Następnego dnia Bartek jak zwykle poszedł na trening a ja powoli
szykowałam się na umówione spotkanie z Pawłem. Jako, że nie miałam z kim
zostawić Felka a nie chciałam go znów zostawiać u sąsiadki wzięłam go ze sobą.
Wyszłam z domu trochę wcześniej tak więc przed kawiarenką byłam jeszcze przed
umówiona godziną. O dziwo Paweł już był i czekał na zewnątrz.
- Witaj! – powiedział uśmiechając się do mnie. – Wzięłaś psa …
- Nie miałam go z kim zostawić – powiedziałam skruszona. – Ale
może weźmiemy kawę na wynos i przejdziemy się – zaproponowałam.
- W sumie czemu nie – wzruszył ramionami i uśmiechnął się. Mówiłam
już że jego uśmiech jest zniewalający! Jak nie to teraz mówię! Boże, Pola!
Ogarnij się! Paweł wszedł do środka, żeby zamówić kawę. Mam pewne wyrzuty
sumienia. Chociaż sama nie wiem dlaczego…
Po kilku minutach Paweł przyszedł z gorącą kawą. Mi zamówił
bezkofeinową, nigdy takiej nie piłam ale nawet nie była zła. Spacerowaliśmy
ulicami Bełchatowa i rozmawialiśmy właściwie o wszystkim. Bardzo dobrze mi się
z nim rozmawiało. Wymieniliśmy się nawet numerami telefonów. Po godzinie
piętnastej Paweł odprowadził mnie do parku i na pożegnanie pocałował mnie w
policzek. Szybko wróciłam do mieszkania wciąż zszokowana lekko jego
zachowaniem. Okazało się że drzwi są otwarte. Weszłam do środka i zauważyłam od
razu kurtkę Bartka. Rozebrałam się i poszłam do kuchni napić się czegoś a przy
okazji nakarmić Felka.
- Pola to ty? – usłyszałam głos Kurka z salonu.
- Taak! – odpowiedziałam mu i poszłam do salonu. Usiadłam koło
niego na kanapie.
- Gdzie byłaś? – spytał spoglądając na mnie.
- Na spacerze ze znajomym. – odpowiedziałam, bacznie mu się
przyglądając. Chyba był zaskoczony, że wyszłam z mężczyzną ale starał się tego
po sobie nie pokazywać. – Zaraz odgrzeję obiad, dobra?
- Ok. – odpowiedział i zaczął czytać gazetę.- Karol zaprasza nas
na sylwestra. Pójdziemy?
- Jeśli chcesz – uśmiechnęłam się do niego.
- To zadzwonię do niego i mu powiem, że przyjdziemy.
Następnego dnia kiedy Bartek wrócił z treningu, po zjedzonym
obiedzie wybraliśmy się na spacer. Kurek prowadził Felka na smyczy a ja szłam
obok. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się przechadzając się parkowymi alejkami.
- Wiesz niedługo trzeba wybrać się na jakieś zakupy – powiedział w
końcu Bartek kiedy skończył opowiadać o jakiejś śmiesznego akcji z dzisiejszego
treningu.
- Przecież byłam niedawno … Dwa dni temu.
- Niee takie lamusie – powiedział zabierając mi czapkę i
nakładając ją sobie na głowę.
- Ej! – pisnęłam. – Kup sobie własną! – wspięłam się na palce
próbując dosięgnąć do jego głowy.
- Twoja jest fajniejsza!
- Noo! Bartek! Oddawaj! – przytrzymałam się jego ramienia jedną
ręką a drugą ciągle próbowałam zabrać moją własność. Wtedy Bartek objął mnie i
spojrzał w oczy.
- Jak ładnie poprosisz to ci oddam. – powiedział uśmiechając się.
Zmrużyłam gniewnie oczy.
- Ładnie proszę oddaj mi moją czapkę!
- Hahah! Dobra masz – powiedział zdejmując sobie czapkę z głowy i
nakładając ją mi, oczywiście naciągnął mi ją na oczy ale szybko poprawił – bo
mi się jeszcze przeziębisz!
- Głupek! – mruknęłam.
- Co powiedziałaś? – zaśmiał się.
- Nic – walnęłam go w ramię, a ten mnie objął.
- Cześć Pola! – usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i ujrzałam
Pawła przed sobą.
- Cześć! – przywitałam się. – Poznajcie się Paweł to Bartek. –
przedstawiłam ich sobie. Paweł wyciągnął rękę do Bartka ale ten jej nie
uścisnął. Jedną ręką ciągle trzymał smycz a drugą mnie obejmował. Nawet się nie
uśmiechnął. Nic! Zmieszany brunet cofnął rękę i spojrzał na mnie.
