wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 7



Przez kolejne kilka tygodni nic specjalnego się nie działo. Z Bartkiem wyjaśniliśmy sobie parę spraw i było między nami ok. W końcu przyszedł listopad, dni robiły się coraz krótsze i zimniejsze. Siedziałam w salonie popijając gorącą herbatę i przeglądałam książeczkę z imionami, którą dostałam od Dagmary. Dochodziła godzina osiemnasta więc niedługo powinien wrócić Bartosz. Mam dla niego małą niespodziankę gdyż dzisiaj byłam u lekarza i znam już płeć dziecka. Mogłam już znać wcześniej ale chciałam mieć niespodziankę – nie wytrzymałam. Usłyszałam, że drzwi się otwierają. Podniosłam głowę z nad książeczki i odwróciłam się.
- Jestem! – krzyknął Bartek. – Ale wieje! – uśmiechnęłam się. Miałam już się podnieść ale usłyszałam szczeknięcie. Rozejrzałam się – przecież my nie mamy psa. Pewnie od tego ciągłego siedzenia w domu już mam jakieś omamy.
- Zrobić ci herbaty? – spytałam się go odkładając książeczkę na stolik.
- Niee! Poczekaj na razie w salonie – odpowiedział, usiadłam wygodniej tak by mieć widok na drzwi i czekałam. W końcu przyszedł, miał czerwone policzki i nos a w ręku trzymał swoją treningową torbę. – Mam dla ciebie niespodziankę – uśmiechnął się od ucha do ucha i usiadł naprzeciwko mnie ostrożnie kładąc torbę koło nogi.
- Serio? – uśmiechnęłam się. – Bo widzisz ja dla ciebie też.
- Tak? Dobra to ty pierwsza – powiedział nachylając się trochę do mnie. Wstałam z kanapy i wyszłam na korytarz do szafki na której leżała moja torebka. Pogrzebałam w niej i wyciągnęłam zdjęcie USG naszego dziecka. Szybko wróciłam i podałam mu je. Usiadłam z powrotem na swoje miejsce i przyglądałam mu się rozbawiona jak próbuje doszukać się dziecka. Przysunęłam się do niego i wzięłam zdjęcie.
- Tu masz główkę, tu jest rączka a tu nóżka – pokazałam mu. Spojrzałam na niego, przyglądał się zdjęciu z wielkim uśmiechem. Sama nie mogłam się powstrzymać i też się uśmiechnęłam jednocześnie gładząc mój brzuch. – Znam też płeć. – Powiedziałam w końcu, uniósł wzrok i odniósł jedną brew w oczekiwaniu na odpowiedź. – To chłopiec – uśmiechnęłam się.
- Serio?! – kiwnęłam głową po chwili już tonęłam w jego ramionach, poczułam jak nasz synek mnie kopie i odsunęłam się od Bartka. Wzięłam jego rękę i położyłam ją sobie na brzuchu.
- Czujesz? – spytałam uśmiechając się. Kiwnął głową lekko szokowany. Nigdy jeszcze nie dotykał mojego brzucha.
- Wow! Jakie to uczucie?
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Trochę dziwne – zaśmialiśmy się. – Nooo a co to za niespodzianka? – spytałam zerkając na torbę.
- A! Tak! Mam nadzieję, że nie masz uczulenia na sierść?
- Niee a co? – nic nie odpowiedział tylko sięgnął po torbę. Rozsunął ją a wtedy moim oczom ukazał się przesłodki szczeniaczek.
- O jejku jaki słodki! – powiedziałam wyciągając ręce i biorąc go do siebie na kolana. – Skąd go masz?
- Znajomi oddawali. Pomyślałem, że wezmę jednego nie będziesz siedzieć ciągle sama – uśmiechnął się i wyciągnął rękę by pogłaskać psiaka. – Jak go nazwiemy?
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami.
- Może Terminator? – spojrzałam na Bartka i wybuchnęłam śmiechem. – No co? Fajne imię.
- Hahhahah ale nie dla niego. No spójrz nazwał byś taką kuleczkę Terminator? No ok ty pewnie tak ale ja nie.
- To jak go nazwiemy?
- Może Felek?
- Przypomina ci on Felka? – spytał się oglądając psa z każdej strony.
- Bardziej niż Terminatora – roześmialiśmy się ale i tak zostało przy moim. Odstawiłam więc Felka na podłogę i poszłam do kuchni zrobić nam herbaty. Po chwili wróciłam z dwoma kubkami do salonu. Bartek siedział na kanapie i przeglądał książeczkę.
- Co to?
- Dostałam od Dagmary – powiedziałam podając mu kubek. – Przeglądałam sobie. Jakie ci się podoba? – spytałam siadając koło niego.
- Hmm. Nie wiem. Tyle tego jest – powiedział kartkując książeczkę. Westchnął – Dobra później ją przejrzę.
- Ok. – odpowiedziałam spojrzałam na Felka, który jakoś dziwnie się zachowywał. Szturchnęłam Bartka i kiwnęłam na psa. Szatyn spojrzał się w tamtą stronę a po chwili krzyknął.
- O kurwa! – Zerwał się na równe nogi i pognał do łazienki, spojrzałam najpierw na niego potem na psa i zaczęłam się śmiać. Felek właśnie załatwił się nam na podłogę. Bartek szybko jednak zmył co trzeba a następnie skrzyczał mojego psa.
- Chodź Feluś! – powiedziałam i rozłożyłam ramiona, szczeniak podbiegł do mnie. Wzięłam go na ręce i położyłam obok siebie na kanapie. – Niedobry pan krzyczy na ciebie co? – podrapałam psa za uchem na co ten zaczął merdać ogonem.
