środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 1



Przebudziłam się ale jeszcze nie otworzyłam oczu. Strasznie bolała mnie głowa a na dodatek miałam w ustach Saharę. Z wielkim trudem otworzyłam oczy ale zaraz z powrotem je zamknęłam oślepiona słońcem przebijającym się przez słabo zaciągnięte pomarańczowe zasłonki. Ponowiłam próbę. Na wpół otwartymi oczami ogarnęłam to co jest przede mną. Dziwnie. Nie pamiętam, żeby Sylwia miała taki pokój. Chciałam się podnieść lecz nie pozwalało mi na to coś położone na moim brzuchu. Uniosłam z trudem głowę i stwierdziłam, że ręka która mnie przygniata nie należy do mnie. Odkręciłam się i zauważyłam jakiegoś kompletnie obcego faceta.
- Kurwa – mruknęłam sama do siebie. Próbowałam sobie przypomnieć wczorajszy wieczór ale pamiętałam tylko tyle jak wychodziłyśmy z Sylwią z jej mieszkania. Nieźle musiałyśmy wczoraj zabalować! Nagle facet mruknął coś a następnie zabierając ze mnie swoją rękę przetarł sobie oczy i je otworzył. Westchnął i wtedy jego wzrok spotkał się z moim. Zmarszczył brwi ale zaraz szybko się uśmiechnął.
- Cześć – kiwnął na mnie głową. Otworzyłam usta by już coś powiedzieć ale kompletnie nie wiedziałam co. Dlatego też szybko je zamknęłam i kiwnęłam głową. Chłopak wstał i po chwili szukania znalazł na podłodze bokserki i szybko je ubrał. Spojrzałam na podłogę, były tam wszystkie moje ubrania. Ja pierdolę! Co tu się działo?! Owinęłam się kołdrą i wstałam z łóżka. – Co tak milczysz? Wczoraj byłaś bardziej rozmowna – roześmiał się.
- Nie mam kompletnie pojęcia kim ty jesteś i co ja tu robię, więc daruj sobie – warknęłam na niego zbierając swoją bieliznę z podłogi. – Gdzie mój telefon? – spytałam rozglądając się wkoło.
- Jestem Bartek o ile nie pamiętasz, trzymaj – powiedział wyciągając do mnie rękę z moją własnością. Odblokowałam klawiaturę i aż złapałam się za głowę! 15 nieodebranych połączeń od Sylwii i 23 od mamy w tym jeszcze smsy. – Ja pierdolę matka mnie zabije! – Chłopak zaśmiał się tylko. – I czego się śmiejesz głąbie jeden?! – krzyknęłam na niego i szybko oddzwoniłam do koleżanki. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty i nic. Nie odbierała. Dobra później do niej zadzwonię. – Gdzie jest łazienka? – spytałam się go.
- Naprzeciwko sypialni – odpowiedział grzebiąc w szafce. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam do wskazanego miejsca, załatwiłam swoją potrzebę fizjologiczną a następnie szybko się ubrałam. Spojrzałam w lusterko. Każdy włos w inną stronę, makijaż rozmazany, podkrążone oczy… Jednym słowem masakra. Jakoś udało mi się po dłuższym czasie doprowadzić do porządku i w końcu mogłam wyjść do ludzi. Wróciłam się do sypialni ale Błażeja nie było. Wróciłam się na korytarz i skręciłam w prawo, gdzie mieściła się kuchnia. – Zrobiłem ci kawy, siadaj! – powiedział stawiając przede mną kubek gorącej kawy. Upiłam łyk i od razu zrobiło mi się lepiej.
- Tak właściwie to jak ty masz na imię? – spytałam się go. Stał tyłem do mnie myjąc swój kubek.
- Bartek, już ci mówiłem.
- Wybacz nie mam pamięci do imion – wtedy zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Sylwia więc szybko odebrałam. – No co jest? … Nie wiem… Tak dzwoniła ale nie oddzwaniałam do niej… Ok. dzięki… Tak już do ciebie jadę. No papatki – rozłączyłam się i spojrzałam na Bartka. – Gdzie ja właściwie jestem? – spytałam go. Spojrzał na mnie rozbawiony.
- No jak to gdzie w Bełchatowie. – Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. CO?! – Co się tak patrzysz? Nieźle wczoraj zabalowałaś. Kto właściwie dzwonił?
- Matka mnie przez ciebie zabije! Jak mogłeś mnie wywieźć aż tutaj! Jak …
- Słucham?! – roześmiał się odchylając głowę do tyłu. – Że ja niby cie tutaj przywiozłem? Niby skąd?
