj – był wyższy ode mnie. – Cześć! Jestem Krzysiek ale wołają na mnie Igła – wziął moją rękę i ją pocałował.

- Pola.

- Słynna Pola. Bartek wspominał nam o tobie. -  Podeszła do nas wysoka kobieta z ciemnymi włosami. – O a to jest Iwonka! Moja żona – przytulił ją. Podołałyśmy sobie dłonie.

- Pola! – usłyszałam i obróciłam się razem z Bartoszem. Podeszła do nas Paulina z Mariuszem, którego również widziałam pierwszy raz na oczy. Przywitałam się i zaczęłam się zastanawiać gdzie podziała się gospodyni domu. W tym czasie poznałam kilku kolegów Bartka, ogółem było tu bardzo dużo osób plus dzieciaki.

Michał zaprosił nas na taras gdzie wszystko było już przygotowane. Usiedliśmy do stołu i wtedy moje wątpliwości zostały rozwiane – Dagmara usypiała Antosia. Przywitała się z nami i oni również usiedli. Przysłuchiwałam się rozmowom i sączyłam powoli sok pomarańczowy ze swojej szklanki. Minęło tak kilkanaście minut jak nie pół godziny, siedziałam sobie cichutko nie zwracałam na siebie uwagi dopóki Dagmara nie zapytała się  głośno

- A jak tam Pola z maluszkiem? Znacie już płeć? – wytrzeszczyłam na nią oczy, Bartek również na nią spojrzał. Wszystkie rozmowy momentalnie ucichły a głowy zwróciły się w naszą stronę. Spuściłam wzrok na szklankę.

- Nie jeszcze nie wiemy – odpowiedział Bartek łapiąc mnie za dłoń. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko.

- To ty jesteś w ciąży? – spytał Igła.

- Tak – odpowiedziałam.

- To co się nie chwalicie! – krzyknął. – Trzeba to oblać – powiedział i już butelka poszła w ruch. Po chwili wypili „za zdrowie” dziecka.

- Nie musiałaś – szepnęłam do Dagmary, byłam na nią trochę zła.

- Oj tam – uśmiechnęła się do mnie. – I tak by się dowiedzieli a lepiej, że wcześniej niż później – puściła do mnie oko i zabrała się za jedzenie swojej sałatki. Rozmowa przeniosła się na temat ciąży i porodu i wychowywaniu dziecka. Chłopaki straszyli Bartka a dziewczyny pocieszały. Ja w tym czasie poczułam, że szybko muszę skorzystać z łazienki bo nie wytrzymam. Nachyliłam się do Dagmary i spytałam gdzie jest toaleta. – Chodź zaprowadzę cię – odszepnęła. 


- Dziękujemy za zaproszenie! – powiedziałam do Dagmary podtrzymując kompletnie pijanego Bartosza.

- Może przenocujecie? – spytała się.

- Nie, dziękuję. Damy sobie radę – odpowiedziałam.

- To chociaż pomogę ci go wsadzić do samochodu – roześmiała się. Wzięła Bartka pod drugą rękę i wspólnymi siłami umieściłyśmy go w samochodzie. Jeszcze raz podziękowałam, pożegnałam się i wsiadłam do samochodu. Bartek walczył by nie zasnąć. Trochę miałam z niego ubaw jak co chwilę gwałtownie podnosił głowę.

- Ale czemu już jedziemy? – spytał po kilku minutach.

- Bo jesteś kompletnie pijany a ja zmęczona poza tym wszyscy już sobie poszli – wcale nie skłamałam. Miałam ochotę tylko się położyć, a większość osób już sobie poszło.

- Ale ja nie jestem pijany! Świetnie się trzymam!

- Tak, tak – poklepałam go po kolanie i przyśpieszyłam trochę. W końcu dotarliśmy pod blok. Z wielkim trudem wyciągnęłam go z samochodu. Jakoś doszliśmy do drzwi a potem do windy. W końcu oparłam go o ścianę i wygrzebałam kluczyki z torebki i otworzyłam drzwi do mieszkania. Zaciągnęłam Bartosza i zamknęłam drzwi.

- Pola – usłyszałam za plecami. Zdziwiona odwróciłam się. Bartek stał tuż za mną.

- Słucham? – uniosłam jedną brew. Bartek zatoczył się przez co wpadł na mnie. Położyłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej i odsunęłam go trochę, strasznie śmierdział alkoholem.

