- Och, przymknij się! – warknęłam patrząc na dziecko na tylnym
siedzeniu przez lusterko. Pogłośniłam radio i przycisnęłam pedał gazu. Jeszcze
dziesięć minut i będę w domu wtedy może ten bachor się zamknie. Próbowałam
wsłuchać się w słowa jakiejś smętnej piosenki i nie zwracać na niego uwagi ale
po prostu się nie dało. W końcu znalazłam się pod domem bruneta. Zaparkowałam
przed bramą i zgasiłam samochód. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i obeszłam auto by
wyjąć dziecko. – No już malutki, zaraz coś damy ci do jedzenia. – Zamknęłam
samochód i ruszyłam w stronę domu. – Jestem! – krzyknęłam przekraczając próg.
- Okej! – usłyszałam głos Pawła z salonu. Od razu się tam
skierowałam, mały znów zaczął płakać. Położyłam go na kanapie i zaczęłam
zdejmować kurtkę. Paweł patrzył to na mnie to na dziecko.- Czyje ono jest? –
spytał w końcu.
- Moje – wzruszyłam ramionami i zawróciłam się żeby odwiesić
kurtkę i zdjąć buty.
- Jak to twoje? – spytał idąc za mną. – Skąd je wzięłaś?! –
podniósł głos.
- Jest moje, zrozumiałeś?! – powiedziałam i ruszyłam do salonu,
rozebrałam go z kurtki. – Trzeba dać mu coś do jedzenia.
- Co? – spytał stając nade mną.
- Mleko! Jedź do sklepu! Kluczyki są w torebce w korytarzu … I kup
jeszcze pampersy i takie tam! – krzyknęłam jeszcze za nim.
Teraz to już na pewno ją zostawi! Był z nią tylko ze względu na
tego bękarta, teraz jak go nie ma to i ten brunetki się szybko pozbędzie a
wtedy znów przyjdzie do mnie. Zawsze przychodził.
Pół godziny później Paweł już karmił dzieciaka.
- Wiesz, że zaczną go szukać – powiedział spoglądając na mnie.
Oderwałam wzrok od swoich paznokci i spojrzałam na niego.
- Pamiętasz sytuację z Katarzyną W? Myślisz, że po takim czymś
ktoś jej uwierzy, że dziecko porwano a nie że je zabiła?
- Nie możesz Go zostawić w spokoju?
- To niech ta mała szmata go zostawi w spokoju! – wstałam. – Idę
spać, zajmij się nim.
- Natalia czekaj! – krzyknął za mną, odwróciłam się. – Co masz
zamiar zrobić?
- Odzyskać Bartka za wszelką cenę!
- A co z dzieckiem? Myślisz, że nie będą wiedzieć, że to ty?
- Oczywiście, że nie – uśmiechnęłam się. Podeszłam powoli do
fotela kołysając biodrami, ustałam za nim i objęłam go. – Od kogo mieliby się
dowiedzieć, hmm? – pocałowałam go. – Dobranoc. – szepnęłam mu jeszcze na ucho i
poszłam na górę pod prysznic.
Paweł:
- Paweł! Zrób coś z tym bachorem! – poczułem jak Natalia wbija mi
łokieć w żebra. Westchnąłem i przecierając twarz dłonią wstałem i poszedłem do
pokoju obok gdzie „mieszkał” Mały. Naprawdę nie mam pojęcia co ona sobie
myślała porywając go.
- No już, już – mruknąłem podnosząc go z łóżka. Biedna Pola, nawet
nie wyobrażam sobie co ona teraz czuje ale Natalia myśli tylko o sobie. Znam
ją. Przewinąłem Małego i zacząłem go kołysać by znów zasnął.
Kocham Natalię i zrobiłbym dla niej wszystko ale tym razem już
przegięła. Podrywałem Polę na jej życzenie ale nie będę jej pomagał ukrywać
dziecko. Skoro tak bardzo kocha Kurka to powinna dać mu spokój, a jak nie to
niech sama zajmuje się dzieciakiem. Ale wtedy nie wiadomo co z nim zrobi. Niee.
Zostanę, będę mieć na wszystko oko.
Pola:
Bartek dostał wolne więc razem z Pauliną i Dagmarą chodziliśmy po
mieście i wywieszaliśmy ogłoszenia o zaginięciu. Cały czas byliśmy pod
telefonem, policja twierdzi, że porywacze mogą w końcu zadzwonić w sprawie
okupu. Bartek bądź co bądź jest osobą publiczną, od wczoraj zastanawiamy się
kto to mógł być ale nikt nie przychodzi nam na myśl.
