Przez kolejne kilka tygodni nic specjalnego się nie działo. Z
Bartkiem wyjaśniliśmy sobie parę spraw i było między nami ok. W końcu przyszedł
listopad, dni robiły się coraz krótsze i zimniejsze. Siedziałam w salonie
popijając gorącą herbatę i przeglądałam książeczkę z imionami, którą dostałam
od Dagmary. Dochodziła godzina osiemnasta więc niedługo powinien wrócić
Bartosz. Mam dla niego małą niespodziankę gdyż dzisiaj byłam u lekarza i znam
już płeć dziecka. Mogłam już znać wcześniej ale chciałam mieć niespodziankę –
nie wytrzymałam. Usłyszałam, że drzwi się otwierają. Podniosłam głowę z nad
książeczki i odwróciłam się.
- Jestem! – krzyknął Bartek. – Ale wieje! – uśmiechnęłam się.
Miałam już się podnieść ale usłyszałam szczeknięcie. Rozejrzałam się – przecież
my nie mamy psa. Pewnie od tego ciągłego siedzenia w domu już mam jakieś omamy.
- Zrobić ci herbaty? – spytałam się go odkładając książeczkę na
stolik.
- Niee! Poczekaj na razie w salonie – odpowiedział, usiadłam
wygodniej tak by mieć widok na drzwi i czekałam. W końcu przyszedł, miał
czerwone policzki i nos a w ręku trzymał swoją treningową torbę. – Mam dla
ciebie niespodziankę – uśmiechnął się od ucha do ucha i usiadł naprzeciwko mnie
ostrożnie kładąc torbę koło nogi.
- Serio? – uśmiechnęłam się. – Bo widzisz ja dla ciebie też.
- Tak? Dobra to ty pierwsza – powiedział nachylając się trochę do
mnie. Wstałam z kanapy i wyszłam na korytarz do szafki na której leżała moja
torebka. Pogrzebałam w niej i wyciągnęłam zdjęcie USG naszego dziecka. Szybko
wróciłam i podałam mu je. Usiadłam z powrotem na swoje miejsce i przyglądałam
mu się rozbawiona jak próbuje doszukać się dziecka. Przysunęłam się do niego i
wzięłam zdjęcie.
- Tu masz główkę, tu jest rączka a tu nóżka – pokazałam mu.
Spojrzałam na niego, przyglądał się zdjęciu z wielkim uśmiechem. Sama nie
mogłam się powstrzymać i też się uśmiechnęłam jednocześnie gładząc mój brzuch.
– Znam też płeć. – Powiedziałam w końcu, uniósł wzrok i odniósł jedną brew w
oczekiwaniu na odpowiedź. – To chłopiec – uśmiechnęłam się.
- Serio?! – kiwnęłam głową po chwili już tonęłam w jego ramionach,
poczułam jak nasz synek mnie kopie i odsunęłam się od Bartka. Wzięłam jego rękę
i położyłam ją sobie na brzuchu.
- Czujesz? – spytałam uśmiechając się. Kiwnął głową lekko
szokowany. Nigdy jeszcze nie dotykał mojego brzucha.
- Wow! Jakie to uczucie?
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Trochę dziwne – zaśmialiśmy
się. – Nooo a co to za niespodzianka? – spytałam zerkając na torbę.
- A! Tak! Mam nadzieję, że nie masz uczulenia na sierść?
- Niee a co? – nic nie odpowiedział tylko sięgnął po torbę.
Rozsunął ją a wtedy moim oczom ukazał się przesłodki szczeniaczek.
- O jejku jaki słodki! – powiedziałam wyciągając ręce i biorąc go
do siebie na kolana. – Skąd go masz?
- Znajomi oddawali. Pomyślałem, że wezmę jednego nie będziesz
siedzieć ciągle sama – uśmiechnął się i wyciągnął rękę by pogłaskać psiaka. –
Jak go nazwiemy?
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami.
- Może Terminator? – spojrzałam na Bartka i wybuchnęłam śmiechem.
– No co? Fajne imię.
- Hahhahah ale nie dla niego. No spójrz nazwał byś taką kuleczkę
Terminator? No ok ty pewnie tak ale ja nie.
- To jak go nazwiemy?
- Może Felek?
- Przypomina ci on Felka? – spytał się oglądając psa z każdej
strony.
- Bardziej niż Terminatora – roześmialiśmy się ale i tak zostało przy
moim. Odstawiłam więc Felka na podłogę i poszłam do kuchni zrobić nam herbaty.
Po chwili wróciłam z dwoma kubkami do salonu. Bartek siedział na kanapie i
przeglądał książeczkę.
- Co to?