- Przepraszam!

- Nic się nie stało. Co chciałeś powiedzieć?

- Że prze-praszam – czknął. Westchnęłam.

- Za co? Że się schlałeś w trzy dupy?

- Za to też ale bardziej za to że … spieprzyłem ci życie. – wybełkotał w końcu.

- Bartek jesteś pijany chodź się położyć – powiedziałam wymijając go i ciągnąc w stronę sypialni.

- Nie! Może i jestem pijany ale wiem co mówię! Gdybym ci dzieciaka nie zrobił byłabyś teraz na studiach – mówił podczas gdy ja go w końcu zaciągnęłam do sypialni. Popchnęłam go na łóżko, żeby usiadł i ściągnęłam z niego bluzę. – A teraz co?! Siedzisz tutaj i się nudzisz! Zmarnowałem ci życie!

- Weź ręce do góry – westchnęłam, posłusznie wykonał moją prośbę i mogłam w końcu zdjąć z niego koszulkę. 
- Daj! - powiedział wstając, sam ściągnął sobie spodnie, buty ze skarpetkami, był pewien kłopot bo raz się przy tym wywalił ale je też sam ściągnął. W końcu położył się do łóżka i szybko usnął. W końca sama mogłam się przebrać, skoczyłam jeszcze tylko szybko do łazienki a potem sprawdziłam czy aby na pewno zamknęłam drzwi i położyłam się obok Bartka, plecami do niego bo strasznie śmierdział wódką. 


****
Witam! Jak tam czujecie już wakacje czy jeszcze nie :D? Krótki, wiem ale mam nadzieję, że się podobało :D Piszcie w komentarzach
Pozdrawiam!

