poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 2



- AAAAAA!!!! – usłyszałam głośne wołanie. Zamknęłam czytaną przeze mnie książkę i położyłam ją na ławce obok kubka z herbatą. Po chwili przede mną stanęła Sylwia. – Patrz! – pomachała mi przed twarzą wielką białą kopertą.
- Co to? – zaśmiałam się i przesunęłam robiąc jej miejsce koło mnie. Usiadła i zaczęła mi tłumaczyć. Po czym szybko otworzyła kopertę i podała mi list, po przeczytaniu już pierwszych zdań uśmiech wkradł mi się na twarz. – Gratuluję!! – uścisnęłam serdecznie przyjaciółkę i oddałam jej list. – Szczęściara z ciebie!
- Dzięki – uśmiechnęła się jeszcze szerzej o ile to możliwe. – W przyszłym tygodniu już wyjeżdżam. Wiesz kurs przygotowawczy zaczynam dopiero za dwa tygodnie ale muszę się rozejrzeć, pozwiedzać. Wyślę ci pocztówkę! – ścisnęła moja dłoń. Dostała się na swoje wymarzone studia. Mogła studiować ukochaną fotografię w Nowym Yorku. – A ty kiedy dostaniesz odpowiedź?
- Nie wiem, pewnie dopiero w przyszłym tygodniu. Boję się! – powiedziałam. Bardzo się stresowałam a to że tak późno ogłaszają wyniki jeszcze bardziej pogarszało sprawę.
- Na pewno cię przyjmą! Miałaś najlepsze stopie w całej szkole! – pocieszała mnie. Uśmiechnęłam się do niej, gadałyśmy potem o jej i moich studiach. Obiecała, że będzie pisać i wysyłać wszystkie zdjęcia jakie zrobi.
                                                          ***
Odkąd Sylwia wyjechała zrobiło się tak strasznie nudno. Wczoraj dostałam list z uczelni, tak jak mówiła Sylwia, dostałam się bez żadnego problemu. Prawie, żadnego. Niedawno zdałam sobie sprawę, że spóźnia mi się okres. Zajrzałam więc do swojego notesu gdzie zapisywałam sobie wszystko i zdałam sobie sprawę, że nie miałam okresu już od ponad dwóch miesięcy! Pod niewiedzą mamy umówiłam się na wizytę u ginekologa gdzie chciałam sprawdzić wszystkie swoje obawy. Może to tylko przez stres związany naborem do szkoły? Miałam taką nadzieję. W poniedziałek po godzinie 8 udałam się na przystanek, o dziwo autobus szybko przyjechał i po jakiejś półtorej godzinie już siedziałam przed drzwiami gabinetu. Patrzyłam na te wszystkie szczęśliwe matki i dumnych tatusiów, co jakiś czas głaszcząc swoje partnerki po brzuchu. Spojrzałam na swój. Był taki sam jak zawsze, nic nie wskazywało na to że mogłabym być w ciąży. W końcu nadeszła moja kolej, weszłam do środka. Po kilku minutach wyszłam cała zapłakana.
- Wszystko w porządku? – spytała jakaś kobieta.
- Ta-ak – odpowiedziałam pociągając nosem. Opadłam na krzesełko koło niej. Musiałam się trochę uspokoić. Wyciągnęłam z torebki małą butelkę wody i upiłam parę łyków. Kobieta obok bacznie mnie obserwowała.
- Ja tak samo zareagowałam jak tylko się dowiedziałam – uśmiechnęła się do mnie. – Już nie mogę się doczekać aż się urodzi i …
- Przepraszam muszę iść – przerwałam jej i wstałam. Szybko opuściłam budynek i poszłam na przystanek. Poczekałam kilkanaście minut i wsiadłam do autobusu. Co ja teraz zrobię?! Miałam iść na studia! Będę musiała zrezygnować, co powiedzą moi rodzice? Byli tacy dumni, że ich córeczka dostała się na prawo. Wszystkim się chwalili, a teraz co? Teraz okazało się że ich jedyna idealna córeczka jest w ciąży i to jeszcze nie wiadomo z kim! Gdy weszłam do domu ojciec już wrócił. Siedzieli razem w kuchni i pili herbatę.
- Ooo! Jest i moja córcia! – zawołał, podszedł, przytulił mnie i pocałował w skroń. – Mówiliśmy ci już z mamą, że jesteśmy z ciebie tacy dumni?! – kiwnęłam głową powstrzymując łzy ze wszystkich sił.
- Myśleliśmy też o jakiejś nagrodzie wiesz może jakaś wycieczka albo samochód? – powiedziała mama wyciągając kubek, żeby zrobić mi herbatę.
- Nie idę na studia. – powiedziałam, po kuchni rozległ się brzdęk tłuczonego szkła.
