niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 3



Podczas nieobecności Bartka ja zdążyłam już się zadomowić w jego mieszkaniu. Dni zawsze wyglądały tak samo, rano wstawałam i szłam do sklepu po małe zakupy potem śniadanie, oglądanie powtórek seriali lub rozwiązywanie krzyżówek albo sprzątanie. Przesłuchałam chyba wszystkie płyty jakie Bartek miał w domu, a było ich sporo! Po południu spotykałam się z dziewczynami. Bardzo je polubiłam i one chyba mnie też, zachowywały się przy mnie jakbyśmy się znały kilka lat a nie zaledwie kilka tygodni. Chodziłam do lekarza. Zaczęłam też zauważać kilka zmian w moim wyglądzie, miałam już lekko zaokrąglony brzuszek a codziennie rano mdłości. Co nie jest przyjemną rzeczą.

Wyszłam właśnie spod prysznica i ubrałam się w moją pidżamę. Wytarłam mokre włosy i odłożyłam ręcznik na grzejnik. Wyszłam z łazienki i zgasiłam światło a potem poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Leciał właśnie Zbuntowany Anioł więc postanowiłam obejrzeć. Oglądałam sobie spokojnie kiedy nagle usłyszałam, że drzwi do mieszkania się otwierają. Wstałam powoli z kanapy i wyszłam na korytarz. Bartek właśnie odkładał swoje rzeczy, miał już zamykać drzwi kiedy mnie zauważył.

- Hej – powiedziałam cicho.

- Cześć – odpowiedział i zamknął drzwi na klucz po czym skierował się do kuchni. Przygryzłam wargę i wróciłam do salonu. Po kilku minutach było słychać jak Bartek zanosi walizki do sypialni. – Co oglądasz? – usłyszałam nagle głos za moimi plecami, aż podskoczyłam ze strachu. – Przepraszam nie chciałem – uśmiechnął się do mnie.

- Nie szkodzi – odwzajemniłam uśmiech. – Zbuntowanego Anioła – odpowiedziałam nie patrząc na niego.

- To, to jeszcze leci – zaśmiał się. Uśmiechnęłam się do siebie. Spojrzałam na niego, jadł kanapki i oglądał.

- Gratuluję!

- Dzięki – uśmiechnął się. – Oglądałaś?

- Tak z Dagmarą i Pauliną.

- A no chłopaki coś mówili, że się zaprzyjaźniłyście. A jak się czujesz? Byłaś u lekarza? – spytał spoglądając na mój brzuch.

- Dobrze, dziękuję. Wszystko jest w porządku.

- To dobrze – odpowiedział. Po kilku minutach odcinek się skończył, Bartek poszedł się umyć zostawiając na stoliku w salonie talerz i kubek. Wzięłam je i poszłam umyć, następnie udałam się do sypialni i poczekałam tam na niego kiedy  w końcu przyszedł wstałam z łóżka.

- Ja pójdę spać do salonu, powinieneś wypocząć – powiedziałam cicho. Spojrzał się na mnie i milczał przez chwilę.

- Możesz spać tutaj. Ja pójdę do salonu.

- Nie! – zaprzeczyłam.- To twoje mieszkanie ja tylko z niego korzystam dzięki twojej uprzejmości, ty śpisz tutaj.

- To śpimy tu razem – odpowiedział po chwili. – Nie będziesz spała na tej twardej kanapie, jesteś w ciąży. – Patrzyłam na niego i już chciałam zaprzeczyć ale zrezygnowałam widząc wyraz jego twarzy. Położyłam się więc do łóżka a on zaraz po mnie, zgasił światło i już po kilku minutach słyszałam jak pochrapuje. Leżałam chwilę ale zaraz wstałam do łazienki za potrzebą. Szybko wróciłam i ułożyłam się. Leżałam kilkanaście minut i w końcu zasnęłam.


Wstałam z klęczek i spuściłam wodę, podeszłam do umywalki i nałożyłam na szczoteczkę trochę pasty i zaczęłam myć zęby. Mówiłam już że nienawidzę mieć porannych mdłości? Nie? To teraz mówię. Po kilku minutach wyszłam z pomieszczenia i wróciłam do sypialni, Bartek leżał na plecach i patrzył się w moją stronę. Spuściłam głowę i podeszłam do szafy, żeby wyciągnąć z niej jakieś ubrania.