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 4



Gdy się obudziłam leżałam w sypialni. Odkopałam się spod ciepłej kołdry i usiadłam szybko na łóżku co nie było dobrym pomysłem bo od razu zakręciło mi się w głowie i zrobiło mi się niedobrze. Szybko zakryłam ręką usta i pognałam do łazienki. Otworzyłam z hukiem drzwi i padłam na kolana przed sedesem po czym zwracałam wszystko co wczoraj zjadłam. Po chwili poczułam jak ktoś zgarnia wszystkie moje włosy i unosi je do góry. „Super!” pomyślałam. Bartek trzymał moje włosy i poklepywał lekko po plecach aż do momentu kiedy było już pewne, że już nic nie zwymiotuję.
- Dzięki – mruknęłam ocierając wargi wierzchem dłoni.
- Współczuję ci – spojrzałam na niego, uśmiechał się. Po chwili pomógł mi wstać i podał kubek wody bym sobie przepłukała usta. – Idę zrobić śniadanie – powiedział i szybko wyszedł z łazienki. Odprowadziłam go wzrokiem i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że mogłam tu wparować kiedy on np. brałby prysznic! Maasakra! Sięgnęłam po swoją szczoteczkę i dokładnie umyłam zęby. Potem poszłam do pokoju się ubrać, gdy już to zrobiłam udałam się do kuchni gdzie pachniało kakałem i świeżym pieczywem. – Proszę! – powiedział stawiając na sole wielki parujący kubek kakao i talerz z chałką. Usiadłam i od razu chwyciłam za ucho kubka, podmuchałam i upiłam łyk. Od dziecka uwielbiałam kakao! – Lepiej?
- Tak, dzięki – posłałam mu lekki uśmiech i odstawiłam kubek. – I przepraszam, że ci tak wparowałam do łazienki, mogłeś się kąpać czy coś … - Bartek roześmiał się.
- Teraz będę pamiętał, że ty pierwsza rano zajmujesz łazienkę – sama się roześmiałam. – Ale nie będziesz już dzisiaj rzygać? – spytał chcąc się upewnić.
- Mam nadzieję, że nie.
- Bo czeka nas dzisiaj jakieś półtorej godziny jazdy, spakowałaś się? – spojrzałam na niego marszcząc brwi. Nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi. – Noo jedziemy do moich rodziców dzisiaj. Rozmawialiśmy o tym wczoraj, pamiętasz?
- Aaa tak pamiętam – odparłam wgryzając się w chałkę, nie za bardzo uśmiechało mi się jechać do rodziny Bartka. Nie byliśmy nawet parą, jako kto tam pojadę? Jako matka jego potencjalnego dziecka? Po zjedzeniu śniadania, Bartek wziął się za zmywanie a ja w tym czasie poszłam do pokoju spakować parę rzeczy, po chwili jednak się wróciłam. – Tak właściwie to na ile jedziemy?
- Na trzy dni – odwiedzał odkręcając się w moją stronę. Kiwnęłam głową i z powrotem udałam się do sypialni. Usiadłam na łóżku i składałam rzeczy po chwili w sypialni znalazł się też Bartek. – Nie bój się – powiedział siadając naprzeciwko mnie. – Oni nie są tacy straszni – uśmiechnął się.
- Jako kto ja tam jadę?
- Jako … - zamyślił się. – Moja dziewczyna
- Twoja dziewczyna?
- Tak, coś w tym złego?
- Nie jestem twoją dziewczyną.
- To jak chcesz to nazwać?
- Nie wiem – westchnęłam. Spojrzałam na niego, czekał wyraźnie na moją odpowiedź. Westchnęłam jeszcze raz. – Ok jako twoja dziewczyna. – Odpowiedziałam i dokończyłam pakowanie po czym Bartek wziął rzeczy i wyszliśmy z mieszkania prosto do jego samochodu. Siadłam na przednim siedzeniu, zapięłam pasy i czekałam aż szatyn wejdzie do samochodu. Kiedy tylko uruchomił silnik znów załączyło się radio, które grało i umilało nam cały czas podróży. W połowie drogi Bartek zatrzymał się na stacji i wtedy skorzystałam z okazji i pognałam do toalet. Potem bez większych problemów dotarliśmy do domu rodziców Bartka. Chłopak zaparkował gdzieś pod domem i wyszliśmy z samochodu. Ja strasznie się ociągałam, bałam się wejść do tego domu. Po chwili znalazł się przy mnie Bartek akurat w tym samym momencie kiedy jego rodzice wyszli przed dom.
- Bartek! – krzyknęła kobieta i podeszła do uśmiechniętego syna. Bartek zostawił mnie tam samą i poszedł się przywitać z rodzicami. – A to pewnie Pola? – spytała kobieta kiwając na mnie głową.
- Tak, chodź tu – powiedział wyciągając w moją stronę rękę, podeszłam niepewnie. Kiedy tylko znalazłam się w pobliżu jego dłoni, objął mnie i przytulił. – To moi rodzice. To Pola.