- Następnym razem to ty będziesz po nim sprzątać – pogroził mi palcem i wrócił do łazienki. Wstałam i podeszłam do okna, otworzyłam je i wyszłam na nasz malutki balkonik. Było okropnie zimno i wiał spory wiatr ale zaczął padać śnieg a ja uwielbiałam tę porę roku. Oparłam się o balustradę i spojrzałam w granatowe niebo pozwalając by wiatr robił z moimi włosami co chciał. Przymknęłam oczy i przypomniałam sobie jak byłam mała. Kiedy spadał pierwszy śnieg zawsze z tatą wychodziliśmy na dwór i biegaliśmy po ogrodzie z wystawionymi językami łapiąc płatki śniegu. Mama obserwowała nas z okna i śmiała się a potem gdy wracaliśmy zmarznięci robiła nam gorącą czekoladę i dawała po kawałku ciasta. Wróciłam do rzeczywistości kiedy poczułam na coś na swoich ramionach. Odwróciłam głowę i ujrzałam Bartka jak zakłada na mnie swoją bluzę. – Bo się przeziębisz – powiedział lekko się uśmiechając, nadal trzymał mnie za ramiona.
- Dzięki – uśmiechnęłam się. – Jak byłam mała tata zawsze zabierał mnie na dwór jak spadał pierwszy śnieg, biegaliśmy po ogródku i się wygłupialiśmy, potem mama nas wołała do środka i robiła gorącą czekoladę – westchnęłam. Brakowało mi ich, tak cholernie mi ich brakowało. Chciałam dzielić się z nimi wszystkimi moimi spostrzeżeniami na każdy temat. A teraz co?
- Nie płacz – powiedział Bartosz przytulając mnie do siebie. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej i zaciągnęłam zapachem jego perfum. Poczułam jak całuje mnie w czubek głowy i prosi bym nie płakała. – No weź Pola! – odsunął mnie od siebie. – Nie płacz bo ja też zacznę – zaśmiałam się. Bartek wytarł mi policzki i jeszcze raz przyciągnął do siebie. Staliśmy tak trochę. – Mam pytanie.
- Hmm? – zadarłam głowę do góry.
- Możemy wejść do środka. Jest strasznie zimno – zaśmialiśmy się ale weszliśmy do salonu szczelnie zamykając okno na balkon. Odwróciłam się i nigdzie nie widziałam szatyna. Przeszłam przez salon i zauważyłam, że ten siedzi w korytarzu i się ubiera.
- Gdzie idziesz? – spytałam.
- Idziemy – wyszczerzył się. – Ubieraj się i bierz Felka – uśmiechnęłam się. Nie miałam pojęcia co on kombinuje ale podobało mi się. Szybko włożyłam ręce w rękawy bluzy Bartka, założyłam buty, kurtkę, szalik i czapkę podczas gdy Bartek przypinał smycz do obroży Felka. Wyszliśmy z mieszkania i szybkim krokiem kierowaliśmy się do parku. Oczywiście w mniejszej połowie drogi musieliśmy zwolnić bo ja już nie nadążałam i miałam zadyszkę przez co Bartek zaczął się ze mnie śmiać. Śnieg padał coraz gęstszy i jak doszliśmy do parku to pożółkłą trawę pokrywał dywan śniegu.
- Co my tu robimy? Dawaj do domu bo zimno – powiedziałam poprawiając rękawiczki.
- Nie – Bartek nie dawał za wygraną. – To co robimy?
- A co ty chcesz robić? – spytałam kucając i drapiąc po brzuchu Felka. Wtedy Bartek rozprostował ręce, jak małe dzieci kiedy udają samolot, wystawił język i zaczął biegać wokół nas. Felek podłapał pomysł i biegał za Bartkiem a ja zaczęłam się śmiać ale po chwili dołączyłam do nich. Oczywiście biegać nie biegałam ale kręciłam się w kółko. Bawiliśmy i śmialiśmy się przy tym jak małe dzieci. Widziałam jak para staruszków uśmiech się w naszym kierunku, przystanęłam i uśmiechnęłam się do nich oraz pomachałam, odmachali mi. Nieoczekiwanie poczułam jak Bartek łapie mnie pod ręce i unosząc do góry zaczyna obkręcać wokół własnej osi. Oczywiście nie za szybko bo wie jak by to mogło się skończyć. Wygłupialiśmy się tak ponad godzinę dopóki nie poczuliśmy się głodni. – Ej głodna jestem! – powiedziałam gdy siedzieliśmy na zimnej ziemi i poprawiałam sobie czapkę.
- Noo ja też. Zjadłbym … - zamyślił się. – Coś z maka – powiedział w końcu.
- Idziemy? – spytałam. Bartek szybko się podniósł i wyciągnął rękę by mi pomóc. Wzięłam jeszcze smycz Felka i poszliśmy do McDonalda. Jako że z psem nie można było wejść ja zostałam przed drzwiami a Bartek poszedł nam coś zamówić. Niezdrowe żarcie, wiem ale co tam! Najwyżej jutro będę żałować. W końcu przyszedł szatyn i podał mi torrillę i frytki. Obstawiliśmy trochę szczeniakowi i udaliśmy się w drogę powrotną do mieszkania, która zajęła nam jakąś kolejną godzinę. Nie śpieszyło nam się. Nie rozmawialiśmy za dużo ale też nam to nie przeszkadzało. Po drodze weszliśmy jeszcze od cukierni i kupiliśmy trochę ciasta. W końcu dotarliśmy do domu. Rozebraliśmy się i podczas gdy Bartek wycierał mokrego Felka ja poszłam do kuchni zrobić nam kakao i pokroiłam ciasto. Zjedliśmy, wypiliśmy, pośmialiśmy się i w końcu udaliśmy się spać. 