- Tak jest codziennie? – spytał z lekką chrypą w głosie.

- Tak – odpowiedziałam. – Przepraszam, nie chciałam cię obudzić – odwróciłam się do niego.

- Spoko, będę musiał przywyknąć – posłał mi ciepły uśmiech siadając na łóżku. Kiwnęłam głową i poszłam jeszcze raz do łazienki, przebrałam się a potem poszłam do kuchni robić śniadanie. Miałam ochotę na jajecznicę więc zaczęłam ją przygotowywać. W międzyczasie wstawiłam wodę na herbatę. Kiedy nakładałam już gotowe danie na talerze do kuchni wszedł Bartek.

- Siadaj, zrobiłam śniadanie. Wolisz kawę czy herbatę? – spytałam podstawiając mu większą porcję jajecznicy.

- Kawy poproszę. Mmmm jak ładnie pachnie – powiedział i zaczął konsumować. Zalałam dwa kubki wrzątkiem i postawiłam je na stole. Śniadanie zjedliśmy w milczeniu. Byłam już przyzwyczajona do jedzenia w samotności i wtedy cisza mi nie przeszkadzała ale teraz było zupełnie inaczej. Czułam na sobie wzrok Bartka i to mi chyba najbardziej przeszkadzało.

Gdy już zjedliśmy i wypiliśmy wstałam i zaczęłam zbierać naczynia kiedy poczułam na swoim nadgarstku jego rękę.

- Zostaw ja pozmywam.

- Pozmywam nie ma problemu.

- Ty zrobiłaś śniadanie to ja pozmywam – powiedział, położył swoje dłonie na moich ramionach i lekko mnie popchnął bym usiadła z powrotem. Westchnęłam zrezygnowana ale usiadłam.

- Nie będę siedzieć bezczynnie. Mieszkam tu na razie więc będę sprzątać, gotować i prać a nie tylko siedzieć na kanapie. Nie mam pracy to chociaż w taki sposób się odwdzięczę.

- Tak, tak – roześmiał się zmywając naczynia. Pokręciłam głową wywracając oczami. Na pewno nie będę siedzieć i nic nie robić. – Może pojedziemy do moich rodziców na weekend? – spytał ni z stąd ni zowąd.

-My?

- No tak – odpowiedział odkręcając się w moją stronę.

- A ja jako kto tam pojadę?

- Oni już wszystko wiedzą i chcą cię poznać – wzruszył ramionami.

- A. No dobrze, pojedziemy. – Uśmiechnęłam się nikle i wyszłam z kuchni. Poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Po chwili przyszedł Bartek, usiadł na drugim końcu kanapy i wpatrywał się w telewizor. Spojrzałam na niego i wróciłam do skakania po kanałach. W końcu zostawiłam na Dr. House.

- Co zwykle robiłaś jak miałaś wolne? – spytał w końcu. Zerknęłam na niego.

- Uczyłam się. No chyba, że Sylwii udało się mnie gdzieś wyciągnąć, jak wtedy – dodałam ciszej.

- Co świętowałyście? – usadowił się na kanapie tak by mnie lepiej widzieć.

- Zdaną maturę. – Zaśmiał się.

- Pamiętam jak ja świętowałem swoją – uśmiechnęłam się. Po chwili zadzwonił mój telefon. Wstałam z kanapy i poszłam do sypialni, odłączyłam telefon od ładowarki i odebrałam. Dzwoniła Sylwia.

- Gdzie ty jesteś? Stoję u ciebie pod drzwiami, nikogo w domu nie ma …

- Jesteś już? – spytałam siadając na łóżku.

- No tak przyjechałam na trochę. Gdzie jesteś?

- To trochę skomplikowane … - przygryzłam wargę. – Słuchaj, możesz wejść do domu i zabrać z niego kilka rzeczy i przyjechać do Bełchatowa?

- Spoko – powiedziała. – Zaraz co?! Jak to do Bełchatowa? A co ty tam do cholery robisz?

- Później ci wytłumaczę. Klucz powinien być tam gdzie zawsze, adres prześlę ci esemesem.

- Ok. Za niedługo będę. Paa – powiedziała i nie czekając na moją odpowiedź rozłączyła się. Zaczęłam jej pisać co ma wziąć i gdzie z tym przyjechać. Kiedy skończyłam odłożyłam telefon na szafkę i odwróciłam się.

