Podczas nieobecności Bartka ja zdążyłam już się zadomowić w jego
mieszkaniu. Dni zawsze wyglądały tak samo, rano wstawałam i szłam do sklepu po
małe zakupy potem śniadanie, oglądanie powtórek seriali lub rozwiązywanie
krzyżówek albo sprzątanie. Przesłuchałam chyba wszystkie płyty jakie Bartek
miał w domu, a było ich sporo! Po południu spotykałam się z dziewczynami.
Bardzo je polubiłam i one chyba mnie też, zachowywały się przy mnie jakbyśmy
się znały kilka lat a nie zaledwie kilka tygodni. Chodziłam do lekarza.
Zaczęłam też zauważać kilka zmian w moim wyglądzie, miałam już lekko
zaokrąglony brzuszek a codziennie rano mdłości. Co nie jest przyjemną rzeczą.
Wyszłam właśnie spod prysznica i ubrałam się w moją pidżamę.
Wytarłam mokre włosy i odłożyłam ręcznik na grzejnik. Wyszłam z łazienki i
zgasiłam światło a potem poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam
telewizor. Leciał właśnie Zbuntowany Anioł więc postanowiłam obejrzeć.
Oglądałam sobie spokojnie kiedy nagle usłyszałam, że drzwi do mieszkania się
otwierają. Wstałam powoli z kanapy i wyszłam na korytarz. Bartek właśnie
odkładał swoje rzeczy, miał już zamykać drzwi kiedy mnie zauważył.
- Hej – powiedziałam cicho.
- Cześć – odpowiedział i zamknął drzwi na klucz po czym skierował
się do kuchni. Przygryzłam wargę i wróciłam do salonu. Po kilku minutach było
słychać jak Bartek zanosi walizki do sypialni. – Co oglądasz? – usłyszałam
nagle głos za moimi plecami, aż podskoczyłam ze strachu. – Przepraszam nie
chciałem – uśmiechnął się do mnie.
- Nie szkodzi – odwzajemniłam uśmiech. – Zbuntowanego Anioła –
odpowiedziałam nie patrząc na niego.
- To, to jeszcze leci – zaśmiał się. Uśmiechnęłam się do siebie.
Spojrzałam na niego, jadł kanapki i oglądał.
- Gratuluję!
- Dzięki – uśmiechnął się. – Oglądałaś?
- Tak z Dagmarą i Pauliną.
- A no chłopaki coś mówili, że się zaprzyjaźniłyście. A jak się
czujesz? Byłaś u lekarza? – spytał spoglądając na mój brzuch.
- Dobrze, dziękuję. Wszystko jest w porządku.
- To dobrze – odpowiedział. Po kilku minutach odcinek się
skończył, Bartek poszedł się umyć zostawiając na stoliku w salonie talerz i
kubek. Wzięłam je i poszłam umyć, następnie udałam się do sypialni i poczekałam
tam na niego kiedy w końcu przyszedł
wstałam z łóżka.
- Ja pójdę spać do salonu, powinieneś wypocząć – powiedziałam
cicho. Spojrzał się na mnie i milczał przez chwilę.
- Możesz spać tutaj. Ja pójdę do salonu.
- Nie! – zaprzeczyłam.- To twoje mieszkanie ja tylko z niego
korzystam dzięki twojej uprzejmości, ty śpisz tutaj.
- To śpimy tu razem – odpowiedział po chwili. – Nie będziesz spała
na tej twardej kanapie, jesteś w ciąży. – Patrzyłam na niego i już chciałam
zaprzeczyć ale zrezygnowałam widząc wyraz jego twarzy. Położyłam się więc do
łóżka a on zaraz po mnie, zgasił światło i już po kilku minutach słyszałam jak
pochrapuje. Leżałam chwilę ale zaraz wstałam do łazienki za potrzebą. Szybko
wróciłam i ułożyłam się. Leżałam kilkanaście minut i w końcu zasnęłam.
Wstałam z klęczek i spuściłam wodę, podeszłam do umywalki i
nałożyłam na szczoteczkę trochę pasty i zaczęłam myć zęby. Mówiłam już że
nienawidzę mieć porannych mdłości? Nie? To teraz mówię. Po kilku minutach
wyszłam z pomieszczenia i wróciłam do sypialni, Bartek leżał na plecach i
patrzył się w moją stronę. Spuściłam głowę i podeszłam do szafy, żeby wyciągnąć
z niej jakieś ubrania.
