niedziela, 5 października 2014

Rozdział 12



- I co już koniec? –spytałam kiedy rozległ się ostatni gwizdek. Usiadłam i odwróciłam się do Bartka.
- No. – odpowiedział dźwigając się na nogi.
- Ej no! Ja chcę więcej! – Bartek zaśmiał się.
- Chcesz to mogę cię wziąć na trening dzisiaj – odpowiedział idąc do łazienki.
- Na trening? Niee, dzięki wynudzę się ale możesz mnie zabrać na mecz – uśmiechnęłam się do niego kiedy znów pojawił się w salonie.
- Ok.
- A dasz nam swoją koszulkę?
- Jak ładnie poprosisz – zaśmiał się i znów wyszedł. Poszłam za nim.
- Karol coś mówił o sylwestrze? – spytałam opierając się o ścianę i obejmując brzuch. Westchnął prostując się.
- Wiesz – podrapał się po głowie – mała zmiana planów.
- Co jednak nie idziemy?
- No właśnie nie. Udało mi się wytargować dwa dni wolnego i jutro wyjeżdżamy. Spakuj dużo ciepłych rzeczy. Jedziemy w góry – posłał mi uśmiech następnie nachylił się i pocałował w policzek po czym zabierając torbę treningową wyszedł. Jedziemy w góry zamiast do Karola? To znaczy, że woli spędzić te ostatnie dni w roku sam ze mną niż w towarzystwie kolegów! Uśmiechnęłam się szeroko i poszłam do salonu. Odpaliłam laptopa i podłączyłam się pod wifi sąsiada, przejrzałam facebooka i pocztę. Potem obejrzałam parę seriali i usnęłam.
Obudziłam się bo zaczął dzwonić telefon.
- Baartek! Telefon ci dzwoni! – krzyknęłam ale nikt się nie odezwał. Podniosłam się przecierając oczy, w całym mieszkaniu było ciemno nie licząc światła pochodzącego z choinki i włączonego telewizora. Spojrzałam na stolik, na którym leżała komórka Kurka. Z niechęcią wzięłam ją i nie patrząc nawet kto dzwoni odebrałam. – Halo?
- Bartek? – usłyszałam znajomy głos. Od razu się rozbudziłam i odłożyłam telefon od ucha, żeby zobaczyć kto dzwoni – „Natalia”. – Bartek? Jesteś tam?
- Przykro mi Bartka nie ma! – krzyknęłam do telefonu i szybko się rozłączyłam. Odłożyłam telefon na miejsce i spojrzałam na telewizor. Chciałam na chwilę zapomnieć o tej blond zołzie! Leciały właśnie „Listy do M.”, których nie lubiłam. Przełączyłam na Polo TV i poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia. Było za dwadzieścia dziewiąta więc Bartek powinien zaraz przyjść. Odgrzałam pierogi z wigilii, które dała nam jego mama. Właśnie zmywałam kiedy wszedł Bartek a Felek podbiegł do niego radośnie szczekając.
- Jestem! Mmmm co tak ładnie pachnie? – spytał zaglądając do kuchni.
- Zdejmij buty! Nabłocisz mi tutaj! – krzyknęłam na niego i dodatkowo walnęłam ścierką.
- Dobra! Dobra! Ale nie bij! – podniósł ręce w obronnym geście i szybko znikł mi z oczu. Gdy już wrócił miał na sobie swoje ulubione kapcie. Usiadł przy stole gdzie ja już zajadałam się pierogami. – Ty to wiesz jak mi poprawić humor! – powiedział wkładając całego pieroga do ust.
- Coś się stało?
- Nieee, zmęczony jestem.
- Widać! Nawet nie wysuszyłeś włosów – wyciągnęłam rękę i poczochrałam mu już trochę przydługie włosy. – Niedługo będziesz wyglądać jak Winiar! – zaśmiałam się. – A tak a’propo! Kiedy dokładnie wyjeżdżamy i gdzie?
- Jutro wieczorem w Tatry. Myślałem nad morzem ale jest za zimno a nie wiem czy możesz latać samolotem więc … - wzruszył ramionami.
- Nie chcesz iść do Karola? – spytałam dokładnie przyglądając się mu. Przestał na chwilę jeść i spojrzał na mnie.
- Nie – uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest i wróciłam do jedzenia.
- Lecą „Listy do M.”?
- Tak – westchnęłam – Nienawidzę tego filmu!
- To porobimy coś innego! – zawołał i pochłonął szybko dwa pierogi. – Trzymaj! – powiedział przerzucając na mój talerz ostatnie trzy.
- Ale ja tego nie zjem!
- Musisz jeść! – zaśmiał się. – Dobra pomogę ci! – powiedział i zjadł właściwie wszystko.
Podczas gdy Bartek zmywał ja odpalałam laptopa. Nie wiem czemu ale kazał mi go włączyć. Rozsiadłam się na kanapie i czekałam na niego. Przyszedł po pięciu minutach i usiadł koło mnie kładąc sobie na kolanach laptopa. Włączył simsy i oznajmił mi, że musi się odstresować. Śmiałam się z niego ale patrzyłam co robi. Kiedy tylko gra mu się włączyła szybko stworzył jakiegoś sima i nazwał go imieniem swojego trenera. Wprowadził do jakiegoś domu, wybudował basen. Kazał swojemu simowi wejść do basenu po czym usunął drabinkę.
- Giń! – powiedział. Zaśmiałam się odchylając głowę do tyłu. Bartek spojrzał na mnie i sam zaczął się śmiać. Nie wytrzymałam i szybko pognałam do łazienki. Wróciłam po chwili i widząc zadowolenie na twarzy Kurka stwierdzałam, że sim już nie żyje. Podeszłam bliżej i miałam racje.
- Dobra koniec tego! – powiedziałam zamykając mu laptopa. – Aż tak cię trener wkurzył, że musiałeś go utopić?
- Tak! – wyszczerzył się do mnie. Wstał i odłożył laptopa na stolik. – Wiesz! Zwykle to przychodziłem do domu i przeklinałem ale przeczytałem w jednej książce, że dziecko w piątym albo szóstym miesiącu zaczyna słyszeć wszystko więc się powstrzymuję. – Wytrzeszczyłam oczy na niego i znów się zaśmiałam. Podeszłam do niego i przytuliłam.
- Ty biedaku! – zaśmiałam się znów. Bartek ścisnął mnie mocno. – Bo mnie udusisz! – mruknęłam próbując go odepchnąć.
- Mówią, że przytulanie uspokaja. Mają rację – zaśmiał się.                         
- Dobra! Koniec! – odsunęłam się od niego w końcu. – Idziemy spać! Powyłączaj tu wszystko – powiedziałam i poszłam się umyć.
Następnego dnia kiedy Bartek był na treningu ja pakowałam nas na wyjazd. Mieliśmy jechać dzisiaj i wrócić w środę po południu bo wieczorem Bartek znów miał trening dlatego nie było tego dużo. Przed południem wpadła do mnie Dagmara z dzieciakami. Pogadałyśmy trochę i około drugiej musiała uciekać robić obiad. Po piętnastej przyszedł Bartek. Od razu poszedł do łazienki nastawić pralkę z brudnymi rzeczami z treningu po czym przyszedł do kuchni po jedzenie. Gdy zjedliśmy on poszedł zanieść walizkę do samochodu a ja rozwieszałam pranie w łazience. Wyłączyłam choinkę z prądu wtedy przyszedł Bartek, wziął na ręce Felka podczas gdy ja się ubierałam. W końcu zamknęliśmy mieszkanie i zeszliśmy na dół. 

