Rodzice i wszyscy znajomi Bartka zaangażowali się do poszukiwań
naszego synka. Minął tydzień i na razie udało nam się tylko sporządzić rysopis
porywacza. Za każdym razem gdy dzwonił telefon, odbierałam z mocno bijącym
sercem mając nadzieję, że to policja z dobrymi informacjami. Bartek musiał
wrócić do treningów ale trener obiecał mu, że nie będzie go brał na wyjazdy
dopóki nie znajdzie się Kacper.
Siedziałam właśnie w salonie i z Felkiem oglądałam telewizje kiedy
usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko się podniosłam i prawie, że pobiegłam
otworzyć. Widząc kto stoi po drugiej stronie otworzyłam szeroko oczy.
- Wpuścisz mnie? – spytała Natalia. Nie wiedząc co powiedzieć
odsunęłam się.
- Czego chcesz? – spytałam po kilkunastu sekundach.
- Widziałam w telewizji .. – urwała. – Wiem nie lubimy się ale to
okropne co się stało! Może mogę wam jakoś pomóc? – spytała. Przyjrzałam się jej
uważniej. Ona taka nie była! Coś kombinowała.
- Dzięki, że wpadłaś ale poradzimy sobie. Pomaga nam wystarczająco
dużo osób. – Mówiąc to otworzyłam drzwi chcąc dać jej do zrozumienia, żeby
wyszła. Spojrzała na mnie jeszcze raz i westchnęła.
- Dobra jak chcesz. Ale jakby co to dzwońcie – powiedziała i
wyszła z mieszkania. Zakluczyłam drzwi i wróciłam do salonu. Przez kolejne
kilka godzin nic się nie działo. Położyłam się na kanapie i zasnęłam.
- Pola! – poczułam, że ktoś potrząsa mną. Otworzyłam oczy
nabierając więcej powietrza.
- Co jest? – spytałam widząc, że Bartek kuca przy kanapie jeszcze
w kurtce.
- Przyniosłem coś – uśmiechnął się do mnie i podniósł jedną rękę
do góry w której trzymał reklamówkę i dopiero wtedy poczułam charakterystyczny
zapach kebabu. Usiadłam i przejęłam od niego reklamówkę. Wyciągnęłam dwa białe
pudełka, a Bartek w tym czasie poszedł się rozebrać.
- Coś nowego? – spytałam.
- Nic – odpowiedział siadając koło mnie. Felek wyczuwając zapach
mięsa od razu wskoczył na kanapę między nas.
- Natalia tu była – powiedziałam po kilku minutach.
- Po co?
- Chciała nam pomóc w poszukiwaniach ale odmówiłam jej pomocy. –
Spojrzałam na niego.
- Bardzo dobrze zrobiłaś – odpowiedział uśmiechając się do mnie. Zjedliśmy
i położyliśmy się spać.
Przebudziłam się bo ktoś dzwonił.
- Bartek! – szturchnęłam do ale jak zawsze nic. – Bartek telefon!
– podniosłam się podpierając się na łokciu.
- Mmm – mruknął wyciągając rękę i na oślep szukając telefonu na
szafce nocnej. W końcu odebrał. – Halo? – na to co ktoś powiedział po drugiej
stronie Bartek momentalnie się rozbudził i usiadł. – Gdzie? Kiedy?
- Co się stało? – spytałam przerażonym głosem czując, że chodzi o
Kacperka.
- Znaleźli Kacpra – powiedział mi szybko – Tak zaraz będziemy! –
powiedział wstając. Zamarłam mój synek się znalazł! Po kilku sekundach dopiero
dotarło do mnie, że Bartek się ubiera.
- Jadę z tobą! – powiedziałam i szybko zaczęłam zrzucać z siebie
pidżamę i nakładać ubrania. W ekspresowym tempie znaleźliśmy się w samochodzie
i jechaliśmy na komisariat.
- Gdzie jest mój syn?! – spytał Bartek wpadając do środka
komisariatu. Po drodze złamał chyba wszystkie przepisy ruchu drogowego.
- Kacper! – szepnęłam widząc jak jakaś policjantka wchodzi do
pomieszczenia z dzieckiem na rękach. Podbiegłam do niej i zabrałam jej Kacperka
mocno tuląc do siebie. – Kacper! – zalałam się łzami i całowałam synka po
główce. Bartek znalazł się przy mnie i przytulił nas oboje. – Zaraz zabierzemy
się do domu! – szeptałam.
- Przepraszam ale … - zaczął jakiś policjant ale kobieta która przyniosła
mi Kacpra uciszyła go. Nie mieliśmy teraz z Bartkiem głowy do tego żeby wnieść
jakiekolwiek oskarżenia.
- Jak go znaleźliście? – spytał w końcu Bartek.
- Jakaś starsza kobieta zadzwoniła do nas godzinę temu, że chyba
wie gdzie jest państwa syn. Mówiła, że chciała zadzwonić wcześniej ale chciała
się upewnić. Mówiła też że nigdy nie widziała u swoich sąsiadów jakiegokolwiek
dziecka i nie chciała niesłusznie oskarżać pana Pawła i pani Natalii. – Na samo
słowo „Natalia” oderwałam wzrok od syna.