- Dostałam od Dagmary – powiedziałam podając mu kubek. –
Przeglądałam sobie. Jakie ci się podoba? – spytałam siadając koło niego.
- Hmm. Nie wiem. Tyle tego jest – powiedział kartkując książeczkę.
Westchnął – Dobra później ją przejrzę.
- Ok. – odpowiedziałam spojrzałam na Felka, który jakoś dziwnie
się zachowywał. Szturchnęłam Bartka i kiwnęłam na psa. Szatyn spojrzał się w
tamtą stronę a po chwili krzyknął.
- O kurwa! – Zerwał się na równe nogi i pognał do łazienki,
spojrzałam najpierw na niego potem na psa i zaczęłam się śmiać. Felek właśnie
załatwił się nam na podłogę. Bartek szybko jednak zmył co trzeba a następnie
skrzyczał mojego psa.
- Chodź Feluś! – powiedziałam i rozłożyłam ramiona, szczeniak
podbiegł do mnie. Wzięłam go na ręce i położyłam obok siebie na kanapie. –
Niedobry pan krzyczy na ciebie co? – podrapałam psa za uchem na co ten zaczął
merdać ogonem.
- Następnym razem to ty będziesz po nim sprzątać – pogroził mi
palcem i wrócił do łazienki. Wstałam i podeszłam do okna, otworzyłam je i
wyszłam na nasz malutki balkonik. Było okropnie zimno i wiał spory wiatr ale
zaczął padać śnieg a ja uwielbiałam tę porę roku. Oparłam się o balustradę i
spojrzałam w granatowe niebo pozwalając by wiatr robił z moimi włosami co
chciał. Przymknęłam oczy i przypomniałam sobie jak byłam mała. Kiedy spadał
pierwszy śnieg zawsze z tatą wychodziliśmy na dwór i biegaliśmy po ogrodzie z
wystawionymi językami łapiąc płatki śniegu. Mama obserwowała nas z okna i
śmiała się a potem gdy wracaliśmy zmarznięci robiła nam gorącą czekoladę i
dawała po kawałku ciasta. Wróciłam do rzeczywistości kiedy poczułam na coś na
swoich ramionach. Odwróciłam głowę i ujrzałam Bartka jak zakłada na mnie swoją
bluzę. – Bo się przeziębisz – powiedział lekko się uśmiechając, nadal trzymał mnie
za ramiona.
- Dzięki – uśmiechnęłam się. – Jak byłam mała tata zawsze zabierał
mnie na dwór jak spadał pierwszy śnieg, biegaliśmy po ogródku i się
wygłupialiśmy, potem mama nas wołała do środka i robiła gorącą czekoladę –
westchnęłam. Brakowało mi ich, tak cholernie mi ich brakowało. Chciałam dzielić
się z nimi wszystkimi moimi spostrzeżeniami na każdy temat. A teraz co?
- Nie płacz – powiedział Bartosz przytulając mnie do siebie.
Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej i zaciągnęłam zapachem jego perfum.
Poczułam jak całuje mnie w czubek głowy i prosi bym nie płakała. – No weź Pola!
– odsunął mnie od siebie. – Nie płacz bo ja też zacznę – zaśmiałam się. Bartek
wytarł mi policzki i jeszcze raz przyciągnął do siebie. Staliśmy tak trochę. –
Mam pytanie.
- Hmm? – zadarłam głowę do góry.
- Możemy wejść do środka. Jest strasznie zimno – zaśmialiśmy się
ale weszliśmy do salonu szczelnie zamykając okno na balkon. Odwróciłam się i
nigdzie nie widziałam szatyna. Przeszłam przez salon i zauważyłam, że ten
siedzi w korytarzu i się ubiera.
- Gdzie idziesz? – spytałam.
- Idziemy – wyszczerzył się. – Ubieraj się i bierz Felka –
uśmiechnęłam się. Nie miałam pojęcia co on kombinuje ale podobało mi się.
Szybko włożyłam ręce w rękawy bluzy Bartka, założyłam buty, kurtkę, szalik i
czapkę podczas gdy Bartek przypinał smycz do obroży Felka. Wyszliśmy z
mieszkania i szybkim krokiem kierowaliśmy się do parku. Oczywiście w mniejszej
połowie drogi musieliśmy zwolnić bo ja już nie nadążałam i miałam zadyszkę
przez co Bartek zaczął się ze mnie śmiać. Śnieg padał coraz gęstszy i jak
doszliśmy do parku to pożółkłą trawę pokrywał dywan śniegu.
- Co my tu robimy? Dawaj do domu bo zimno – powiedziałam
poprawiając rękawiczki.
- Nie – Bartek nie dawał za wygraną. – To co robimy?