- Kto to? – spytał Bartek opierając się o framugę drzwi.

- Sylwia. Ma mi przywieźć kilka rzeczy – odpowiedziałam.

- Jak chcesz możesz ją zaprosić tutaj. Tylko będziemy musieli iść na zakupy.

Tak więc wzięliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i udaliśmy się do samochodu. Po paru minutach znaleźliśmy się w Biedronce. Staliśmy przy półkach ze słodyczami kiedy usłyszałam jakieś podniecone szepty.

- Ty to Bartek Kurek! – zerknęłam w tamtą stronę i zobaczyłam dziewczyny niewiele młodsze ode mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na Bartka który udawał, że nic nie słyszy wczytując się w skład Nutelli.

- No co ty! On jest chyba niższy.

- Przecież w telewizji nie pokarzą jego całego! Muszą go trochę zmniejszyć.

- To nie jest Bartek Kurek – odezwałam się spoglądając na dziewczyny. – Bartek Kurek jest wyższy i gra w siatkówkę. Ten tutaj – wskazałam głową na Bartka – nie wie nawet do ilu trwa jeden set.

- Widzisz mówiłam! A tu głupia chciałaś autograf! – ofuknęła jedna drugą i poszły sobie. Kiedy byliśmy już pewni, że nas nie usłyszą zaśmialiśmy się.

- Serio?! – śmiał się.

- Nie musisz dziękować – uśmiechnęłam się i włożyłam do wózka paczkę delicji. Kupiliśmy jeszcze kilkanaście rzeczy i poszliśmy do kasy. Niestety tam numer nie przeszedł. Kasjerka poznała Bartka i ten musiał się jej podpisać na jakimś starym paragonie. Po zapłaceniu wyszliśmy na parking gdzie Bartek zapakował zakupy do bagażnika. Szybko pojechaliśmy do domu, zrobiłam nam obiad. Znów jedliśmy w ciszy a około godziny piętnastej usłyszeliśmy jak ktoś dzwoni. Bartek podniósł się z kanapy i poszedł do drzwi by je otworzyć. Poszłam oczywiście za nim.

- Dzień dobry! – zawołała Sylwia.

- Cześć! – odpowiedział Bartek. – Proszę wchodź – gestem zaprosił ją do środka odsuwając się trochę. Brunetka szybko weszła do środka i od razu podeszła do mnie i uścisnęła mocno. – To ja wam nie będę przeszkadzać – powiedział, zabrał kluczyki z szafki i wyszedł.

- Jak ja się za tobą stęskniłam! – pisnęła mi prosto do ucha jeszcze raz przytulając.

- Ja za tobą też! Chodź zrobię kawy i wszystko opowiesz – powiedziałam zaciągając ją do kuchni. Torbę z moimi rzeczami zostawiła na korytarzu i poszła ze mną do kuchni. Podczas gdy ona się rozglądała ja wstawiłam wodę i przygotowałam dwa kubki. Po kilku minutach wlałam wrzątek do kubków i postawiłam je na stole. Wyciągnęłam delicje, które Sylwia ubóstwia i zaczęłyśmy rozmawiać. Na początku ona gadała o kursie przed studiami, który właśnie ukończyła, o uczelni i o mieszkaniu. W ciągu pół godziny streściła mi swoje dwa tygodnie życia w Nowym Yorku.

- A u ciebie co się działo? – spytała zjadając galaretkę z delicji. Spojrzałam na nią i wybuchłam płaczem, ostatnio bardzo dużo płakałam, opowiedziałam jej, że niedługo po jej wyjeździe dowiedziałam się o ciąży, o reakcji moich rodziców na wieść, że zostaną dziadkami i o tym jakie miałam szczęście, że Bartek zgodził się bym u niego pomieszkała. – Jak oni mogli wyrzucić własną córkę z domu?! Jeszcze teraz?! Kiedy jesteś w ciąży! – Wzruszyłam ramionami. Sylwia przystawiła krzesełko i przytuliła mnie. Siedziałyśmy tak dopóki ja się nie uspokoiłam a potem pokazałam jej zdjęcia z USG. – Wow! Jaki maluszek! – jeździła palcem po zdjęciu. – Będę ciocią! A wiesz już czy to będzie chłopiec czy dziewczynka?