- Słucham?! – spytała matka.
- Nie idę na studia – łzy ciekły mi już po policzkach. Rodzice patrzyli na mnie z niedowierzaniem. – Jestem w ciąży – powiedziałam. Matka zesztywniała, patrzyła na mnie niedowierzając w to co przed chwilą powiedziałam. Ojciec odsunął się ode mnie kawałek i przyjrzał się.
- Co powiedziałaś?! – spytała mama.
- Jak to w ciąży?! A co ze studiami?! Co z twoimi marzeniami o zostaniu prawnikiem! – zaczął się drzeć ojciec. – Dziecko czy ktoś cię zgwałcił?! – spytał po chwili przerażony. Pokręciłam przecząco głową patrząc się na swoje stopy.
- Czy ty w ogóle myślałaś o tym co robisz?! – krzyknęła matka. Płakałam coraz bardziej, nie spodziewałam się takiej reakcji. – Moja córka jest zwykłą dziwką!! Wiesz chociaż kto jest ojcem?! – spytała potrząsając mną za rękę. Nie odzywałam się. W gardle miałam taką gulę, że nic nie mogłam z siebie wykrztusić oprócz potoku łez. – No pięknie!! – krzyknęła odchodząc ode mnie. – To teraz możesz się spakować i wyjść i nie wracać! Nie mam zamiaru utrzymywać tego bękarta! – spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Co?! Wyrzuca mnie z domu?! Gdzie ja się teraz podzieję?! Sama, w ciąży?! Spojrzałam na ojca. Patrzył na mnie surowym wzrokiem i już wiedziałam co sądzi. Trzyma stronę matki. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do swojego pokoju. Z szafy wyciągnęłam walizkę i spakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy – ubrania, oszczędności. Przechodząc obok kuchni z walizką w ręku i torebką na ramieniu spojrzałam się jeszcze raz na rodziców. Siedzieli przy stole, nawet na mnie nie spojrzeli. Wyszłam z domu i obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie nazwę ich swoimi rodzicami, nie zwrócę się do nich o pomoc, nigdy nie zobaczą tego dziecka. Ponownie udałam się dzisiaj na przystanek, usiadłam na pustej ławce i zastanawiałam się dokąd mam się teraz udać. Wyciągnęłam telefon i już wybierałam numer do Sylwii ale zdałam sobie sprawę, że ona jest w Nowym Yorku. Uczy się i spełnia swoje marzenia. Wiedziałam też że na pewno przyjedzie jak do niej zadzwonię ale przecież nie mogłam jej tego zrobić. Muszę coś szybko wymyślić! Gdyby nie ta głupia noc! To była przecież tylko jedna głupia noc z tym chłopakiem! Wtedy mnie olśniło. Wyciągnęłam wcześniej schowany telefon i wybrałam jego numer. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przystawiłam aparat do ucha. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty … Już chciałam się rozłączyć ale usłyszałam zaspany głos.
- Halo?
- Yyy …
- Kto mówi? – spytał.
- Pola.
- Jaka Pola? Nie znam żadnej Poli, proszę do mnie więcej nie dzwonić. Żegnam!
- Czekaj! – powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam.
- Mówiłem już, że nie znam żadnej Poli! – powiedział rozzłoszczony.  
- Znasz! Poznaliśmy się w czerwcu. Potem poszliśmy do ciebie, nie pamiętam tego bo byłam pijana ale ty chyba pamiętasz – przygryzłam lekko wargę. Po drugiej stronie zaległa głucha cisza. Serce zaczęło mi szybciej bić, nabrałam więcej powietrza i powili je wypuściłam nosem.
- A tak już wiem o kogo chodzi – powiedział w końcu. Odetchnęłam z ulgą. – Co się stało, że do mnie dzwonisz? Masz ochotę na więcej? – zaśmiał się.
- Musimy się spotkać i pogadać. To bardzo ważna spawa inaczej bym nie dzwoniła. – Powiedziałam szybko. Znowu głucha cisza z jego strony.
- Ok. Gdzie?
- W Warszawie?
- Nie wiem czy wiesz ale ja mam treningi. Nie możesz ty przyjechać? W końcu to ty chcesz pogadać. – Zamyśliłam się na chwilę, w końcu miał rację.
- Dobrze. – Odpowiedziałam, umówiliśmy się na jutro po południu.
                                                            ***
- Wchodź – powiedział przepuszczając mnie w drzwiach. Przekroczyłam niepewnie próg jego mieszkania. Bartek odstawił moją walizkę gdzieś na bok i zamknął drzwi. – Chodź do kuchni. Napijesz się czegoś? – spytał. Pokręciłam głową na nie i stanęłam gdzieś tak po środku pomieszczenia kompletnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Bartek patrzył na mnie a po chwili pokazał ręką na krzesło, żebym usiadła. Usiadłam a on naprzeciwko mnie. – Więc?