- Tak jest codziennie? – spytał z lekką chrypą w głosie.
- Tak – odpowiedziałam. – Przepraszam, nie chciałam cię obudzić –
odwróciłam się do niego.
- Spoko, będę musiał przywyknąć – posłał mi ciepły uśmiech
siadając na łóżku. Kiwnęłam głową i poszłam jeszcze raz do łazienki, przebrałam
się a potem poszłam do kuchni robić śniadanie. Miałam ochotę na jajecznicę więc
zaczęłam ją przygotowywać. W międzyczasie wstawiłam wodę na herbatę. Kiedy
nakładałam już gotowe danie na talerze do kuchni wszedł Bartek.
- Siadaj, zrobiłam śniadanie. Wolisz kawę czy herbatę? – spytałam
podstawiając mu większą porcję jajecznicy.
- Kawy poproszę. Mmmm jak ładnie pachnie – powiedział i zaczął
konsumować. Zalałam dwa kubki wrzątkiem i postawiłam je na stole. Śniadanie
zjedliśmy w milczeniu. Byłam już przyzwyczajona do jedzenia w samotności i
wtedy cisza mi nie przeszkadzała ale teraz było zupełnie inaczej. Czułam na
sobie wzrok Bartka i to mi chyba najbardziej przeszkadzało.
Gdy już zjedliśmy i wypiliśmy wstałam i zaczęłam zbierać naczynia
kiedy poczułam na swoim nadgarstku jego rękę.
- Zostaw ja pozmywam.
- Pozmywam nie ma problemu.
- Ty zrobiłaś śniadanie to ja pozmywam – powiedział, położył swoje
dłonie na moich ramionach i lekko mnie popchnął bym usiadła z powrotem.
Westchnęłam zrezygnowana ale usiadłam.
- Nie będę siedzieć bezczynnie. Mieszkam tu na razie więc będę
sprzątać, gotować i prać a nie tylko siedzieć na kanapie. Nie mam pracy to
chociaż w taki sposób się odwdzięczę.
- Tak, tak – roześmiał się zmywając naczynia. Pokręciłam głową
wywracając oczami. Na pewno nie będę siedzieć i nic nie robić. – Może
pojedziemy do moich rodziców na weekend? – spytał ni z stąd ni zowąd.
-My?
- No tak – odpowiedział odkręcając się w moją stronę.
- A ja jako kto tam pojadę?
- Oni już wszystko wiedzą i chcą cię poznać – wzruszył ramionami.
- A. No dobrze, pojedziemy. – Uśmiechnęłam się nikle i wyszłam z
kuchni. Poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Po chwili przyszedł Bartek,
usiadł na drugim końcu kanapy i wpatrywał się w telewizor. Spojrzałam na niego
i wróciłam do skakania po kanałach. W końcu zostawiłam na Dr. House.
- Co zwykle robiłaś jak miałaś wolne? – spytał w końcu. Zerknęłam
na niego.
- Uczyłam się. No chyba, że Sylwii udało się mnie gdzieś
wyciągnąć, jak wtedy – dodałam ciszej.
- Co świętowałyście? – usadowił się na kanapie tak by mnie lepiej
widzieć.
- Zdaną maturę. – Zaśmiał się.
- Pamiętam jak ja świętowałem swoją – uśmiechnęłam się. Po chwili
zadzwonił mój telefon. Wstałam z kanapy i poszłam do sypialni, odłączyłam
telefon od ładowarki i odebrałam. Dzwoniła Sylwia.
- Gdzie ty jesteś? Stoję u ciebie pod drzwiami, nikogo w domu nie
ma …
- Jesteś już? – spytałam siadając na łóżku.
- No tak przyjechałam na trochę. Gdzie jesteś?
- To trochę skomplikowane … - przygryzłam wargę. – Słuchaj, możesz
wejść do domu i zabrać z niego kilka rzeczy i przyjechać do Bełchatowa?
- Spoko – powiedziała. – Zaraz co?! Jak to do Bełchatowa? A co ty
tam do cholery robisz?
- Później ci wytłumaczę. Klucz powinien być tam gdzie zawsze,
adres prześlę ci esemesem.