- No z Warszawy a skąd? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- To nieźle zabalowałaś. – Spojrzałam na niego, nie wiedziałam co powiedzieć. – Odwiozę cię – zaproponował i wyszedł z kuchni. Dopiłam swoją kawę i odstawiłam kubek do zlewu. Kiedy wyszłam na korytarz o mało co na niego nie wpadłam. – To co jedziemy? – pytał machając kluczykami od samochodu. Kiwnęłam głową i wzięłam swoją bluzę od niego po czym wyszliśmy z mieszkania. Odczekałam chwilkę na klatce podczas gdy ten mocował się z zamkiem a kiedy w końcu drzwi były zamknięte wyszliśmy z budynku. Bartek szedł pierwszy a ja kilka kroków za nim, szybko wsiadł do samochodu a ja znów zaraz za nim. Trzasnęłam drzwiami i zapięłam pasy, gdy tylko samochód odpalił odezwało się też radio. Szybko wyjechaliśmy z parkingu i ruszyliśmy w stronę Warszawy. Siedzieliśmy cicho, byłam strasznie skrępowana w jego obecności i tylko dlatego się nie odzywałam ale on co chwilę na mnie zerkał i myślał, że tego nie widzę. Kilkakrotnie podśpiewywał sobie z wokalistą lub gwizdał. W końcu po niecałych dwóch godzinach znaleźliśmy się w Warszawie.
- Możesz się zatrzymać na najbliższym przystanku. Dalej sama sobie poradzę – powiedziałam nie patrząc nawet na niego.
- Odwiozę cię już pod sam dom tylko powiedz gdzie dokładnie. – Spojrzałam na niego i po chwili namysłu podałam mu swój adres.
                                                        ***
- No to teraz sobie pogadamy! – zaczęła mama kiedy tylko weszłam do domu. – Zapraszam! – krzyknęła więc udałam się do kuchni gdzie aktualnie ona się znajdowała.
- Mamo ja …
- Nie! Masz szlaban! Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy?! Czemu nie odbierałaś telefonu?! – wywróciłam oczami. Znowu się zaczęło cokolwiek bym nie powiedziała i tak będzie źle. Stałam tak i słuchałam jej kazania. W końcu kiedy skończyła mogłam iść do siebie do pokoju. Jak zawsze. Nie jestem już dzieckiem ale rodzice twierdzą, że skoro jeszcze mnie utrzymują to muszę robić to co mi każą. Zamknęłam, trochę głośniej niż zamierzałam, drzwi co nie uszło uwadze mojej matce i położyłam się na łóżku. Poczułam wibracje mojego telefonu więc wyjęłam go z przedniej prawej kieszeni spodni i odblokowałam. Dostałam wiadomość od Sylwii. Odpisałam jej szybko, że jestem uziemiona i nie mogę wyjść. Siedziałam w pokoju do końca dnia, wyszłam tylko dwa razy. Raz do kuchni a drugi żeby się umyć. Około godziny dwudziestej trzeciej po obejrzeniu serialu kładłam się spać mój telefon ponownie zabrzęczał. Tym razem nie była to Sylwia tylko jakiś nieznajomy numer. „I jak? Matka cię zabiła czy jeszcze żyjesz?” Otworzyłam szerzej oczy. Skąd ten człowiek miał mój numer telefonu. Odpisałam mu że żyję i czuje się dobrze, życzyłam mu jeszcze dobrej nocy po czym wyłączyłam telefon i położyłam się spać.
Gdy wstałam następnego dnia była już godzina jedenasta. Wstałam i udałam się do kuchni żeby zrobić sobie kawy. Dom był pusty rodzice byli w pracy. Wyjęłam kubek i nasypałam do niego dwie łyżeczki kawy, woda zaraz się zagotowała. Wlałam wrzątek do kubka, posłodziłam i wymieszałam a następnie upiłam kilka małych łyków. Z kubkiem w dłoni podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Wyszłam przed dom i usiadłam na ławce. Dzień był ciepły i słoneczny. Wystawiłam twarz do słońca przymykając oczy i cieszyłam się chwilą. Siedziałam tak z kilka minut kiedy w końcu przyszła do mnie Sylwia.
- Noo cześć! – cmoknęła mnie w policzek i usiadła obok. – Długo masz szlaban?
- Nie wiem nie powiedziała mi.
- Jesteś dorosła jak może dać ci szlaban na wychodzenie z domu? – zaśmiała się. Wzruszyłam ramionami.
- Wiesz jacy oni są. Jestem ich jedyną córką, muszę być idealna w każdym calu. A poza tym w październiku zaczynam studia prawnicze …
- No tak idealna córeczka – roześmiała się. Również się zaśmiałam i podałam jej swój kubek z kawą. Napiła się trochę i mi oddała. – A ten chłopak u którego byłaś? – poruszyła zabawnie brwiami. Już miała zboczone myśli.
- Co? – spojrzałam na nią.
- No jak to co? – szturchnęła mnie w ramię. – Opowiadaj!