- Niee – pokręciłam głową. Moja ręka mimochodem znalazła się na brzuchu. Coraz bardziej zaczyna do mnie docierać, że będę matką.

- Szkoda. Ale jak to będzie dziewczynka to daj jej na imię Sylwia to piękne imię! – Zaśmiałyśmy się. – Jak mogę ci pomóc?

- Nie wiem. Na razie mam gdzie mieszkać …

- A potem?

- Potem nie wiem. Na razie ustaliliśmy z Bartkiem, że jak dziecko się urodzi to zrobimy badania …

- On wątpi, że to jego?! Przecież ty byłaś dziewicą – ściszyła głos nachylając się do mnie.

- A jak mu to udowodnię? Z resztą, mi to bez różnicy. Ja swoje wiem a jeżeli on chce mieć pewność … Dla niego przecież to lepiej. Chciałabyś wychowywać cudze dziecko? – pokręciła głową. Chwilę potem usłyszałyśmy chrzęst otwieranego zamka i do mieszkania wszedł Kurek.

- Ja się chyba będę już zbierać – powiedziała Sylwia wstając. – Zasiedziałam się trochę. No to papa! – przytuliła mnie i pocałowała w oba policzki. – Dbaj o siebie! I pan też o nią ma dbać! – pogroziła mu palcem na co Bartek się zaśmiał.

- Tak jest, panie kapitanie! – zasalutował i się zaśmiał. Sylwia ubrała się jeszcze praz mnie przytuliła i wyszła. Zamknęłam za nią drzwi a kiedy się odwróciłam zauważyłam, że Bartek trzyma w rękach mojego laptopa. – Przyniosła ci twoje rzeczy?

- Tak. Mam nadzieję, że się nie …

- Spoko – uśmiechnął się. – Chodź, rozpakujemy to! – zawołał mnie zabierając z korytarza torbę. Nie było tego wiele, trochę ubrań, laptop i ładowarka oraz kosmetyki tak więc szybko nam poszło. – To ja się idę umyć – zakomunikował i poszedł do łazienki. Spojrzałam na zegarek było dwadzieścia po ósmej. No to trochę się zasiedziała ale ja i Sylwia zawsze potrafiłyśmy długo gadać. Zostałam w sypialni i czekałam aż Bartek zwolni łazienkę kiedy w końcu z niej wyszedł kazał mi się tylko pośpieszyć bo wypożyczył jakiś film. Szybko więc się umyłam i ubrałam w pidżamę i poszłam do salonu. Już w korytarzu było czuć zapach popcornu maślanego. Weszłam do salonu gdzie Bartek siedział rozłożony wygodnie na kanapie. – Chodź! Chodź! Zaczyna się zaraz! – usiadłam po drugiej stronie kanapy bo po środku stały dwie wielki miski popcornu i dwie miski chipsów, na stoliku stały dwa kartony soku pomarańczowego i butelka coli. – Chyba lubisz Harry’ego Pottera? – spytał spoglądając na mnie. Kiwnęłam głową. – Oj daj spokój! Mogłabyś chociaż raz ze mną trochę dłużej pogadać. – uśmiechnęłam się.

- Tak, lubię. Masz zamiar to wszystko zjeść i wypić? – wskazałam na przygotowane przekąski.
- Sam? Nie, ty mi pomożesz - powiedział i postawił mi na kolanach jedną z misek. - Dla ciebie sok, a dla mnie cola, żeby było jasne. - Po kilku minutach film się rozpoczął. Dostrzegłam przy telewizorze mały stosik pudełek, którego wcześniej tam nie było. Po dokładnym przyjrzeniu się wiedziałam już, że na jednym Potterze się nie skończy. Leżało tam siedem pudełek więc Bartek chyba urządził nam maraton.