Bartek:
W połowie drogi Pola usnęła tak więc jedynym źródłem dźwięku w samochodzie była cicha muzyka lecąca z radia. Spojrzałem na szatynkę i uśmiechnąłem się do siebie. Była naprawdę słodka kiedy spała. Przypomniało mi się kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłem. Byłem pijany, ona też, ale nigdy nie zapomnę tego jak śmiała się ze wszystkiego co powiedziałem wtedy w dyskotece. Potem wypiliśmy jeszcze trochę drinków i kompletnie odlecieliśmy. Potem obudziłem się w moim mieszkaniu z nią u boku, kompletnie nagą tak jak ja. Podczas gdy ona się ubierała ja skorzystałem z okazji i spisałem sobie jej numer telefonu. Próbowałem się z nią kontaktować potem ale ona chyba nie chciała. Po kilku tygodniach spotkałem ją na hali, była na meczu razem z przyjaciółką ale też nie dane nam było porozmawiać spokojnie – głównie z jej winy. Potem dowiedziałem się że jest w ciąży ze mną i nie ma gdzie się podziać. Sam nie wiem co mnie skłoniło do tego, żeby pozwolić jej zamieszkać u mnie. Może to że się popłakała a ja – trochę wstyd się przyznać - nienawidzę widoku płaczącej dziewczyny albo to że w końcu ją spotkałem. Jasne nie wierzyłem, że to może być moje dziecko i zachowałem się jak się zachowałem ale w końcu została co nie? Podczas gdy ona mieszkała u mnie ja przebywałem na zgrupowaniu gdzie Kuba przekonał mnie, żebym dał jej szansę. Poprosiłem więc Michała, żeby powiedział Dagmarze, żeby miała na nią oko. Po powrocie czułem się nieswojo mieszkając z nią pod jednym dachem ona również. Zerwałem też wtedy z Natalią. W sumie dobrze. Już dawno chciałem się jej pozbyć a Pola mi to tylko ułatwiła. Powoli się poznawaliśmy a ja? Cóż … Zakochiwałem się w niej! Nie mogła pracować więc zajmowała się domem, żeby mi się odwdzięczyć za dach nad głową. Starała się a ja to doceniałem. Już nawet nie dbałem o to czy mnie wkręca z ta ciążą czy nie. Prosiłem, żeby to było moje dziecko, ale nawet gdyby nie było teraz nie pozwoliłbym jej odejść. Zapoznałem ją z chłopakami, moimi rodzicami, którzy są nią zachwyceni! Powoli dawałem jej jakieś znaki, że mi się podoba – przytulałem, całowałem gdy wychodziłem lub przychodziłem z treningu. Nie wiem co ona na to bo nigdy nie porusza tego tematu ale chyba nie ma mi tego za złe. Teraz bardzo dobrze się dogadujemy. Przywiązywałem się i do niej i do tego maleństwa w jej brzuchu. Nigdy nie zapomnę kiedy pierwszy raz pozwoliła mi go dotknąć i kiedy poczułem kopnięcie! Wtedy zdałem sobie sprawę, że naprawdę chcę wychować to dziecko i być z Polą! Dla niej zrezygnowałem z sylwestra w gronie przyjaciół i wyjazd w góry. Znajomy rodziców wypożyczył mi domek na te dwa dni. Zrobię wszystko, żeby je zapamiętała. 