- Nie ma co. Kompletnie nic nie pamiętam, byłam tak pijana – westchnęłam.
- Ale chociaż przystojny? – roześmiałam się.
- Tak był przystojny.
- Masz do niego numer?
- Sylwia! … Tak mam ale nie mam zamiaru się z nim kontaktować nigdy więcej.
- To znaczy że już do ciebie pisał – uśmiechnęła się szeroko i nastawiła ucho czekając aż zdam jej relację z tamtej nocy.
- Nie! Poza tym nie ma o czym gadać. Nie chcę pamiętać tamtej nocy koniec kropka! Masz o tym więcej nie wspominać!
- Nie chcesz pamiętać nocy kiedy straciłaś dziewictwo – roześmiała się. Pokręciłam zrezygnowana głową i upiłam spory łyk, już zimnej, kawy. Sylwia posiedziała ze mną dopóki moja mama nie wróciła z pracy. Zmyła się jakieś pół godziny zanim ta miała przyjechać. Kiedy przyjaciółka poszła ja zmyłam się do pokoju, żeby się ubrać. Założyłam krótkie dżinsowe spodenki i białą bluzkę na ramiączka, włosy związałam w koczka i poszłam do kuchni. Odgrzałam sobie zupy pomidorowej i wyszłam na dwór zjeść. Wtedy też wróciła mama. Przywitałam się z nią ale nawet na mnie nie spojrzała. Zjadłam do końca i poszłam umyć miskę.
- Idę do sklepu – oznajmiłam jej i poszłam do siebie do pokoju. Wzięłam torebkę i telefon, który włączyłam szybko i wyszłam z domu. Chciałam pobyć trochę sama więc nie dzwoniłam po Sylwię. Gdy już telefon się włączył dostałam smsa od Bartka? odczytałam go i nie odpisując wrzuciłam telefon do torebki. Do sklepu doszłam w ciągu piętnastu minut. Kupiłam paczkę papierosów i udałam się do lasku gdzie często chodziłyśmy z przyjaciółką po szkole. Gdy już byłam pewna, że nikt mnie nie zobaczy kto mógłby donieść moim rodzicom usiadłam na powalonym drzewie i odpaliłam jednego szluga. Mocno się zaciągnęłam, przytrzymałam chwilę dym w płucach a następnie go wypuściłam. Powtarzałam tę czynność aż szlug mi się nie skończył a potem udałam się do domu.
                                                         ***
Gdzieś w czerwcu skończył mi się szlaban. Matka już normalnie się do mnie odzywała a ja mogłam chodzić gdzie chcę. Tak więc oczywiście udałam się do Sylwii, która poinformowała mnie, że kupiła dwa bilety w bardzo dobrej cenie. Dowiedziałam się jeszcze tylko tyle że dziewiętnastego czerwca udajemy się do Krakowa bo następnego dnia już mamy być na hali po czym powiedziała, że się śpieszy i muszę już iść. Poszłam więc do domu, nawet nie wiem na co te bilety. Może na jakiś koncert?
Kilka dni przed wyjazdem źle się czułam. Wymiotowałam po kilka razy dziennie, chyba się zatrułam ostatnim chińczykiem. Myślałam, że już nie będę mogła z nią jechać ale pojechałam. Wyjechałyśmy około czternastej. Podróż nam bardzo szybko minęła przy słuchaniu i śpiewaniu wszystkich piosenek 30 Seconds To Mars. Po przyjeździe na miejsce odebrałyśmy swój klucz od pokoju, zostawiłyśmy w nim nasze rzeczy i poszłyśmy na miasto. Porobiłyśmy sobie zdjęcia a potem poszłyśmy do McDonalda coś zjeść. Do motelu wróciłyśmy przed dwudziestą drugą. Od razu położyłyśmy się spać. Następnego dnia gdy wstałyśmy było już grubo po dwunastej. Ogarnęłyśmy się i poszłyśmy na obiad. Po obiedzie znów wróciłyśmy do pokoju i zaczęłyśmy się przygotowywać do wyjścia. Impreza zaczynała się dopiero o siedemnastej ale Sylwia chciała być wcześniej. Gdy już zaparkowałyśmy samochód na parkingu, udałyśmy się pod halę. Zobaczyłam kilkanaście osób poubieranych na biało czerwono.
- Sylwia?
- Hmm – spytała przeglądając coś w aparacie.
- Tylko my się ubrałyśmy normalnie – wskazałam głową na ludzi przed nami. Przyjaciółka spojrzała w tym kierunku i wzruszyła ramionami.
- Oj tam – uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za rękę i ustawiłyśmy się w kolejkę. Po dobrych kilkunastu minutach weszłyśmy na teren hali. Wtedy ja pociągnęłam przyjaciółkę za rękę bo musiałam do łazienki. – Tylko się pośpiesz za jakieś dwadzieścia minut zaczynają! – krzyknęła kiedy ja zamykałam drzwi do kabiny.