- Yyy … - zaczęłam. – Jest sprawa.
- No tego to się sam domyśliłem. – Powiedział to takim tonem, że przez chwilę wahałam się czy mu nie powiedzieć ale w końcu stwierdziłam, że powinien a co z tym fantem zrobi to już nie mój interes.
- Ja … Ja jestem w ciąży – powiedziałam cicho, nawet nie patrzyłam na niego o wiele ciekawsze były moje paznokcie. Usłyszałam jak poruszył się na krześle.
- A co mnie to obchodzi? – spojrzałam na niego.
- Ale …
- Chcesz mi wmówić, że to moje?! – zaśmiał się. – Już miałem kilka razy takich sytuacji nie dam się wkręcić! Jeśli to wszystko…
- Przecież spaliśmy ze sobą! – zaczęłam ale na nic. Bartek już wstał. Siedziałam chwilkę patrząc na niego, miał taki surowy wyraz twarzy. – Nie żartowałabym sobie z takich rzeczy! Nie jestem taka!
- A skąd mogę mieć pewność, że mnie nie oszukujesz, hmm?
- Jak tylko dziecko się urodzi możemy zrobić test! Poza tym zanim poszłam z tobą do łóżka byłam dziewicą. – Jego twarz się nie zmieniała. Westchnęłam, byłam z góry skazana na porażkę ale chociaż próbowałam. – To i tak nie miało sensu.
- Odwieźć cię do domu? – spytał.
- Możesz najwyżej polecić mi jakiś tani motel albo schronisko albo …
- Czemu nie wracasz do domu? – na jego twarzy malowała się troska ale tylko przez ułamek sekundy. Przełknęłam ślinę.
- Rodzice … - nie wytrzymałam i zaczęłam płakać, to mnie wszystko przerastało.
- Wyrzucili cię?! – spytał zszokowany. Kiwnęłam tylko głową, niespodziewanie zostałam przez niego przytulona. – No już! Uspokój się! – powiedział głaszcząc mnie po plecach. – Na razie zostaniesz tutaj. – Odsunęłam się od niego. – Nie chcę słyszeć sprzeciwu! Potem coś wymyślimy – westchnął.
- Dziękuję – odpowiedziałam i wytarłam łzy rękawem bluzy.
                                                              ***
Gdy następnego dnia wstałam na początku nie wiedziałam gdzie jestem ale już po kilku minutach przypomniały mi się zdarzenia z wczorajszego dnia. Nie mogłam uwierzyć, że moi rodzice od tak po prostu wyrzucili mnie z domu! Na szczęście Bartek pozwolił mi mieszkać u siebie. Wstałam i od razu skierowałam się do kuchni, na stole znalazłam karteczkę napisaną przez szatyna. Pisał, że już wyjechał i że wróci prawdopodobne za kilka tygodni oraz, że najważniejsze informacje znajdę w czarnym notesie, który leży na stoliku w salonie. Z tego co pamiętam to mówił mi wczoraj, że grają jakiś ważny turniej czy coś w tym stylu. Nie za bardzo interesowałam się siatkówką więc postanowiłam jeszcze sprawdzić co i jak.
Wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam szykować sobie śniadanie. Znalazłam płatki czekoladowe więc wyjęłam mleko i tak wyglądało moje śniadanie. Po zagotowaniu się wody nalałam ją do kubka i odstawiłam na blat żeby trochę przestygła. W tym czasie poszłam do sypialni i wyjęłam z walizki swoje ubrania. Znalazłam jakąś koszulę i dżinsy, szybko się przebrałam a następnie rozczesałam włosy. Udałam się jeszcze do salonu gdzie jak pisał Bartek znalazłam notes. Wzięłam go i poszłam do kuchni, tam przejrzałam go pijąc herbatę. Znalazłam kilka numerów przy których była krótka notka, że w razie potrzeby mogę dzwonić, adres i numer mieszkania, w którym aktualnie się znajduję oraz jak dojść do najbliższego sklepu. Po wypiciu herbaty umyłam kubek a notes schowałam do swojej torebki, posiedziałam trochę w salonie oglądając wszystko co popadnie Ukrytą Prawdę, Rozmowy w toku, Szpital. Po południu postanowiłam wyjść na dwór, ubrałam buty wzięłam torebkę i klucze i wyszłam z mieszkania. Był piękny słoneczny i ciepły dzień. Spacerowałam sobie uliczkami kiedy w końcu doszłam do parku, zauważyłam grupkę kilku dzieciaków bawiących się razem. Sama nie wiem jak tak szybko mogłam się przy nich znaleźć. Podeszłam do ławki na której siedziały dwie kobiety.