- A co ty chcesz robić? – spytałam kucając i drapiąc po brzuchu
Felka. Wtedy Bartek rozprostował ręce, jak małe dzieci kiedy udają samolot, wystawił
język i zaczął biegać wokół nas. Felek podłapał pomysł i biegał za Bartkiem a
ja zaczęłam się śmiać ale po chwili dołączyłam do nich. Oczywiście biegać nie
biegałam ale kręciłam się w kółko. Bawiliśmy i śmialiśmy się przy tym jak małe
dzieci. Widziałam jak para staruszków uśmiech się w naszym kierunku,
przystanęłam i uśmiechnęłam się do nich oraz pomachałam, odmachali mi.
Nieoczekiwanie poczułam jak Bartek łapie mnie pod ręce i unosząc do góry
zaczyna obkręcać wokół własnej osi. Oczywiście nie za szybko bo wie jak by to
mogło się skończyć. Wygłupialiśmy się tak ponad godzinę dopóki nie poczuliśmy
się głodni. – Ej głodna jestem! – powiedziałam gdy siedzieliśmy na zimnej ziemi
i poprawiałam sobie czapkę.
- Noo ja też. Zjadłbym … - zamyślił się. – Coś z maka – powiedział
w końcu.
- Idziemy? – spytałam. Bartek szybko się podniósł i wyciągnął rękę
by mi pomóc. Wzięłam jeszcze smycz Felka i poszliśmy do McDonalda. Jako że z
psem nie można było wejść ja zostałam przed drzwiami a Bartek poszedł nam coś
zamówić. Niezdrowe żarcie, wiem ale co tam! Najwyżej jutro będę żałować. W
końcu przyszedł szatyn i podał mi torrillę i frytki. Obstawiliśmy trochę
szczeniakowi i udaliśmy się w drogę powrotną do mieszkania, która zajęła nam
jakąś kolejną godzinę. Nie śpieszyło nam się. Nie rozmawialiśmy za dużo ale też
nam to nie przeszkadzało. Po drodze weszliśmy jeszcze od cukierni i kupiliśmy
trochę ciasta. W końcu dotarliśmy do domu. Rozebraliśmy się i podczas gdy
Bartek wycierał mokrego Felka ja poszłam do kuchni zrobić nam kakao i pokroiłam
ciasto. Zjedliśmy, wypiliśmy, pośmialiśmy się i w końcu udaliśmy się spać.
***
Tak jak chciałyście rozdział jest wcześniej ale dodaję go na próbę. Jak nie będzie zainteresowania to wracam do poprzedniego schematu 5, 25. Rozdział sam w sobie mnie się podoba, lekko mi się go pisało.
Pozdrawiam!
Bardzo ciekawy ;)
OdpowiedzUsuńCzy tak właśnie będzie wyglądało ich życie po urodzeniu małego? :>
Zobaczymy ;3
A ja zapraszam do siebie na opowiadanie o Andrzeju Wronie, w roli taty... Czy poradzi sobie w takiej sytuacji? Czy w ogóle uzna dziecko za swoje? Reszta tu>>>
http://siatkarskawpadka.blogspot.com/
Lolkaa
Świetny rozdział! Dodawaj częściej :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz!! I dodawaj częściej :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) !!!
OdpowiedzUsuńDodawaj częściej :D
Fajnie, fajnie! :D Będzie Bartosz Kurek Junior! XD Dodawaj wcześniej, bo twoje rozdziały strasznie wciągają. *.* Dużo weny życzę! ♥
OdpowiedzUsuńświetny jest :) ale szkoda Poli, jak rodzice mogli ja tak potraktować :(
OdpowiedzUsuńTERMINATOR AHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAH XDDDD Nawet moja mama sie z tego smiala xd
OdpowiedzUsuńEj noo ja tez tak robie jak zaczyna padac snieg xd Dawaj dawaj pisz wiecej xd
pozdrawiam!
zjadlabym cos z maka XD Bierz samochod i jedziem xd
Jak każdy jest super ;)
OdpowiedzUsuńFajnie jakbyś dodawała te rozdziały częściej, bo czekać na nie tak długo to mi się nie podoba :D Polę i Bartka coraz bardziej do siebie ciągnie ;) No i jak super, że to będzie chłopczyk! :D Wiadomo już, że będzie siatkarz po tatusiu :d Ciekawe jak mu dadzą na imię ;) A Feluś jest cudowny! *.* Sama bym takiego chciał! :D
Pozdrawiam, Karolina :*
No serio tylko 5 dni wcześniej? nie da rady jakoś raz w tygodniu czy coś? wakacje są, pisz ile tylko możesz :D
OdpowiedzUsuń