Pola:
Poczułam, że ktoś mną lekko potrząsa. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Bartka. Westchnęłam i rozejrzałam się. Byliśmy już chyba na miejscu.
- Wstawaj! Już jesteśmy! – powiedział potwierdzając moje domysły. Odpięłam pasy i wyszłam z samochodu. Otworzyłam tylne drzwi i wzięłam Felka na ręce. Bartek w tym czasie wyjął walizkę z bagażnika po czym zamknął samochód. Przyjrzałam się domkowi, który był naprawdę śliczny! Bartek poszedł pierwszy i otworzył drzwi. Weszliśmy do środka i od razu uderzyło mnie ciepło bijące z kominka. Ktoś wcześniej go rozpalił. Odstawiłam Felka na podłogę i rozebrałam się.
- Ładnie tu! – przyznałam rozglądając się.
- Wiem! Czasami tu przyjeżdżam. – odwróciłam się do niego i posłałam mu uśmiech. „Przyjeżdżam” czyli, że Natalii tu nie przywiózł.
- Więc… - zaczęłam. Zmarszczył brwi zdejmując kurtkę i odwieszając ją.
- Więc co?
- Więc co zjemy na kolację? Głodna się zrobiłam!
- Myślałem, że ty coś zrobisz – zaśmiał się i poszedł gdzieś. Poszłam za nim i znaleźliśmy się w kuchni. – Z tego co wiem to coś powinno tu być – powiedział przeszukując szafki.
- Możemy zrobić jajecznicę– stwierdziłam zaglądając do lodówki.
- Jajecznica jest przypisana do śniadania geniuszu – zaśmiał się podchodząc do mnie. Wyprostowałam się i spojrzałam na niego.
- Nie będziemy stereotypowi jak wszyscy inni. Kroisz kiełbasę – powiedziałam. Zabraliśmy się za robotę. Połowę kiełbasy Bartek i Felek zjedli podczas krojenia. Zjedliśmy i poszliśmy się położyć.
Następnego dnia poszliśmy na spacer. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu i kupiliśmy makaron, sos, pizze i trochę słodyczy. Bartek powiedział, że dzisiaj on robi za kucharza.
- Zmęczona jestem! Nogi mnie bolą! – marudziłam siadając na ławce.
- No weź przejdziemy się jeszcze kawałek w tamtą stronę i wrócimy do domu – pokazał mi palcem gdzie mamy iść po czym odwrócił się do mnie.
- Nie ty dźwigasz kilku kilowe dziecko w brzuchu! No dawaj do domu! Zimno się zrobiło! Patrz jest już piętnasta! – Wyciągnęłam do niego rękę na której miałam zegarek. Popatrzył się na mnie ale dał za wygraną i wróciliśmy do domu.
Od razu wpadłam do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę dopiero potem się rozebrałam. Strasznie szczypały mnie nogi i policzki od tego mrozu. Bartek rozpakowywał zakupy a ja w tym czasie wytarłam Felka bo był cały mokry. Wróciłam do kuchni gdzie Bartek właśnie odstawiał czajnik na kuchenkę. Posłodziłam swoją herbatę i usiadłam przy stole.
- To o której będzie kolacja?
- Wieczorem. A teraz proponuję kanapki!
- Dobre i to – wzruszyłam ramionami. Kurek zrobił nam po dwie kanapki, które bardzo szybko pochłonęliśmy. Potem wsypaliśmy trochę karmy Felkowi.
Po godzinie dziewiętnastej Bartek zabrał się za robienie kolacji. Ja siedziałam w salonie przed telewizorem i oglądałam Kevina. Kurek co jakiś czas pytał się mnie co się dzieje w końcu przyszedł i oglądał ze mną.
- Czujesz? – spytałam spoglądając na niego.