- Ok. Za niedługo będę. Paa – powiedziała i nie czekając na moją
odpowiedź rozłączyła się. Zaczęłam jej pisać co ma wziąć i gdzie z tym
przyjechać. Kiedy skończyłam odłożyłam telefon na szafkę i odwróciłam się.
- Kto to? – spytał Bartek opierając się o framugę drzwi.
- Sylwia. Ma mi przywieźć kilka rzeczy – odpowiedziałam.
- Jak chcesz możesz ją zaprosić tutaj. Tylko będziemy musieli iść
na zakupy.
Tak więc wzięliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i udaliśmy się do
samochodu. Po paru minutach znaleźliśmy się w Biedronce. Staliśmy przy półkach
ze słodyczami kiedy usłyszałam jakieś podniecone szepty.
- Ty to Bartek Kurek! – zerknęłam w tamtą stronę i zobaczyłam
dziewczyny niewiele młodsze ode mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam
na Bartka który udawał, że nic nie słyszy wczytując się w skład Nutelli.
- No co ty! On jest chyba niższy.
- Przecież w telewizji nie pokarzą jego całego! Muszą go trochę
zmniejszyć.
- To nie jest Bartek Kurek – odezwałam się spoglądając na
dziewczyny. – Bartek Kurek jest wyższy i gra w siatkówkę. Ten tutaj – wskazałam
głową na Bartka – nie wie nawet do ilu trwa jeden set.
- Widzisz mówiłam! A tu głupia chciałaś autograf! – ofuknęła jedna
drugą i poszły sobie. Kiedy byliśmy już pewni, że nas nie usłyszą zaśmialiśmy
się.
- Serio?! – śmiał się.
- Nie musisz dziękować – uśmiechnęłam się i włożyłam do wózka
paczkę delicji. Kupiliśmy jeszcze kilkanaście rzeczy i poszliśmy do kasy.
Niestety tam numer nie przeszedł. Kasjerka poznała Bartka i ten musiał się jej
podpisać na jakimś starym paragonie. Po zapłaceniu wyszliśmy na parking gdzie
Bartek zapakował zakupy do bagażnika. Szybko pojechaliśmy do domu, zrobiłam nam
obiad. Znów jedliśmy w ciszy a około godziny piętnastej usłyszeliśmy jak ktoś
dzwoni. Bartek podniósł się z kanapy i poszedł do drzwi by je otworzyć. Poszłam
oczywiście za nim.
- Dzień dobry! – zawołała Sylwia.
- Cześć! – odpowiedział Bartek. – Proszę wchodź – gestem zaprosił
ją do środka odsuwając się trochę. Brunetka szybko weszła do środka i od razu
podeszła do mnie i uścisnęła mocno. – To ja wam nie będę przeszkadzać –
powiedział, zabrał kluczyki z szafki i wyszedł.
- Jak ja się za tobą stęskniłam! – pisnęła mi prosto do ucha
jeszcze raz przytulając.
- Ja za tobą też! Chodź zrobię kawy i wszystko opowiesz –
powiedziałam zaciągając ją do kuchni. Torbę z moimi rzeczami zostawiła na
korytarzu i poszła ze mną do kuchni. Podczas gdy ona się rozglądała ja
wstawiłam wodę i przygotowałam dwa kubki. Po kilku minutach wlałam wrzątek do
kubków i postawiłam je na stole. Wyciągnęłam delicje, które Sylwia ubóstwia i
zaczęłyśmy rozmawiać. Na początku ona gadała o kursie przed studiami, który
właśnie ukończyła, o uczelni i o mieszkaniu. W ciągu pół godziny streściła mi
swoje dwa tygodnie życia w Nowym Yorku.
- A u ciebie co się działo? – spytała zjadając galaretkę z
delicji. Spojrzałam na nią i wybuchłam płaczem, ostatnio bardzo dużo płakałam,
opowiedziałam jej, że niedługo po jej wyjeździe dowiedziałam się o ciąży, o
reakcji moich rodziców na wieść, że zostaną dziadkami i o tym jakie miałam
szczęście, że Bartek zgodził się bym u niego pomieszkała. – Jak oni mogli
wyrzucić własną córkę z domu?! Jeszcze teraz?! Kiedy jesteś w ciąży! –
Wzruszyłam ramionami. Sylwia przystawiła krzesełko i przytuliła mnie.