- Miło mi państwa poznać – uśmiechnęłam się witając z rodzicami Kurka. Potem weszliśmy do środka. Dom był piękny i ogromny! Udaliśmy się do salonu, gdzie po paru minutach dostałam swoją herbatę. Rozmawialiśmy, tfu! Znaczy Bartek rozmawiał z rodzicami i bratem, który przybiegł do domu niedawno. Ja siedziałam i piłam swoją herbatę i słuchałam o czym rozmawiają. W końcu przyszedł moment o który najbardziej się obawiałam. Bartek powiedział swoim rodzicom o ciąży. Pani Kurek aż zakrztusiła się swoją kawą a za to pan Kurek podszedł i pogratulował najpierw Bartkowi a potem mnie. Uśmiechnęłam się i podziękowałam, ile bym dała, żeby mój ojciec tak zareagował!
- W ciąży?! Ale jak to?!
- Oj kochanie nie udawaj, że nie wiesz jak to działa – pan Adam szturchnął swoją żonę, która się roześmiała i pokręciła głową. – A który to miesiąc? – spytał. Bartek spojrzał na mnie, chciało mi się śmiać.
- Początek czwartego – odpowiedziałam.
                                                         ***
Obudziłam się. Poleżałam jeszcze chwilkę, upewniłam się że na pewno nie zwymiotuję i wstałam powoli z łóżka. Bartek jeszcze smacznie spał, pochrapując sobie. Spojrzałam na niego. Leżał na brzuchu przykryty szczelnie kołdrą. Uśmiechnęłam się lekko i poszłam szafy po ubrania. Założyłam beżowy sweterek i czarne rurki – korzystam póki jeszcze się w nie mieszczę – i udałam się do kuchni. Wzięłam ze stołu dziesięć złotych i założyłam balerinki. Mimo wczesnej godziny na dworze było ciepło i słonecznie. Przeszłam się spacerkiem do sklepu po pieczywo. Wczoraj wróciliśmy od rodziców Bartka, którzy ciepło mnie przyjęli. Tego dowiedziałam się dopiero od jego jak wracaliśmy. Powiedział, że jego ojciec bardzo mnie polubił, a mama twierdzi, że byłabym świetną synową. Uśmiechnęłam się sama do siebie, to raczej nie będzie możliwe. Po kilkunastu minutach byłam z powrotem w domu. Odłożyłam zakupy na stół kuchenny i spojrzałam na zegarek. Było dwadzieścia po siódmej. Wstawiłam wodę na herbatę i poszłam obudzić Bartka. Dzisiaj miał pierwszy trening.
- Jeszcze pięć minut – mruknął naciągając kołdrę na głowę.
- Za dwadzieścia minut ósma – powiedziałam opierając ręce na biodrach.
- Co?! – spytał podnosząc się gwałtownie. – Czemu wcześniej mnie nie obudziłaś? Spóźnię się! – powiedział i tyle go widziałam bo zamknął się w łazience. Roześmiałam się i wróciłam do kuchni zalałam dwa kubki wrzątkiem i zabrałam się za robienie śniadania. Gdy było gotowe Bartek akurat stanął w drzwiach kuchni.
- Siadaj!
- Nie, spóźnię się!
- Jest w pół go ósmej. Zdążysz – roześmiałam się i wgryzłam się w kanapkę. Bartek usiadł na krzesełku obok i upił łyk swojej kawy.
- Oszukałaś mnie! – uśmiechnął się.
- Inaczej byś nie wstał – odwzajemniłam uśmiech i zjedliśmy razem śniadanie. Pogadaliśmy trochę o naszej wizycie u jego rodziców po czym wstał i poszedł do sypialni. Ja w tym czasie szybko zmyłam, wyszłam z kuchni. Bartek właśnie zakładał buty. Oparłam się o framugę i założyłam ręce na piersi. – O której kończysz?
- O piętnastej albo szesnastej a co?
- Bo nie wiem na kiedy zrobić obiad.
- Rób jak chcesz ja sobie najwyżej odgrzeję – powiedział prostując się. Wziął do ręki swoją czarną torbę treningową i kluczyki do samochodu. – No to pa – powiedział i pocałował mnie w policzek po czym szybko wyszedł. Byłam w totalnym szoku. Dopiero po kilku sekundach dotknęłam miejsca gdzie mnie pocałował. Stałam tak jeszcze przez kilka minut po czym poszłam do sypialni pościelić łóżko. Gdy już to zrobiłam zabrałam się za mycie okien, strasznie mi się nudziło. Wcześniej był jeszcze Bartek czasami wymieniliśmy między sobą parę zdań a jak nie to potrafiliśmy milczeć cały dzień ale miałam tą świadomość, że ktoś oprócz mnie jest jeszcze w mieszkaniu. Przez ostatnie kilka dni przyzwyczaiłam się do tego. Skończyłam sprzątać po dziesiątej, odkładałam akurat rzeczy do łazienki kiedy zadzwonił dzwonek. Wytarłam ręce i poszłam otworzyć. Przede mną stała jakaś blondyna.
- Cześć! – powiedziała i weszła do środka. Rozejrzała się i spojrzała na mnie. – A ty to kto?
- Jaa …
- A tak! – przerwała mi patrząc się na coś. – Sprzątasz tutaj – wskazała na odkurzacz, którego jeszcze nie zdążyłam schować.
- Yyy .. A pani kim jest?