- Noo .. Fajnie było cię zobaczyć! Do zobaczenia!
- Paa! – pożegnałam się. Paweł bardzo szybko od nas odszedł.
Spojrzałam w górę na Bartka. – Co?
- Kim był ten facet?
- Z nim wczoraj poszłam na kawę, pomógł mi w …
- Jak się nazywa? Gdzie mieszka, pracuje? – pytał. Uniosłam wysoko
brwi ze zdziwienia.
- Co to jakieś przesłuchanie? – zaśmiałam się. Po minie Bartosza
zrozumiałam, że jemu nie jest do śmiechu i spoważniałam trochę. Westchnęłam . –
Nie wiem jak on się nazywa, gdzie pracuje czy mieszka. Czy to ważne?
- Tak! Spotykasz się z facetem, którego poznałaś w sklepie!
Gadałaś z nim przez kilka minut i poszłaś z nim na kawę!
- Ciebie też znałam kilka minut a widzisz co się stało! – Bartek
westchnął i wywrócił oczami.
- Po prostu martwię się o ciebie! A jeśli to jakiś psychopatyczny
morderca albo pedofil! Jesteś w ciąży i to widać. Jaki facet zarywa do kobiety
w ciąży?!
- Jaki morderca? Jaki pedofil? Bartek nie przesadzaj! – zaśmiałam
się. – Czy on ci wyglądał na takiego?
- Żaden morderca ani pedofil nie wyglądają na takich. Więcej się z
nim nie spotkasz! – uniosłam brwi. – I to nie była prośba tylko oznajmienie! –
zaśmiałam się.
- Za dużo się naoglądałeś tych głupich horrorów! Teraz na każdym
kroku będziesz widział morderców, psychopatów i pedofilii – śmiałam się.
- Przynajmniej będę wiedział jak przetrwać apokalipsę zombie –
zaśmiał się. Roześmiałam się jeszcze głośniej i poszliśmy dalej. – A tak
wracając do tematu to chodziło mi o jakieś łóżeczko, wózek i ogólnie ubrania
dla dziecka.
- Noo – kiwnęłam głową. – Trzeba zacząć coś myśleć. – Wstąpiliśmy
do cukierni, bo wzięła mnie ochota na coś słodkiego. Bartek kupił nam pączki i
zaczęliśmy wracać do domu. Po drodze natknęliśmy się na Kłosiątka. Karol
zagadał nas o tego sylwestra a potem gadaliśmy o różnych innych rzeczach.
Znałam go i Olę dopiero kilka dni a bardzo ich polubiłam. W szczególności
Karola. Meega pozytywny człowiek. No i przy okazji znalazłam sobie koleżankę,
która jest mniej więcej w moim wieku. Po jakiejś pół godzinnej rozmowie,
zaprosiliśmy Karola i Olę do nas na herbatę. Wracaliśmy w marę szybko,
bynajmniej ja bo musiałam skorzystać z toalety. Jedna z kilka wad bycia w ciąży
– ciągle chce ci się sikać!
Weszliśmy do mieszkania, rozebraliśmy się i od razu pognałam do
łazienki podczas gdy Bartek wstawiał wodę na herbatę. W sumie na herbacie się
nie skończyło bo Kłosiątka zostali trochę dłużej a Bartek wyciągnął butelkę.
Jedną, drugą, trzecią opróżnili do mniejszej połowy i w końcu Olce jakoś udało
się przekonać Karola, że jutro nie wstanie na trening i że muszą już iść.
Pożegnaliśmy się. Karol ucałował mnie chyba z dziesięć razy i tyle samo
upewniał się czy aby na pewno przyjdziemy do niego trzydziestego pierwszego. W
końcu wyszli. Bartek poszedł się położyć a ja posprzątałam.
Rankiem oczywiści nie mogłam go dobudzić. Męczył go lekki kac i
wyszedł bez śniadania. Ja wtedy zabrałam się za sprzątanie – starłam kurze,
odkurzyłam, zrobiłam pranie, wyszłam z Felkiem na spacer na którym spotkałam
Pawła. Pogadałam z nim trochę i szybko wróciłam do domu pamiętając o tym co
mówił mi Bartek. Paweł jest strasznie przystojny ale po tych podejrzeniach
Kurka trochę zastanawiałam się nad zachowaniem bruneta. Dopiero teraz zdałam
sobie sprawę, że czasami zadawał mi dziwne pytania typu „czy często
odwiedzam rodziców? Czy mieszkają tutaj
czy gdzieś indziej? Kiedy mam termin?” Było trochę po godzinie dwunastej.