- Co?
- Coś się spaliło chyba …
- Kurwa sos! – krzyknął. Zerwał się z kanapy i pognał do kuchni. Poszłam za nim i stanęłam w progu. Obserwowałam jak zdejmuje garnek z kuchenki, najpierw jeden potem drugi. – Wiesz … - zaczął spoglądając na mnie – chyba nici ze spaghetti. Makaron się rozgotował a sos przypalił. – Zaczęłam się śmiać. Uspokoiłam się dopiero kiedy napotkałam jego spojrzenie.
- Ok, ok! – Uniosłam ręce w obronnym geście. – Mamy jeszcze pizze co nie? Daj mi ją – podeszłam do niego. Bartek podszedł do lodówki i wyjął pizze. Ja włączyłam piecyk, żeby się nagrzał a on ją rozpakował. – Sierota! – dźgnęłam go w żebra. – Jak ty sobie radziłeś w tych Włoszech? – zaśmiałam się.
- Weź! Ja się już do niczego nie dotykam! – powiedział siadając przy stole. Kiedy w końcu piecyk się nagrzał włożyłam do niego pizze i poszliśmy do salonu oglądać Sylwester z Polsatem. Ja siedziałam sobie spokojnie z Felkiem na kolanach i oglądałam podczas gdy Bartek co pięć minut chodził do kuchni i sprawdzał czy nic się nie przypaliło. W końcu mogliśmy wyjąć pizze w piekarnika. Wzięliśmy talerze i sztućce i poszliśmy z tym do salonu. Bartek wziął jeszcze rok pomarańczowy i kieliszki do wina, rozlał do nich sok i dał mi jeden. Spojrzałam na niego pytająco.
- No co nie wolno ci pić alkoholu – uśmiechnął się i upił łyk a potem zabrał się za jedzenie. – Podoba ci się tu? – spytał po kilku minutach. Pewnie, żeby zagłuszyć Dodę, która właśnie śpiewała.
- Tak – zaśmiałam się. – Jest super!
- Przyjedziemy tu jeszcze! Ale to jak już mały będzie trochę większy, wtedy będziemy dłużej chodzić – uśmiechnął się.
- O nie! Ja dziękuję! Nawet jak urodzę nie mam zamiaru spędzać całego dnia na łażeniu po górach. To strasznie męczące! – Bartek zaczął się śmiać.
- Daj spokój! Chodzenie po górach jest fajne! Z resztą jak mały się urodzi i trochę podrośnie to może pojedziemy nad morze hmm?
- Jak będziesz mieć wolne to czemu nie – uśmiechnęłam się i upiłam łyk soku. – Mmm! Wiesz chyba już wybrałam imię!
- Tak? Jakie?
- Kacper! – uśmiechnęłam się szeroko.
- Kacper Kurek … Kacper … - zaczął mamrotać. Zmarszczyłam brwi i wbiłam w niego spojrzenie. – Ej! Fajnie! Podoba mi się! – podniósł swój kieliszek, zrobiłam to samo i stuknęliśmy się. – Za Kacperka! – zaśmiałam się. Po zjedzeniu pizzy przyszedł czas na ukochane słodycze Bartka. Rozsiedliśmy się wygodniej na sofie i zajadaliśmy się nimi. Gadaliśmy sporo, śmialiśmy się ze wszystkich wykonawców, których zaprosił Polsat i śpiewaliśmy razem z nimi. Pięć minut przed północą ubraliśmy się i wyszliśmy na taras. Po kilku minutach usłyszeliśmy z telewizora odliczanie. Zaczęliśmy odliczać razem z nimi a po chwili na niebie pojawiły się pierwsze fajerwerki.
- Czego sobie życzysz w nowym roku? – spytał mnie Bartek.
- Żeby wszystko było już dobrze. A ty?
- Nie powiem, bo się nie spełni – zaśmiał się.
- Świnia! – walnęłam go w rękę i oglądaliśmy dalej fajerwerki.
- Wiesz muszę ci coś powiedzieć ….