***
Mamy kolejny rozdział :). Tak to sobie żyją Pola z Bartkiem. Pytaliście się kiedy będzie rozdział więc mówię, że będę dodawać 5 i 25. 
Trzymajcie kciuki 29 mam egzamin na prawko - jazdy. 
Pozdrawiam i dziękuję za komentarze to naprawdę motywuje :D

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 2



- AAAAAA!!!! – usłyszałam głośne wołanie. Zamknęłam czytaną przeze mnie książkę i położyłam ją na ławce obok kubka z herbatą. Po chwili przede mną stanęła Sylwia. – Patrz! – pomachała mi przed twarzą wielką białą kopertą.
- Co to? – zaśmiałam się i przesunęłam robiąc jej miejsce koło mnie. Usiadła i zaczęła mi tłumaczyć. Po czym szybko otworzyła kopertę i podała mi list, po przeczytaniu już pierwszych zdań uśmiech wkradł mi się na twarz. – Gratuluję!! – uścisnęłam serdecznie przyjaciółkę i oddałam jej list. – Szczęściara z ciebie!
- Dzięki – uśmiechnęła się jeszcze szerzej o ile to możliwe. – W przyszłym tygodniu już wyjeżdżam. Wiesz kurs przygotowawczy zaczynam dopiero za dwa tygodnie ale muszę się rozejrzeć, pozwiedzać. Wyślę ci pocztówkę! – ścisnęła moja dłoń. Dostała się na swoje wymarzone studia. Mogła studiować ukochaną fotografię w Nowym Yorku. – A ty kiedy dostaniesz odpowiedź?
- Nie wiem, pewnie dopiero w przyszłym tygodniu. Boję się! – powiedziałam. Bardzo się stresowałam a to że tak późno ogłaszają wyniki jeszcze bardziej pogarszało sprawę.
- Na pewno cię przyjmą! Miałaś najlepsze stopie w całej szkole! – pocieszała mnie. Uśmiechnęłam się do niej, gadałyśmy potem o jej i moich studiach. Obiecała, że będzie pisać i wysyłać wszystkie zdjęcia jakie zrobi.
                                                          ***
Odkąd Sylwia wyjechała zrobiło się tak strasznie nudno. Wczoraj dostałam list z uczelni, tak jak mówiła Sylwia, dostałam się bez żadnego problemu. Prawie, żadnego. Niedawno zdałam sobie sprawę, że spóźnia mi się okres. Zajrzałam więc do swojego notesu gdzie zapisywałam sobie wszystko i zdałam sobie sprawę, że nie miałam okresu już od ponad dwóch miesięcy! Pod niewiedzą mamy umówiłam się na wizytę u ginekologa gdzie chciałam sprawdzić wszystkie swoje obawy. Może to tylko przez stres związany naborem do szkoły? Miałam taką nadzieję. W poniedziałek po godzinie 8 udałam się na przystanek, o dziwo autobus szybko przyjechał i po jakiejś półtorej godzinie już siedziałam przed drzwiami gabinetu. Patrzyłam na te wszystkie szczęśliwe matki i dumnych tatusiów, co jakiś czas głaszcząc swoje partnerki po brzuchu. Spojrzałam na swój. Był taki sam jak zawsze, nic nie wskazywało na to że mogłabym być w ciąży. W końcu nadeszła moja kolej, weszłam do środka. Po kilku minutach wyszłam cała zapłakana.
- Wszystko w porządku? – spytała jakaś kobieta.
- Ta-ak – odpowiedziałam pociągając nosem. Opadłam na krzesełko koło niej. Musiałam się trochę uspokoić. Wyciągnęłam z torebki małą butelkę wody i upiłam parę łyków. Kobieta obok bacznie mnie obserwowała.
- Ja tak samo zareagowałam jak tylko się dowiedziałam – uśmiechnęła się do mnie. – Już nie mogę się doczekać aż się urodzi i …
- Przepraszam muszę iść – przerwałam jej i wstałam. Szybko opuściłam budynek i poszłam na przystanek. Poczekałam kilkanaście minut i wsiadłam do autobusu. Co ja teraz zrobię?! Miałam iść na studia! Będę musiała zrezygnować, co powiedzą moi rodzice? Byli tacy dumni, że ich córeczka dostała się na prawo. Wszystkim się chwalili, a teraz co? Teraz okazało się że ich jedyna idealna córeczka jest w ciąży i to jeszcze nie wiadomo z kim! Gdy weszłam do domu ojciec już wrócił. Siedzieli razem w kuchni i pili herbatę.