- Jaka suka! Przyszła jeszcze do nas żeby nam pomóc! – wiedziałam,
że chodzi o byłą dziewczynę Bartka.
- Spokojnie! – powiedział Bartek obejmując mnie. Znałam go już na
tyle, że po głosie słyszałam, że jest zdenerwowany.
- Znają państwo porywaczy?
- Tak – odpowiedzieliśmy razem.
- Ale nie chcemy być ciągani po sądach – zaznaczył Bartek. –
Proszę to załatwić.
- Czy małego badał lekarz? – spytałam.
- Tak – odpowiedziała policjantka. Bartek poszedł razem z
mężczyzną do innego pokoju a ja usiadłam na krzesłach stojących przy ścianie.
Kacper spał spokojnie w moich ramionach a ja nie mogłam nacieszyć się jego
widokiem i tym, że jest cały i zdrowy. Znów miałam go przy sobie. Po kilku
minutach kobieta, która cały czas tu była przyniosła mi kubek ciepłej herbaty.
- Proszę!- powiedziała podając mi kubek i uśmiechając się.
- Dziękuję – odwzajemniłam gest biorąc kubek. Kobieta usiadła koło
mnie.
- Trochę tu pani posiedzi.
- Najważniejsze, że Kacper już się znalazł – upiłam łyk herbaty.
Ale miała rację. Kiedy wychodziliśmy z komisariatu dochodziła godzina szósta
rano. Z relacji Bartka, którą opowiedział mi w drodze do domu, wychodziło na to
że będziemy mieć spokój. Nie będziemy ciągani po sądach i tym podobne. I bardzo
dobrze, już i tak ten ostatni tydzień mnie nerwowo wyczerpał, nie wytrzymałabym
kolejnych.
Wróciliśmy do domu. Podałam Kacpra Bartkowi, żeby zdjąć kurtkę i
kozaki a potem wzięłam małego i poszłam z nim do sypialni. Rozebrałam go z
kurtki i położyłam na łóżku kładąc się koło niego. Słyszałam jak Bartek z kimś
rozmawia. Po kilku minutach przyszedł i usiadł koło mnie.
- Prześpij się – powiedział kładąc swoją rękę na moim ramieniu.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie chce.
- Już jest ok. Nikt go już nie zabierze. – Spojrzałam w oczy
Bartka i usiadłam. Sama nie wiem kiedy ale objęłam go i przysunęłam do siebie a
potem pocałowałam. Gdy tylko zorientowałam się co zrobiłam szybko się
odsunęłam.
- Przepraszam – szepnęłam speszona. Próbowałam uciec gdzieś
wzrokiem ale zauważyłam, że Bartek się uśmiecha. Ujął moją twarz i pocałował.
Oddałam pocałunek. Kiedy się w końcu od siebie oderwaliśmy Bartek oparł swoje
czoło o moje. Ciągle miałam zamknięte oczy ale uśmiechałam się. Otworzyłam oczy
i zobaczyłam, że Kurek ma na twarzy wielkiego banana. – Kocham cię Bartek! –
powiedziałam patrząc prosto w jego oczy. Uśmiechnął się jeszcze szerzej a ja
myślałam, że moje serce zaraz eksploduje. Pół roku mi to zajęło.
- Ja też cię kocham Pola! - powiedział i znów mnie pocałował.
****
Jest i kolejny rozdział. Nie wiem w sumie co zrobić dalej, usunęłam epilog. Wszyscy mi piszą, że blog jest świetny, boję się, że jak zacznę pisać dalej to coś spierdolę i nikt już nie będzie czytał. Tak więc ... nie wiem co dalej.
Pozdrawiam!
Jak dobrze, że Kacperek jest już ze swoimi rodzicami cały i zdrowy, a Pola wreszcie powiedziała te dwa słowa na które Bartek tak czekał ;)
OdpowiedzUsuńBlog jest świetny i ja będę z przyjemnością czytać, więc śmiało pisz o szczęściu tej trójki ;)
Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)
zrobisz tak jak będziesz chciała, ale z mojej perspektywy mogę ci powiedzieć, że lepiej skończyć wtedy kiedy sami mamy na to ochotę, a nie pisać dalej bo ludzie tego chcą. zawsze możesz przecież zacząć pisać nowe opowiadanie, na pewno będzie równie dobre jak to ;)
OdpowiedzUsuńej no końcówka była słodka <3
OdpowiedzUsuńnie kończ, pisz dalej ;)
wiesz kto pisze nie chce mi się logować ;3
bez pozdrowień :D
nie kończ, błagam nie kończ!
OdpowiedzUsuńsuper, że dziecko się znalazło
OdpowiedzUsuńa co do dalszego pisania tego bloga to z jednej strony chciałoby się napisać nie kończ a z drugiej juz na kilku blogach zauważyłam, że przeciągnięte opowiadania staja sie po prostu nudne i traca swój pierwotny urok