- Jak myślisz? Długo jeszcze będziemy go szukać? – spytałam kiedy
już wróciliśmy wieczorem do domu i siedzieliśmy w salonie.
- Zobaczysz jeszcze tylko kilka dni.
- Nie ma go już dwa. A policja cały czas mnie podejrzewa … -
szepnęłam. Wtuliłam się mocniej w ramię Bartka, bałam się że nigdy więcej nie
zobaczę już mojego synka.
- Znajdziemy go, zobaczysz – pocałował mnie w czubek głowy.
- Dziękuję, że mnie nie zostawiłeś z tym samą – zadarłam głowę,
żeby na niego spojrzeć. Odwzajemnił gest.
- Nigdy cię nie zostawię.
Natalia:
Wracałam z miasta i wszędzie, dosłownie na każdym słupie wisiało
zdjęcia dziecka ten dziewuchy. Zdenerwowana weszłam do domu gdzie Paweł bawił
się z dzieckiem.
- Wszędzie wiszą ogłoszenia z jego zdjęciem!
- A co ty myślałaś? Wczoraj mówili o nim w wiadomościach. Musisz
go oddać! – krzyknął na mnie. – Prędzej czy później dowiedzą się gdzie jest a
ty pójdziesz siedzieć, a tam ci już nie pomogę!
- To zostawię gdzieś tego bachora i będzie po kłopocie!
- Przecież on nie jest niczemu winien! To tylko dziecko! – odłożył
dzieciaka na kanapę ale ten zaczął wrzeszczeć. – Nie pozwolę ci go skrzywdzić!
- Ooo! Patrzcie obrońca zwierząt się znalazł. Dobra oddam go ale
najpierw dostanę za niego kasę! – wysyczałam podchodząc do niego.
- I tak cię złapią i zgnijesz w więzieniu! – powiedział, nie
wytrzymałam spoliczkowałam go.
- Pamiętaj, że jesteś moim wspólnikiem! A jeśli piśniesz chociaż
słówko to mnie popamiętasz! – obróciłam się na pięcie i poszłam do kuchni. Z
lodówki wyjęłam napoczętą butelkę wódki, nalałam sobie trochę do szklanki i
dolałam do niej coli. Upiłam spory łyk. – Uspokój go! – wrzasnęłam ciągle
słysząc płacz bachora. Przechyliłam szklankę opróżniając ją do końca i wyszłam
na korytarz, pogrzebałam w torebce i znalazłam paczkę papierosów, założyłam
kurtkę i wyszłam na dwór. Wyciągnęłam jednego papierosa i odpaliłam go, mocno
się zaciągnęłam i zaczęłam myśleć co by zrobić, żeby nikt się nie dowiedział.
Paweł ciągle mi truje głowę, że Bartek i tak do mnie nie wróci. Nie po tym jak
zabrałam jego dziecko, wiem to ale wiem też że go kocham i zrobię dla niego
wszystko. Będąc z nim mogłam pozwolić sobie na wszystko i jeszcze ludzie mnie
znali, albo przynajmniej kojarzyli. Paweł niby też miał kasę ale to nie było to
samo. Ta dziewucha musi zniknąć z tym bachorem z naszego życia. Pawełek może
sobie potem być z nią, dobrze wiem, że mu się podoba. Kolejny raz się mocno
zaciągnęłam i wypuściłam szary kłębek dymu. Z zamyślenia wyrwał mnie głos
sąsiadki.
- Dzień dobry pani Natalio! – była to trochę starsza kobieta
gdzieś około sześćdziesiątki. Nie lubiłam jej.
- Dzień dobry – odpowiedziałam z niechęcią.
- Coś ostatnio pani nie widziałam!
- Praca – znów zaciągnęłam się papierosem.
- No tak teraz to tylko praca i praca – zaśmiała się.
- Idź już sobie - mruknęłam sama do siebie. - Takie życie - odpowiedziałam jej wzruszając ramionami. Wtedy też drzwi się otworzyły i na schodkach stanął Paweł z dzieciakiem na rękach. Sąsiadka stanęła na palcach, żeby lepiej widzieć. Rzuciłam peta na schody i przydeptałam go. - Do widzenia! - krzyknęłam jeszcze i popchnęłam Pawła do środka. Wścibskie babsko! Mam nadzieję, że nic nie zauważyła. - Wiem co zrobię! - powiedziałam uśmiechając się. Paweł spojrzał na mnie i poszedł do kuchni.
***
Witam z kolejnym rozdziałem. Tak jakby co to Kacper już w następnym rozdziale się pojawi ;). Większość z Was dobrze obstawiała.
Podobał się? Komentujcie!
Pozdrawiam!