- Ooo! Jest i moja córcia! – zawołał, podszedł, przytulił mnie i pocałował w skroń. – Mówiliśmy ci już z mamą, że jesteśmy z ciebie tacy dumni?! – kiwnęłam głową powstrzymując łzy ze wszystkich sił.
- Myśleliśmy też o jakiejś nagrodzie wiesz może jakaś wycieczka albo samochód? – powiedziała mama wyciągając kubek, żeby zrobić mi herbatę.
- Nie idę na studia. – powiedziałam, po kuchni rozległ się brzdęk tłuczonego szkła.
- Słucham?! – spytała matka.
- Nie idę na studia – łzy ciekły mi już po policzkach. Rodzice patrzyli na mnie z niedowierzaniem. – Jestem w ciąży – powiedziałam. Matka zesztywniała, patrzyła na mnie niedowierzając w to co przed chwilą powiedziałam. Ojciec odsunął się ode mnie kawałek i przyjrzał się.
- Co powiedziałaś?! – spytała mama.
- Jak to w ciąży?! A co ze studiami?! Co z twoimi marzeniami o zostaniu prawnikiem! – zaczął się drzeć ojciec. – Dziecko czy ktoś cię zgwałcił?! – spytał po chwili przerażony. Pokręciłam przecząco głową patrząc się na swoje stopy.
- Czy ty w ogóle myślałaś o tym co robisz?! – krzyknęła matka. Płakałam coraz bardziej, nie spodziewałam się takiej reakcji. – Moja córka jest zwykłą dziwką!! Wiesz chociaż kto jest ojcem?! – spytała potrząsając mną za rękę. Nie odzywałam się. W gardle miałam taką gulę, że nic nie mogłam z siebie wykrztusić oprócz potoku łez. – No pięknie!! – krzyknęła odchodząc ode mnie. – To teraz możesz się spakować i wyjść i nie wracać! Nie mam zamiaru utrzymywać tego bękarta! – spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Co?! Wyrzuca mnie z domu?! Gdzie ja się teraz podzieję?! Sama, w ciąży?! Spojrzałam na ojca. Patrzył na mnie surowym wzrokiem i już wiedziałam co sądzi. Trzyma stronę matki. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do swojego pokoju. Z szafy wyciągnęłam walizkę i spakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy – ubrania, oszczędności. Przechodząc obok kuchni z walizką w ręku i torebką na ramieniu spojrzałam się jeszcze raz na rodziców. Siedzieli przy stole, nawet na mnie nie spojrzeli. Wyszłam z domu i obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie nazwę ich swoimi rodzicami, nie zwrócę się do nich o pomoc, nigdy nie zobaczą tego dziecka. Ponownie udałam się dzisiaj na przystanek, usiadłam na pustej ławce i zastanawiałam się dokąd mam się teraz udać. Wyciągnęłam telefon i już wybierałam numer do Sylwii ale zdałam sobie sprawę, że ona jest w Nowym Yorku. Uczy się i spełnia swoje marzenia. Wiedziałam też że na pewno przyjedzie jak do niej zadzwonię ale przecież nie mogłam jej tego zrobić. Muszę coś szybko wymyślić! Gdyby nie ta głupia noc! To była przecież tylko jedna głupia noc z tym chłopakiem! Wtedy mnie olśniło. Wyciągnęłam wcześniej schowany telefon i wybrałam jego numer. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przystawiłam aparat do ucha. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty … Już chciałam się rozłączyć ale usłyszałam zaspany głos.
- Halo?
- Yyy …
- Kto mówi? – spytał.
- Pola.
- Jaka Pola? Nie znam żadnej Poli, proszę do mnie więcej nie dzwonić. Żegnam!
- Czekaj! – powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam.
- Mówiłem już, że nie znam żadnej Poli! – powiedział rozzłoszczony.  
- Znasz! Poznaliśmy się w czerwcu. Potem poszliśmy do ciebie, nie pamiętam tego bo byłam pijana ale ty chyba pamiętasz – przygryzłam lekko wargę. Po drugiej stronie zaległa głucha cisza. Serce zaczęło mi szybciej bić, nabrałam więcej powietrza i powili je wypuściłam nosem.