- Nie ma Bartka?
- Jest na treningu a co? Przekazać coś?
- A kiedy wróci? – dziewczyna zaczynała mnie denerwować.
- Nie wiem. Przekazać mu coś? – spytałam już mniej grzecznym tonem. Blondynka spojrzała na mnie. Poprawiła okulary, które znajdowały się na jej głowie i odpowiedziała:
- Powiedz mu tylko, żeby do mnie zadzwonił.
- Do kogo?
- Do mnie, przecież mówię!
- Jak ma pani na imię?
- Natalia – odpowiedziała i szybko wyszła z mieszkania pozostawiając po sobie zapach zbyt słodkich perfum. Stałam tak jeszcze chwilkę w korytarzu kiedy znów usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam i szybko je otworzyłam.
- Tak przekażę, żeby do pani zadzwonił! – powiedziałam zdenerwowana i zamarłam. Przede mną stała Dagmara ze swoimi maluchami. – O! Przepraszam myślałam, że to ..
- Natalia? – zmarszczyłam brwi. – To była dziewczyna Bartka – powiedziała wchodząc do środka.
- Miałam wrażenie, że czuje się jak u siebie – mruknęłam. – Napijesz się czegoś?
- Herbaty poproszę – odpowiedziała i poszła do salonu z Antosiem a Oli poszedł ze mną. Wstawiłam wodę i wyjęłam dwa kubki. Spojrzałam na blondasa i spytałam się go.
- A ty chcesz może kakao?
- Tak! – ucieszył się i usiadł na krześle. Wyjęłam jeszcze jeden kubek do którego wsypałam kakao. Muszę powiedzieć Bartkowi, żeby kupił bo już się kończy. Z szafki wyjęłam jakieś ciastka i poczęstowałam małego po czym poszłam z nimi do Dagmary. Postawiłam je na stoliku i usiadłam obok.
- Dawno ze sobą zerwali? – spytałam. Poprawiła bluzeczkę Antosia i spojrzała na mnie po czym westchnęła.
- W sumie nie wiem. Zanim się pojawiłaś to byli, ze sobą a teraz to nie wiem. Michał też mi nic nie mówił.
- Może nadal są razem?
- Skąd! - machnęła ręką - Bartek taki nie jest! Nie byłby z Natalią jednocześnie będąc z tobą - chciałam jej coś odpowiedzieć ale zaczął gwizdać czajnik. Szybko udałam się do kuchni, po chwili przyniosłam nam herbatę i kakao dla Oliwiera. Dagmara posiedziała u mnie około dwóch godzin, które przegadałyśmy praktycznie o wszystkim. Brunetka była dla mnie niczym Sylwia, mogłam z nią porozmawiać o wszystkim.
Odprowadziłam ich kawałek przy okazji wstępując do sklepu, kupiłam pierś z kurczaka, ser, ryż, ogórki konserwowe i paprykę. Postanowiłam na obiad zrobić zapiekankę. Bartek zadzwonił około trzeciej, że już wraca. I dobrze za jakieś pół godzinki zapiekanka powinna być gotowa.
- Cześć! – usłyszałam zaraz po tym jak drzwi się otworzyły.
- Hej! – odpowiedziałam.
- Mmm! Co to za zapachy? – spytał zaglądając do kuchni.
- Robię zapiekankę, niedługo będzie gotowa.
- To dobrze bo umieram z głodu – odpowiedział idąc do łazienki. Zniknął tam na kilka minut, gdy wyszedł słyszałam jak chodzi pralka. Zaraz wrócił do kuchni.- Był ktoś u ciebie – powiedziałam nie patrząc się na niego.
- Kto?
- Jakaś Natalia – spojrzałam na niego. Zamarł na chwilkę ale równie szybko się rozluźnił. – Prosiła bym ci przekazała, żebyś zadzwonił do niej. – Bartek przyglądał mi się chwilkę, po czym podszedł i chwytając mnie za ramię odwrócił tak bym na niego spojrzała.
- Nie jestem z nią – powiedział zdecydowanie patrząc mi prosto w oczy. Długo nie wytrzymałam i odwróciłam głowę.
- Przecież cie o to nie pytam – odpowiedziałam ruszając lekko ramieniem dając mu do zrozumienia, że to mnie boli. Puścił moją rękę.
- Przepraszam – mruknął. – Spotykałem się z nią ale potem pojawiłaś się ty i ..
-Nie chcę, żebyś mi się tłumaczył. Naprawdę! - pokręciłam głową - To twoja sprawa z kim się spotykasz. Przecież nie jestem twoją dziewczyną - powiedziałam i wyminęłam go. Udałam się do łazienki, zamknęłam się od środka i posiedziałam tam chwilę. Czy byłam zazdrosna? Niee. Po prostu czułam się jakby ... Oszukana? Ale przecież nas nic nie łączy! Nie powinnam.. Po pięciu minutach wyszłam z łazienki. Słyszałam w salonie włączony telewizor więc udałam się do kuchni. W takich chwilach jak ta miałam ochotę zapalić ale wiem, że nie mogłam. Kilka minut później wołałam Bartka na obiad


*** 

Hejka :D. Przepraszam zapomniałam wczoraj dodać, w środę zdałam prawko i to chyba dlatego :D. Mam nadzieję, że się podobało. Do następnego! 
Pozdrawiam!