***
Tak jak chciałyście rozdział jest wcześniej ale dodaję go na próbę. Jak nie będzie zainteresowania to wracam do poprzedniego schematu 5, 25. Rozdział sam w sobie mnie się podoba, lekko mi się go pisało. 
Pozdrawiam! 

9 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy ;)
    Czy tak właśnie będzie wyglądało ich życie po urodzeniu małego? :>
    Zobaczymy ;3
    A ja zapraszam do siebie na opowiadanie o Andrzeju Wronie, w roli taty... Czy poradzi sobie w takiej sytuacji? Czy w ogóle uzna dziecko za swoje? Reszta tu>>>
    http://siatkarskawpadka.blogspot.com/
    Lolkaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Dodawaj częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz!! I dodawaj częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :) !!!
    Dodawaj częściej :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, fajnie! :D Będzie Bartosz Kurek Junior! XD Dodawaj wcześniej, bo twoje rozdziały strasznie wciągają. *.* Dużo weny życzę! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny jest :) ale szkoda Poli, jak rodzice mogli ja tak potraktować :(

    OdpowiedzUsuń
  7. TERMINATOR AHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAH XDDDD Nawet moja mama sie z tego smiala xd
    Ej noo ja tez tak robie jak zaczyna padac snieg xd Dawaj dawaj pisz wiecej xd
    pozdrawiam!
    zjadlabym cos z maka XD Bierz samochod i jedziem xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak każdy jest super ;)
    Fajnie jakbyś dodawała te rozdziały częściej, bo czekać na nie tak długo to mi się nie podoba :D Polę i Bartka coraz bardziej do siebie ciągnie ;) No i jak super, że to będzie chłopczyk! :D Wiadomo już, że będzie siatkarz po tatusiu :d Ciekawe jak mu dadzą na imię ;) A Feluś jest cudowny! *.* Sama bym takiego chciał! :D
    Pozdrawiam, Karolina :*

    OdpowiedzUsuń
  9. No serio tylko 5 dni wcześniej? nie da rady jakoś raz w tygodniu czy coś? wakacje są, pisz ile tylko możesz :D

    OdpowiedzUsuń