- A tak już wiem o kogo chodzi – powiedział w końcu. Odetchnęłam z ulgą. – Co się stało, że do mnie dzwonisz? Masz ochotę na więcej? – zaśmiał się.
- Musimy się spotkać i pogadać. To bardzo ważna spawa inaczej bym nie dzwoniła. – Powiedziałam szybko. Znowu głucha cisza z jego strony.
- Ok. Gdzie?
- W Warszawie?
- Nie wiem czy wiesz ale ja mam treningi. Nie możesz ty przyjechać? W końcu to ty chcesz pogadać. – Zamyśliłam się na chwilę, w końcu miał rację.
- Dobrze. – Odpowiedziałam, umówiliśmy się na jutro po południu.
                                                            ***
- Wchodź – powiedział przepuszczając mnie w drzwiach. Przekroczyłam niepewnie próg jego mieszkania. Bartek odstawił moją walizkę gdzieś na bok i zamknął drzwi. – Chodź do kuchni. Napijesz się czegoś? – spytał. Pokręciłam głową na nie i stanęłam gdzieś tak po środku pomieszczenia kompletnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Bartek patrzył na mnie a po chwili pokazał ręką na krzesło, żebym usiadła. Usiadłam a on naprzeciwko mnie. – Więc?
- Yyy … - zaczęłam. – Jest sprawa.
- No tego to się sam domyśliłem. – Powiedział to takim tonem, że przez chwilę wahałam się czy mu nie powiedzieć ale w końcu stwierdziłam, że powinien a co z tym fantem zrobi to już nie mój interes.
- Ja … Ja jestem w ciąży – powiedziałam cicho, nawet nie patrzyłam na niego o wiele ciekawsze były moje paznokcie. Usłyszałam jak poruszył się na krześle.
- A co mnie to obchodzi? – spojrzałam na niego.
- Ale …
- Chcesz mi wmówić, że to moje?! – zaśmiał się. – Już miałem kilka razy takich sytuacji nie dam się wkręcić! Jeśli to wszystko…
- Przecież spaliśmy ze sobą! – zaczęłam ale na nic. Bartek już wstał. Siedziałam chwilkę patrząc na niego, miał taki surowy wyraz twarzy. – Nie żartowałabym sobie z takich rzeczy! Nie jestem taka!
- A skąd mogę mieć pewność, że mnie nie oszukujesz, hmm?
- Jak tylko dziecko się urodzi możemy zrobić test! Poza tym zanim poszłam z tobą do łóżka byłam dziewicą. – Jego twarz się nie zmieniała. Westchnęłam, byłam z góry skazana na porażkę ale chociaż próbowałam. – To i tak nie miało sensu.
- Odwieźć cię do domu? – spytał.
- Możesz najwyżej polecić mi jakiś tani motel albo schronisko albo …
- Czemu nie wracasz do domu? – na jego twarzy malowała się troska ale tylko przez ułamek sekundy. Przełknęłam ślinę.
- Rodzice … - nie wytrzymałam i zaczęłam płakać, to mnie wszystko przerastało.
- Wyrzucili cię?! – spytał zszokowany. Kiwnęłam tylko głową, niespodziewanie zostałam przez niego przytulona. – No już! Uspokój się! – powiedział głaszcząc mnie po plecach. – Na razie zostaniesz tutaj. – Odsunęłam się od niego. – Nie chcę słyszeć sprzeciwu! Potem coś wymyślimy – westchnął.
- Dziękuję – odpowiedziałam i wytarłam łzy rękawem bluzy.
                                                              ***
Gdy następnego dnia wstałam na początku nie wiedziałam gdzie jestem ale już po kilku minutach przypomniały mi się zdarzenia z wczorajszego dnia. Nie mogłam uwierzyć, że moi rodzice od tak po prostu wyrzucili mnie z domu! Na szczęście Bartek pozwolił mi mieszkać u siebie. Wstałam i od razu skierowałam się do kuchni, na stole znalazłam karteczkę napisaną przez szatyna. Pisał, że już wyjechał i że wróci prawdopodobne za kilka tygodni oraz, że najważniejsze informacje znajdę w czarnym notesie, który leży na stoliku w salonie. Z tego co pamiętam to mówił mi wczoraj, że grają jakiś ważny turniej czy coś w tym stylu. Nie za bardzo interesowałam się siatkówką więc postanowiłam jeszcze sprawdzić co i jak.
Wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam szykować sobie śniadanie. Znalazłam płatki czekoladowe więc wyjęłam mleko i tak wyglądało moje śniadanie. Po zagotowaniu się wody nalałam ją do kubka i odstawiłam na blat żeby trochę przestygła. W tym czasie poszłam do sypialni i wyjęłam z walizki swoje ubrania. Znalazłam jakąś koszulę i dżinsy, szybko się przebrałam a następnie rozczesałam włosy. Udałam się jeszcze do salonu gdzie jak pisał Bartek znalazłam notes. Wzięłam go i poszłam do kuchni, tam przejrzałam go pijąc herbatę. Znalazłam kilka numerów przy których była krótka notka, że w razie potrzeby mogę dzwonić, adres i numer mieszkania, w którym aktualnie się znajduję oraz jak dojść do najbliższego sklepu. Po wypiciu herbaty umyłam kubek a notes schowałam do swojej torebki, posiedziałam trochę w salonie oglądając wszystko co popadnie Ukrytą Prawdę, Rozmowy w toku, Szpital. Po południu postanowiłam wyjść na dwór, ubrałam buty wzięłam torebkę i klucze i wyszłam z mieszkania. Był piękny słoneczny i ciepły dzień. Spacerowałam sobie uliczkami kiedy w końcu doszłam do parku, zauważyłam grupkę kilku dzieciaków bawiących się razem. Sama nie wiem jak tak szybko mogłam się przy nich znaleźć. Podeszłam do ławki na której siedziały dwie kobiety.
- Przepraszam, można?
- Tak, proszę – odpowiedziała jedna uśmiechając się. Zabrała swoja torebkę robiąc mi miejsce. Obydwie miały ciemne włosy a jedna bujała wózek dziecięcy. Spojrzałam na swój brzuch i pomyślałam, że za kilka miesięcy i ja będę chodziła z dzieckiem na spacery do parku. Jeszcze raz spojrzałam na wózek a potem wyjęłam Przegląd Sportowy zakupiony wcześniej w kiosku w końcu miałam sobie przypomnieć o czym mówił Bartek. Obejrzałam dokładnie okładkę a następnie zaczęłam przerzucać strony kiedy jedna z kobiet mnie zagadała. – O widzę, że pani jest fanką siatkówki – uśmiechnęła się do mnie.
- Yyy .. tak właściwie to nie ale mój znajomy dużo o tym mówił mi wczoraj i …
- Czekaj, czekaj – przerwała mi. Przyjrzała mi się a potem odwróciła do koleżanki. – Ten twój znajomy to przypadkiem nie Bartek Kurek? – zamrugałam kilka razy zdziwiona.   
- Tak – odpowiedziałam niepewnie.
- To było tak od razu. Jestem Paulina a to Dagmara – wskazała na koleżankę. – Bartek rozmawiał wczoraj z nami, że pewnie będziesz potrzebować pomocy by się nie zgubić.
- Miło mi Pola. Tak, pewnie tak. Nigdy wcześniej tu nie byłam więc ..
- Żaden problem – uśmiechnęła się do mnie Dagmara. – Długo jesteście ze sobą?
- Yyy … To trochę skomplikowane – odpowiedziałam, no bo co miałam powiedzieć. Nie jesteśmy razem. Będziemy mieli razem dziecko a poza tym Bartek pozwolił mi mieszkać u siebie przez jakiś czas a potem zobaczymy.
- Aha, rozumiem – odpowiedziała patrząc na mój brzuch. – Który miesiąc?
- Drugi – odpowiedziałam. – Ale to nie jest tak jak myślicie! Ja nie kłamię! Nie chcę od niego żadnych pieniędzy ani nic z tych rzeczy bo ..
- Spokojnie – Paulina się roześmiała. – Wcale tak nie myślałyśmy! – Odetchnęłam z ulgą przynajmniej nie wyjdę na jakąś dziwkę czy coś. – Może wpadniesz do mnie na herbatę? Właśnie się zbierałyśmy.
- Nie, dziękuję. Nie chcę przeszkadzać – odmówiłam grzecznie.
- Ale ja nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów! Poplotkujemy, opowiemy ci jak to jest mieszkać z siatkarzem pod jednym dachem – śmiała się. – No chodź! – pociągnęła mnie za rękę, żebym wstała następnie zawołała dwóch chłopców i poszliśmy do niej do domu.


***
I mamy kolejny rozdział :). Podobało się? 
Niedługo mam egzamin na prawko :) trzymajcie kciuki ;p
Pozdrawiam!