Siedziałyśmy tak dopóki ja się nie uspokoiłam a potem pokazałam jej zdjęcia z
USG. – Wow! Jaki maluszek! – jeździła palcem po zdjęciu. – Będę ciocią! A wiesz
już czy to będzie chłopiec czy dziewczynka?
- Niee – pokręciłam głową. Moja ręka mimochodem znalazła się na
brzuchu. Coraz bardziej zaczyna do mnie docierać, że będę matką.
- Szkoda. Ale jak to będzie dziewczynka to daj jej na imię Sylwia
to piękne imię! – Zaśmiałyśmy się. – Jak mogę ci pomóc?
- Nie wiem. Na razie mam gdzie mieszkać …
- A potem?
- Potem nie wiem. Na razie ustaliliśmy z Bartkiem, że jak dziecko
się urodzi to zrobimy badania …
- On wątpi, że to jego?! Przecież ty byłaś dziewicą – ściszyła
głos nachylając się do mnie.
- A jak mu to udowodnię? Z resztą, mi to bez różnicy. Ja swoje
wiem a jeżeli on chce mieć pewność … Dla niego przecież to lepiej. Chciałabyś
wychowywać cudze dziecko? – pokręciła głową. Chwilę potem usłyszałyśmy chrzęst
otwieranego zamka i do mieszkania wszedł Kurek.
- Ja się chyba będę już zbierać – powiedziała Sylwia wstając. –
Zasiedziałam się trochę. No to papa! – przytuliła mnie i pocałowała w oba
policzki. – Dbaj o siebie! I pan też o nią ma dbać! – pogroziła mu palcem na co
Bartek się zaśmiał.
- Tak jest, panie kapitanie! – zasalutował i się zaśmiał. Sylwia
ubrała się jeszcze praz mnie przytuliła i wyszła. Zamknęłam za nią drzwi a
kiedy się odwróciłam zauważyłam, że Bartek trzyma w rękach mojego laptopa. –
Przyniosła ci twoje rzeczy?
- Tak. Mam nadzieję, że się nie …
- Spoko – uśmiechnął się. – Chodź, rozpakujemy to! – zawołał mnie
zabierając z korytarza torbę. Nie było tego wiele, trochę ubrań, laptop i
ładowarka oraz kosmetyki tak więc szybko nam poszło. – To ja się idę umyć –
zakomunikował i poszedł do łazienki. Spojrzałam na zegarek było dwadzieścia po
ósmej. No to trochę się zasiedziała ale ja i Sylwia zawsze potrafiłyśmy długo
gadać. Zostałam w sypialni i czekałam aż Bartek zwolni łazienkę kiedy w końcu z
niej wyszedł kazał mi się tylko pośpieszyć bo wypożyczył jakiś film. Szybko
więc się umyłam i ubrałam w pidżamę i poszłam do salonu. Już w korytarzu było
czuć zapach popcornu maślanego. Weszłam do salonu gdzie Bartek siedział
rozłożony wygodnie na kanapie. – Chodź! Chodź! Zaczyna się zaraz! – usiadłam po
drugiej stronie kanapy bo po środku stały dwie wielki miski popcornu i dwie
miski chipsów, na stoliku stały dwa kartony soku pomarańczowego i butelka coli.
– Chyba lubisz Harry’ego Pottera? – spytał spoglądając na mnie. Kiwnęłam głową.
– Oj daj spokój! Mogłabyś chociaż raz ze mną trochę dłużej pogadać. –
uśmiechnęłam się.
- Tak, lubię. Masz zamiar to wszystko zjeść i wypić? – wskazałam
na przygotowane przekąski.
- Sam? Nie, ty mi pomożesz - powiedział i postawił mi na kolanach jedną z misek. - Dla ciebie sok, a dla mnie cola, żeby było jasne. - Po kilku minutach film się rozpoczął. Dostrzegłam przy telewizorze mały stosik pudełek, którego wcześniej tam nie było. Po dokładnym przyjrzeniu się wiedziałam już, że na jednym Potterze się nie skończy. Leżało tam siedem pudełek więc Bartek chyba urządził nam maraton.
***
Mamy kolejny rozdział :). Tak to sobie żyją Pola z Bartkiem. Pytaliście się kiedy będzie rozdział więc mówię, że będę dodawać 5 i 25.
Trzymajcie kciuki 29 mam egzamin na prawko - jazdy.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarze to naprawdę motywuje :D