Trochę długo zeszło nam na szukaniu naszych miejsc a okazało się że są na samym dole naprzeciwko boiska. Usiadłam na krzesełku i zdjęłam bluzę. Spojrzałam się na boisko i aż zamarłam. On również, patrzył się na mnie uważnie. To był on! Na sto procent! Myślałam, że już więcej go nie spotkam a jednak.
- Ej patrz! – Sylwia szturchnęła mnie w ramię. – Co ty ducha zobaczyłaś? – roześmiała się widząc moją minę. Potrząsnęłam tylko głową na nie i spojrzałam na swoje kolana. Sylwia dalej robiła zdjęcia a ja kiedy kolejny raz spojrzałam na boisko Bartek rozmawiał ze swoim kolegą ale zerkał na mnie co chwilę. Po kilkunastu minutach ogłoszono wyjściowe szóstki i najpierw zagrali hymn gości a dopiero potem Mazurka Dąbrowskiego. Wstałam razem z kibicami i cicho zaśpiewałam. Mecz się rozpoczął, słyszałam jak cała hala dopinguje naszych siatkarzy z Sylwią na czele. Ja byłam tylko obecna ciałem, myślami byłam gdzieś indziej a dokładnie w mieszkaniu szatyna. Ocknęłam się dopiero przy ostatnim gwizdku. Po jakimś czasie koło nas zrobiło się strasznie ciasno. Sylwia obiecała sobie, że nie wyjdzie dopóki nie zdobędzie chociaż jednego autografu. Stanęłam koło niej bo co jakiś czas byłam bita czy popychana przez jakieś piętnastolatki. Chwyciłam przyjaciółkę za ramię i przyciągnęłam do siebie. – Patrz Kurek tu idzie! – powiedziała mi do ucha. Spojrzałam na boisko i rzeczywiście szedł w naszą stronę. – Można autograf? – spytała się go Sylwia, uśmiechnął się i przejął od niej flamaster i zeszyt.
- Koleżanka też chce? – spytał spoglądając na mnie i oddając własność Sylwii.
- Nie dziękuję – opowiedziałam i wyciągnęłam brunetkę z tego tłumu. – Masz już autograf. Zmywajmy się stąd.
- Ale … - zamilkła widząc moją minę – Dobra chodźmy – powiedziała zrezygnowana. Wyszłyśmy czym prędzej z hali i od razu pojechałyśmy do motelu. – Widziałaś jak na ciebie patrzył? – uśmiechnęła się do mnie.
- Patrz na drogę – odpowiedziałam jej. Pokręciła głową wzdychając. Milczałyśmy chwilę. – To był on – powiedziałam w końcu.
- Kto? – spytała marszcząc brwi.
- Kurek to ten chłopak z którym wtedy spałam – odpowiedziałam jej na jednym wydechu.
- Taaaa?! – spytała zaskoczona. Samochód gwałtownie zahamował. Sylwia spojrzała na mnie. – Czemu wcześniej nie mówiłaś? 


- A co miałam mówić?! To była tylko jedna głupia noc od tamtej pory nie mamy ze sobą kontaktu – skłamałam jej bo przecież siatkarz pisał do mnie. Sylwia bacznie mi się przyglądała ale dała sobie spokój i odpaliła samochód. Pojechałyśmy do motelu. Jako, że byłam bardzo zmęczona od razu położyłam się spać. Odwróciłam się do ściany i leżałam. Przyjaciółka po kilkunastu minutach w końcu zgasiła światło i sama zasnęła. Poczułam pod poduszką wibracje. Wyjęłam telefon i odczytałam wiadomość od Kurka. Odpisałam mu krótko, zwięźle i na temat i odłożyłam telefon na miejsce. Leżałam jeszcze chwilkę a potem zasnęłam.


*** 
Witam na nowym blogu :). Znów Kurek xD. Mam nadzieję, że się podobało. Pozostawiam wam to do oceny.
Pozdrawiam!   

7 komentarzy:

  1. Ja genialny*.*
    Informujesz gdzieś? :> Może na tt. lolkaa03
    wdzięcznabym była jak byś mnie tak inf. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu, jaki fantastyczny rozdział. :)
    Naprawdę, zaciekawiło mnie. Do tego świetne imię - Pola <3
    Czekam na kolejny, mam nadzieję, że ukaże się szybko, bo nie mogę się już doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział!
    Z niecierpliwością czekam na wiecej :)
    Mam nadzieje że szybko ukaże się nowy rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, Super, Super :)
    Pisz częściej...zastanawiam się jak to będzie gdy urodzi się Kurkowy dzidziuś...

    OdpowiedzUsuń