Zadzwoniłam do Dagmary. Była w domu więc postanowiłam do niej wpaść już dawno
się nie widziałyśmy.
- Heeej! Wchodź! – powiedziała odsuwając się bym mogła wejść. Olik
od razu zajął się Felkiem mówiąc mamie, że też takiego chce. Daga zaparzyła nam
herbaty. – Jak po świętach?
- Dobrze a u was?
- Też. Chociaż Olikowi już się znudziły nowe zabawki – zaśmiała
się. – Słyszałam od Michała, że masz nowego kolegę – poruszyła zabawiane
brwiami.
- Daj spokój – pokręciłam głową. – A skąd on wie? – spytałam bo w
końcu Bartek dopiero wczoraj go widział a Michał?
- Widział cię dwa dni temu w parku jak wracał z treningu.
Powiedział, że bardzo dobrze wam się rozmawiało – roześmiała się. – Czyżby cię
podrywał?
- Tak, podrywał? Kobietę w zaawansowanej ciąży. Tu się puknij Daga
– popukałam się w czoło. – Bartek go nie lubi i nie chce, żebym się z nim
spotykała.
- Jest zazdrosny? – zaśmiała się.
Po jakiś dwóch godzinach plotkowania postanowiłam wrócić do domu.
Daga uparła się że mnie odwiezie i siłą zapakowała do samochodu tak więc po
kilku minutach byłam już pod blokiem. Pożegnałam się z nią całusem w policzek i
biorąc pod pachę Felka wyszłam z samochodu. Wiał zimny wiatr i na dodatek padał
śnieg. Uważając bym się nie poślizgnęła przeszłam na drugą stronę ulicy i
odwróciwszy się pomachałam jeszcze Dadze. Odmachała mi i szybko odjechała.
Szybko weszłam do budynku i jak najszybciej mogłam pokonałam schody. Weszłam do
mieszkania i odpinając Felkowi smycz puściłam go. Rozebrałam się i powiesiłam
kurtkę na wieszaku. Słyszałam telewizor więc od razu udałam się do salonu lecz
Bartka tam nie było.
- Bartek? – spytałam.
- Tutaj! – odpowiedział z sypialni. Poszłam tam i zobaczyłam jak
Kurek siedzi pośrodku pokoju a wokół niego porozrzucane są jakieś szczebelki,
śrubki i tym podobne. Zaśmiałam się.
- A ty co bawisz się w Boba budowniczego? – przycupnęłam na łóżku.
Spojrzał na mnie tuż po tym jak włożył jeden szczebelek w otwór.
- Nie. Składam łóżeczko! – powiedział zadowolony z siebie.
Przyjrzałam się częściom porozwalanym na podłodze.
- Aha! – kiwnęłam głową. – Długo już tak siedzisz?
- Nooo – zastanowił się. – Zaraz jak wyszłaś przyjechał kurier… To
jakieś już dwie godziny będą – powiedział sprawdzając godzinę na swoim zegarku,
który mu podarowałam.
- Hahahhaha – zaśmiałam się. – I przez ten czas włożyłeś tylko
trzy szczebelki? – powiedziałam podnosząc jeden brązowy szczebel. Usiadłam na
podłodze i sama zaczęłam łączyć poszczególne części.
- Niee? – odpowiedział. – No dobra. Zacząłem coś składać ale mi
nie wyszło i potem sięgnąłem po instrukcję.
- Wiesz, że dziecko urodzi się dopiero za trzy miesiące.
- No i co z tego? – wzruszył ramionami. – Nie odbieraj mi frajdy!
– zaśmiał się wyrywając mi szczebelek.
- Ej! No!
- Do tego czasu złoże i rozłożę łóżeczko kilka razy – zaśmiał się
wtykając kolejny szczebel.
- To ja w tym czasie idę coś zjeść – powiedziałam podnosząc się.
- Zrób mi kanapki z sałatą, szynką, serem i pomidorem! – zawołał
gdy byłam już na korytarzu. Pokręciłam rozbawiona głową i skierowałam się do
kuchni. Nalałam Felkowi świeżej wody i wsypałam mu parę psich chrupek i
zabrałam się za nasze kanapki.
Z górą kanapek na talerzu szłam do sypialni ale Bartek siedział
przed telewizorem, podrzucał piłkę do siatki i oglądał mecz.
- Wiesz – zaczęłam przystając, odwrócił się – takim tempem to ty
zdążysz złożyć te łóżeczko do porodu – zaśmiałam się. Uśmiechnął się i wrócił
do oglądania. Usiadłam obok niego i postawiłam sobie talerz na kolanach. – Dla
ciebie jest pięć kanapek! Reszta dla mnie!