- Przepraszam, można?
- Tak, proszę – odpowiedziała jedna uśmiechając się. Zabrała swoja torebkę robiąc mi miejsce. Obydwie miały ciemne włosy a jedna bujała wózek dziecięcy. Spojrzałam na swój brzuch i pomyślałam, że za kilka miesięcy i ja będę chodziła z dzieckiem na spacery do parku. Jeszcze raz spojrzałam na wózek a potem wyjęłam Przegląd Sportowy zakupiony wcześniej w kiosku w końcu miałam sobie przypomnieć o czym mówił Bartek. Obejrzałam dokładnie okładkę a następnie zaczęłam przerzucać strony kiedy jedna z kobiet mnie zagadała. – O widzę, że pani jest fanką siatkówki – uśmiechnęła się do mnie.
- Yyy .. tak właściwie to nie ale mój znajomy dużo o tym mówił mi wczoraj i …
- Czekaj, czekaj – przerwała mi. Przyjrzała mi się a potem odwróciła do koleżanki. – Ten twój znajomy to przypadkiem nie Bartek Kurek? – zamrugałam kilka razy zdziwiona.   
- Tak – odpowiedziałam niepewnie.
- To było tak od razu. Jestem Paulina a to Dagmara – wskazała na koleżankę. – Bartek rozmawiał wczoraj z nami, że pewnie będziesz potrzebować pomocy by się nie zgubić.
- Miło mi Pola. Tak, pewnie tak. Nigdy wcześniej tu nie byłam więc ..
- Żaden problem – uśmiechnęła się do mnie Dagmara. – Długo jesteście ze sobą?
- Yyy … To trochę skomplikowane – odpowiedziałam, no bo co miałam powiedzieć. Nie jesteśmy razem. Będziemy mieli razem dziecko a poza tym Bartek pozwolił mi mieszkać u siebie przez jakiś czas a potem zobaczymy.
- Aha, rozumiem – odpowiedziała patrząc na mój brzuch. – Który miesiąc?
- Drugi – odpowiedziałam. – Ale to nie jest tak jak myślicie! Ja nie kłamię! Nie chcę od niego żadnych pieniędzy ani nic z tych rzeczy bo ..
- Spokojnie – Paulina się roześmiała. – Wcale tak nie myślałyśmy! – Odetchnęłam z ulgą przynajmniej nie wyjdę na jakąś dziwkę czy coś. – Może wpadniesz do mnie na herbatę? Właśnie się zbierałyśmy.
- Nie, dziękuję. Nie chcę przeszkadzać – odmówiłam grzecznie.
- Ale ja nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów! Poplotkujemy, opowiemy ci jak to jest mieszkać z siatkarzem pod jednym dachem – śmiała się. – No chodź! – pociągnęła mnie za rękę, żebym wstała następnie zawołała dwóch chłopców i poszliśmy do niej do domu.


***
I mamy kolejny rozdział :). Podobało się? 
Niedługo mam egzamin na prawko :) trzymajcie kciuki ;p
Pozdrawiam! 



5 komentarzy:

  1. Jak jej rodzice mogli tak postąpić przecież to ich córka!!!-.-
    Bartek na początku też ni był lepszy... Ale potem wszystko naprawił :)
    Miło, że strony Dagi i Pauliny że nie osądziły Poli :)
    Do następnego!:)
    Zapraszam do siebie na opowiadanie o Andrzeju Wronie w nowej roli, a mianowicie tatusia :> >http://siatkarskawpadka.blogspot.com/
    Buziaki Lolkaa:*
    PS. Trzymam kciuki za to prawko! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby nastepny rozdział jak najszybciej! :)
    Zaczyna być ciekawie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyybacz ze nie skomentowalam poprzedniego rozdzialu uppps
    Mega, tak rodzice Poli to idioci tak samo jak Bartek ale to juz inna sprawa :D
    I tak wszyscy wiemy ze nie zdasz <3
    Pozdrawiam i do nastepnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam ;)
    Wpadłam przez przypadek, ale już wiem, że zostaję ;)
    Bardzo mi się podoba, już czytając pierwszy rozdział podejrzewałam, że Pola jest w ciąży ;) No ale tego, jak zareagowali jej rodzice to już się w ogóle nie spodziewałam... No jak oni mogli?! Przecież to ich córka!
    Dobrze, że Bartek zmienił początkowe zdanie i przygarnął Polę do siebie. Teraz tylko im kibicować :) No i Paula i Daga zachowały się bardzo fajnie :P Teraz chociaż Pola będzie miała jakiś znajomych ;)
    Pozdrawiam i do następnego :* Karolina

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział! A kiedy następny? ;) Doczekać się nie mogę :D
    Miss ;))

    OdpowiedzUsuń