*****
Dodaję bo jednak ktoś to czyta mam nadzieję, że się spodobało :). Ładne imię wybrałam? :D.
Ech jutro do szkoły, tak mi się nie chce.
Pozdrawiam! 
Kolejny 15 października. 

5 komentarzy:

  1. Oczywiście, że się podobało :)
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle zarąbisty :)
    No niech on jej wreszcie powie, że mu na niej zależy! -.-
    Kacper, Kacperek... Ładnie :D
    Kacpi<3
    Pola powinna powiedzieć Bartkowi, że Natalia do niego dzwoniła... ;x
    To do 15
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytamy czytamy! ;) I oczywiście rozdział się bardzo podoba ;)
    Powiem, że imię wybrałaś rewelacyjne! Osobiście bardzo mi się podoba :3
    No i Kuraś w końcu sam przed sobą się przyznał, że kocha Polę! Nareszcie można rzec ;) Czekamy tylko aż jej to powie, bo chyba na to się zanosi :P
    Z niecierpliwością czekam na 15 października ;)
    Pozdrawiam, Karolina :*

    OdpowiedzUsuń
  4. nie imie Kacper jest brzydkie pfff
    a rozdzial jest glupii
    dziekuje
    pozdrawiam
    wylaczaj mojego laptopa!

    OdpowiedzUsuń