- Ej no! Weź – powiedział zabierając mi talerz i stawiając na
swoich kolanach. Wziął jedną kanapkę a ja w tym czasie zabrałam mu talerz. –
Nie chcę nic mówić ale będziesz gruba jak się ze mną nie podzielisz. – Na
domiar tego włożył sobie piłkę pod koszulkę. – Wiem co czujesz – powiedział z
powagą głaszcząc piłkę. Roześmiałam się i walnęłam wolną ręką piłkę tak że
wyleciała mu spod koszulki, szybko ją złapał. – O matko! Ja rodzę! Pola szybko
dzwoń na pogotowie! Urodziłem! – krzyczał a ja pokładałam się ze śmiechu, jakoś
udało mi się nie wyrzucić kanapek.
- Ogarnij się! – walnęłam go w ramię śmiejąc się. Usiadł już
normalnie ale nadal sie śmiał. – Ciekawe jak zareagujesz jak naprawdę będę
rodzić! – wgryzłam się w kanapkę i przyjrzałam temu co oglądał. – Serioo?! Nie
masz dość czasami tej siatki?
- Nołp! – odpowiedział.
- Obejrzyjmy jakiś film – marudziłam. – Leci Sędzia Anna Maria
Wesołowska! No weź!
- Nie! To powtórki!
- A to nie są powtórki?
- Niee? – zaśmiał się.
- Grasz w siatkę na meczach, treningach, w domu potrafisz odbijać
piłkę i jeszcze oglądasz siatkę w telewizji!
- No chyba muszę znać moich rywali! – spojrzał na mnie jak na
wariatkę. Wypięłam mu język – tak dorośle! Spojrzałam na telewizor. Malutkie
ludziki w pomarańczowych koszulkach stali po jednej stronie a drugie ludziki w
biało-czerwonych koszulkach w pionowe paski po drugiej stronie, oddzielała ich
siatka.
- To, to nie ty grasz? – spytałam wskazując na telewizor. Bartek
roześmiał się odrzucając głowę do tyłu.
- Ci w paskach, to tam gra Krzysiek …
- Ignaczak? – przerwałam mu.
- Tak, to Resovia a pomarańczowi to Jastrzębski Węgiel tam gra
Michał Kubiak.
- Aaa – mruknęłam i wzięłam kolejną kanapkę.
- Jakim cudem mieszkając z siatkarzem nie znasz się na siatkówce?!
- Ej! Znam się! Znam Kędzierzyn Koźle! Ulubiona drużyna Sylwii no
i Skrę – wzruszyłam ramionami – bo tam grasz i mam koszulkę – uśmiechnęłam się.
- Byłaś na meczu reprezentacji!
- Bo nie wiedziałam, że to mecz! Myślałam, że jedziemy na koncert
czy coś! Z resztą jak cie zobaczyłam na boisku to nie wiedziałam co mam ze sobą
zrobić i tak się zamyśliłam, że nawet nie wiem kiedy mi te kilka godzin
zleciało.
- Boże synek! – zawołał Bartek łapiąc mnie za brzuch i nachylając
się do niego – Ty nie idź w ślady matki tylko tatusia pamiętaj! – zaśmiałam
się.
- I tak cię nie posłucha! – dotknęłam brzucha. – Prawda malutki?
Będziesz synkiem mamusi!
- Chciałabyś …
- Dobra to za ile to się skończy? – mruknęłam.
- Dopiero się zaczął. Jak jedna drużyna wygra trzy sety to się
skończy.
- Ja nie mogę! – jęknęłam. Było dopiero dziewięć do ośmiu.
Rozłożyłam się wygodniej na kanapie opierając głowę o ramię Bartka i co tu dużo
mówić – wciągnęłam się w ten mecz!
***
Witam po przerwie :). Ktoś w ogóle czeka jeszcze na jakiś rozdział?
Czy tylko ja jeszcze nie wierzę, że wygraliśmy? XD
Kolejny 5 października :)
naaaaaaaareszcie nowy rozdział! <3
OdpowiedzUsuńHAHAHAHA MEEGA :D
OdpowiedzUsuńEEEEEE SYLWIA MIAŁA LUBIĆ SOVIĘ A NIE KĘDZIERZYN CZARNA MASO.
foch na 5 minut.
hej hej ;) czekamy na nastepny ;)
OdpowiedzUsuńrozdzial swietny do jutra ;)
OdpowiedzUsuńoj, prawie się spóźniłam ;) No wszystko jak na razie jest dobrze :D Jak ja bym chciała, aby Pola i Bartuś byli parą *.* och, mam nadzieję, że to się spełni już niedługo ;) Czekam z niecierpliwością do jutra na kolejny świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Karolina :*